13.CADLER

790 49 45
                                    


Dwadzieścia jeden lat temu moje życie diametralnie się zmieniło. Mając osiem lat byłem najbardziej wyszczekanym i rozrabiającym dzieciakiem na świecie. Dużo wtedy myślałem o swojej przyszłości. Pamiętam jak wieczorami kładłem się do łóżka i wyobrażałem sobie w którym sklepie spożywczym będę pracować, albo na której ulicy najwygodniej i najbezpieczniej będę mógł zasnąć. Pamiętam jak chodząc na szkolne wycieczki rozglądałem się po mieście i szukałem dogodnego dla siebie miejsca. Miejsca gdzie będę żył kiedy opuszczę już dom dziecka. Czasami zdarzało mi się spojrzeć na swoją przyszłość z innej perspektywy, myślałem o byciu pilotem, albo politykiem, który zarabia kupę kasy, ale szybko te marzenia mijały kiedy budziłem się kolejnego dnia i musiałem zmierzać się z szarą rzeczywistością dzieciaka mieszkającego w domu dziecka.

Wszystko jednak zmieniło się w pewien kwietniowy dzień. Jak co miesiąc nasza placówka organizowała pikniki rodzinne. Największa pokazówka i najgorsze dni dla każdego dziecka niemającego rodziny. Był to jeden dzień w miesiącu kiedy wszystkie dzieciaki udawały się do parku, a rodziny starające się o adopcje mogły przyjść, spędzić z nami czas i wybrać sobie dzieciaka, który najbardziej im się spodobał.

Miałem wtedy kolegę, Oscara, dzieliliśmy pokój w placówce. Nie wiem, co dzieje się z nim teraz, ale dokładnie pamiętam jak obaj tego dnia siedzieliśmy pod drzewem i unikaliśmy przedstawienia. Gadaliśmy o głupotach i odstraszaliśmy wszystkie dzieciaki, które namawiały nas do zabawy. Byliśmy małymi rozrabiakami wtedy, więc wystarczyło jedno nasze spojrzenie, żeby każdy spieprzał od nas jak najdalej. Taką taktykę przyjmowaliśmy na każde podobne wydarzenie.

No i tego dnia wszystko się zmieniło.

Razem z Oscarem rzucaliśmy przed siebie kamieniami, kiedy podszedł do nas bardzo młody i dostojny mężczyzna w garniturze. Zasłonił nam świecące na nasze twarze słońce, więc od niechcenia musieliśmy zwrócić na niego uwagę.

-Spieprzaj stąd.- Warknąłem dziecięcym głosem nie znoszącym sprzeciwu. Jak na ośmiolatka miałem dość bogaty zasób słownictwa jeśli chodzi o przekleństwa.- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?

-Najmocniej was przepraszam.- Mężczyzna uniósł dłonie w geście obronnym.- Chciałem się tylko zapytać, dlaczego jesteście tu, a nie razem ze wszystkimi dziećmi.

Oscar odwrócił głowę w zupełnie przeciwnym kierunku. Zaczął skubać trawę zupełnie ignorując faceta. Ja natomiast mimo, że nie byłem grzecznym dzieckiem posiadałem w sobie odrobinę kultury. Zadarłem wysoko głowę wpatrując się wprost w szare oczy mężczyzny. Naprawdę wyglądał na bardzo młodego. Trzyczęściowy garnitur musiał mieć szyty na miarę, a całość dopełniał lśniący złotem zegarek na jego nadgarstku.

-A to dlatego, że nie będziemy uczestniczyć w tym cyrku.- Odburknąłem. Mężczyzna ku mojemu zdziwieniu wcale się nie zraził moim zachowaniem i pretensjonalnym tonem. Przycupnął przy moim lewym boku wyciągając nogi.- O tam.- Wystawiłem palec w stronę grupki bawiących się dzieciaków.- Tam pan powinien iść i szukać swojego wymarzonego dzieciaka, bo my nimi nie jesteśmy.

-Dlaczego tak uważasz?- Zapytał zerkając na mnie kątem oka.

-Mamy już plany na przyszłość i nie potrzebujemy rodzinki, która nam je zepsuje.- Odparłem zakładając ręce na piersi.

-A mógłbyś mi trochę o tych planach opowiedzieć?

Poderwałem głowę nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechał się lekko i ten uśmiech w jakimś stopniu trafił prosto do mojego serca. Był taki ciepły i pełen zrozumienia. Taki, jakim nikt nigdy wcześniej mnie nie obdarzył.

To tylko przyjaciel.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz