5

44 5 27
                                    

-Pansy daj mi spokój!- Rzuciłam wywracając oczami.

Myślałam, że po tym co jej powiedziałam, zacznie mi robić wywody przez resztę dnia o to jaka jestem nieodpowiedzialna i co by się nie mogło stać. Oczywiście na początku współczuła mi tego co zobaczyłam w lustrze, ale przemieniła to w snucie romansów po usłyszeniu incydentu z naszym profesorem.

-Ale podobało ci się chociaż?- Spytała kolejny raz, mając przy tym niezły ubaw z denerwowania mnie.

-Ugh po co ja ci to mówiłam- Jęknęłam wchodząc do łazienki, trzaskając ich drzwiami, a za nimi usłyszałam głośny rechot Pansy.- Idiotka- Mruknęłam sama do siebie.

Spojrzałam na swoje odbicie i dosyć się przeraziłam. Podkrążone oczy dalej widniały beztrosko na mojej twarzy, a policzki były lekko opuchnięte mimo, że nie uroniłam już ani kropli łzy przez ostatnie godziny. Najwyżej nałożę większą ilość korektora pod oczy co powinno załatwić mój problem. Zaczęłam się powili rozbierać, składając ubrania do kosza na pranie, po czym mogłam wejść pod zimny zimny prysznic spuszczając na siebie szybko gorąca wodę.

Standardowo umyłam się swoim truskawkowym żelem, szamponem i odżywką z aromatem kiwi. Kocham kiwi w każdej dowolnej formie.

Całkowite mycie z dodatkiem głębokiego rozmyślania, zajęło mi ponad pół godziny. Wychodząc z kabiny, mało co się nie poślizgnęłam wyklinając pod nosem wszystko, co mi ślina na język niosła. Uspokajając umysł, ubrałam się w swoją piżamę, składającą z krótkich czarnych szortów i zwykłej wzoru moro koszulki. Dokończyłam wieczorną rutynę mogąc w końcu pójść do upragnionego łóżka.

-Pansy, śpisz?- Spytałam szeptem, na co dostałam odpowiedź w postaci głuchej ciszy.

Podreptałam szybko do swojego łóżka, wskakując pod pierzynę otulając się jej ciepłem, którego moje ciało właśnie najbardziej potrzebowało. Rozwaliłam się w wygodnej pozycji i pozwoliłam odpłynąć do świata Morfeusza.

***

Przekręcam się już 10 raz w ciągu godziny, próbując zasnąć. Liczyłam na to, że Pansy magicznie się przebudzi i obgada ze mną znowu cały Hogwart, jednak nadzieja była złudna. Przez kolejne minuty myślałam, nad tym co mogę zrobić ze sobą, aż nie wpadł mi dosyć dziwny pomysł do głowy.

Wstałam z łóżka, ubierając na stopy swoje pluszowe kapcie z wzorem głowy kotków, a na górną część ciała czarny gruby sweter. Starałam się robić wszystko jak najciszej, aby nie obudzić śpiącej dziewczyny co mi, dzięki Merlinowi wyszło.

Wyszłam ze swojego dormitorium, zamykając delikatnie drzwi, nie robiąc przy tym większego hałasu. Przechodząc przez pokój wspólny ślizgonów, modliłam się całym sercem, aby żaden z profesorów nie stanął mi na drodze, w mojej małej wycieczce.

Szłam przez ciemne i zimne korytarze, słysząc jedynie swój nierównomierny oddech i krople deszczu, które obijały się z zewnątrz o wielkie okna Hogwartu. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że jestem coraz bliżej swojego celu i żaden nauczyciel mi nie stanął na drodze. Oczywiście szczęście nie może trwać wiecznie, tym bardziej w moim przypadku.

Odbiłam się o czyjąś klatkę piersiową, prawie upadając, jednak osoba przed, zdążyła mnie złapać w talii, lekko ją ściskając. Usłyszałam machnięcie różdżką, a moje przyzwyczajone do ciemności oczy zostały rozdrażnione, przez światło.

Cholera, dlaczego zawsze on.

-Scott- Rzucił.- Co robisz o tej godzinie na korytarzu, zamiast być w swoim łóżku?- Spytał unosząc lekko lewą brew.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

To nie nasza wina | Severus Snape | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz