Rozdział 4. Opal

54 7 0
                                    

Obudził mnie śpiew ptaków za oknem i słońce rozświetlające moją sypialnię. Szum lasu był miłą odmianą po wiecznie głośnych ulicach miast.

Poprzedniego wieczoru spodziewałem się problemów z zaśnięciem. Całkiem nowe miejsce wprawiało mnie w stan gotowości, a wiedza, że otaczała mnie wataha wilków wcale nie pomagała. Noc, pozbawiona sztucznego światła ulicznych lamp, zaciemniła całą osadę, ale rozgwieżdżone niebo miało w sobie coś magicznie relaksującego.

Usnąłem spokojnie i zadziwiająco szybko. Chyba wykończyły mnie spotkania z nieznanym.

Nowy dzień był moim jedynym wolnym dniem przed rozpoczęciem pracy. Zamierzałem wykorzystać go w całości na przyjemności, a konkretnie zapoznanie się na powrót z naturą lasu, jego zapachami i labiryntem drzew.

Potrzebowałem tylko pozwolenia i kogoś kto by mi towarzyszył, ponieważ nie mogłem sam się przemieniać, kiedy tylko chciałem. Podpisany przeze mnie papier stwierdzał, że to dla mojego bezpieczeństwa, ale nie wierzyłem w to ani przez chwilę. Alfa po prostu chciał mieć kontrolę nad nowym wilkiem, którego nie znał, a ja nie miałem mu tego za złe. Rozumiałem jego ostrożność, chociaż mnie pokonałby nawet nowo przemieniony szczeniak.

Zjadłem śniadanie w pośpiechu, ponieważ nie chciałem marnować czasu. Zwłaszcza, że postanowiłem też wziąć prysznic, używając znalezionego w szafce w łazience bezzapachowego żelu. Nigdy wcześniej takiego nie używałem, ale jeśli miało mi to pomóc wtopić się w otoczenie, mogłem spróbować zmienić swoje nawyki.

Do domu Alfy wszedłem pewnym krokiem, chociaż tylko udawałem odwagę. Risto przekazał mi kartkę z numerami telefonów do wszystkich mieszkańców domu Alfy, gdybym czegokolwiek potrzebował. Przy każdym kontakcie zapisano imię oraz zakres obowiązków, bym wiedział do kogo zwrócić się w jakiej sprawie. Poprzedniego dnia poznałem pięć spośród tych osób, pozostały mi jeszcze cztery.

Dom był względnie cichy, nie licząc ściszonych głosów dobiegających z końca korytarza. Nikt nie oprowadzał mnie po budynku, więc domyślałem się, że nie powinienem kręcić się po pokojach zbyt swobodnie. Nie chciałem jednak, by ktokolwiek pomyślał, że się podejrzanie zakradałem, więc skierowałem się w stronę głosów.

Korytarz zaprowadził mnie do salonu, w którym dzień wcześniej poznałem Alfę. Na środku drewnianej podłogi stał niski stolik, otoczony kanapami i fotelami. Duże okna i szklane drzwi rozświetlały całe pomieszczenie, ogrzewając je słonecznym blaskiem. Właśnie przy drzwiach, w smugach światła stała para wilków.

Mężczyzna mniej więcej w moim wieku odwrócił na mnie głowę, przerywając w pół słowa rozmowę z nieco młodszą dziewczyną. Oboje równocześnie zmarszczyli na mnie brwi i unieśli dumnie głowy. Wilczyca przerwała ich synchronizację, podchodząc do mnie szybkim krokiem, ignorując rękę towarzysza, która chciała ją zatrzymać.

- Aila! - zawarczał na nią mężczyzna, aż podniosły mi się włoski na karku.

Dziewczyna zatrzymała się na środku salonu i odwróciła gwałtownie. Jej czekoladowe włosy podążyły za jej ruchem, zamiatając powietrze.

- Nie robię nic głupiego, ani nieodpowiedniego - odpowiedziała odważnie. - Ani teraz, ani wcześniej.

Po tych słowach odwróciła się znów do mnie i zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głowy, aż zadrżałem ze strachu.

- Miło cię poznać, Opal - powiedziała, chociaż się nie przedstawiłem. - Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba. - Nie czekając na moją odpowiedź, minęła mnie i wyszła.

Zostawiła mnie sam na sam z wilkiem, który wyglądał jak zabójcza bestia, którą wewnętrznie był. Stał prosto i sztywno. Pod jego intensywnym spojrzeniem powoli opuściłem głowę w dół.

Cierpliwy (Wilcze kołysanki 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz