Rozdział 27. Nevan

45 7 0
                                    

Świt był okrutny, nadchodząc zbyt wcześnie, wybudzając mnie ze snu. Świt był też litościwy, obdarzając mnie widokiem pięknego mężczyzny w moich objęciach.

Opal wciąż spał, z głową ułożoną na moim ramieniu. Oddychał spokojnie i wyglądał na aż nazbyt bezbronnego. Jego ciało idealnie pasowało do mojego, kiedy niemal leżał na mnie i obejmował ramieniem. Nie mogłem się na niego napatrzeć.

Ktoś niestety wybrał ten moment na zawracanie głowy swojemu Alfie. Mój telefon zaczął dzwonić. Materiał spodni na podłodze tłumił melodię, ale wciąż była zbyt głośna, by pozwolić Opalowi spać dalej.

Drgnął wystraszony i podniósł głowę, rozglądając się po swojej sypialni zaspanym wzrokiem, szukając źródła hałasu.

- Dzień dobry. - Przywitałem go całusem w policzek, czym szybko ściągnąłem jego uwagę na siebie.

- Dzień dobry - wymamrotał, układając ponownie głowę na moim ramieniu. - Twój telefon?

Już przestał dzwonić, ale czekałem w napięciu czy zacznie ponownie.

- Będę musiał odebrać, jeśli zadzwoni jeszcze raz.

- Nie powinieneś oddzwonić?

- Nie, jeśli nie mam czasu.

- A nie masz czasu?

Przewróciłem się na bok, przyciskając go mocniej do siebie. Poczułem jego oddech na mojej szyi, ale nie bałem się nawet przez chwilę, że mnie oznaczy. Wątpiłem, by zrobił to nawet jeśli bym mu na to teraz pozwolił. Był zbyt niepewny swojej sytuacji i naszej wspólnej przyszłości. Jego przeszłe związki odbijały się negatywnie na jego życiu, ale zamierzałem zrobić wszystko co w mojej mocy, by uwierzył, że ja nigdy bym go nie skrzywdził.

- Kiedy jestem z tobą, nie mam czasu dla nikogo innego - powiedziałem.

- Nie boisz się, że to coś pilnego?

Kochałem to jak dobre miał serce.

- Mam inny dzwonek ustawiony na połączenia od Nialla, Angela i od ciebie.

Podniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy.

- Beta, ponieważ odpowiada za bezpieczeństwo. Angel, ponieważ dba o zdrowie twoich wilków. Dlaczego ja też jestem uwzględniony?

- Nie romantyzuj tego. Jesteś lekarzem tak jak Angel. Gdybyś jednak nie był, od wczoraj i tak byłbyś na mojej awaryjnej liście kontaktów jako mój chłopak.

Telefon milczał.

Opal przytulił się mocniej do mojego ciała, miał gorącą skórę. Nasza nagość mnie rozpraszała i pobudzała, ale Opal nie wykonał żadnego ruchu inicjującego cokolwiek więcej, więc ja też nie dotykałem go w sugestywny sposób. Prawdopodobnie wymęczyłem go w nocy wystarczająco, najpierw w łóżku, później pod prysznicem.

Nie narzekał jednak, a wręcz przeciwnie, wyglądał jakby za chwilę miał zacząć mruczeć jak najedzony kociak. Na jego twarzy malował się spokój, aż nie miałem ochoty zmuszać go do wstawania. Czas śniadania zbliżał się jednak nieubłaganie, a wiedziałem, że obaj chętnie byśmy coś zjedli.

- Wstajemy? - Objąłem go mocniej, przesuwając dłońmi po jego plecach.

Wymruczał coś w odpowiedzi w moją szyję. Nie poruszył się.

- Spóźnimy się na śniadanie.

Drgnął nagle i odsunął się, podnosząc głowę.

- Śniadanie ze wszystkimi?

Cierpliwy (Wilcze kołysanki 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz