Słysząc okropny budził wyciągnęłam rękę na szafkę nocną i go wyłączyłam. Wstałam niepewnie patrząc na zegarek 9:00. Podeszłam do komody na której leżały ciuchy; czarny top na długi rękaw z dekoltem w serek, czarne skórzane spodnie i moja kochana ramoneska.
Wzięłam szybki prysznic po czym się przebrałam. Weszłam do pokoju patrząc na stos kartonów, w których zładowały się wszystkie moje rzeczy. Nie chciałam opuszczać mojego domu, miałam to swoją rodzinę, która umożliwiła mi wyjście na prostą po śmierci Maxa. Na początku nie wiedziałam jak powiedzieć o tym mojemu szefowi Connorowi. Zaproponował mi żebym dowodziła odziałem w Miami, co było dla mnie szokiem. Nie wiedziałam, że ufa mi na tyle, by powierzyć mi część jego oddziału. Ustaliliśmy, że w momencie kiedy będzie potrzebował wsparcia mojego i oddziału będziemy się kontaktować, nie jest to duży problem bo jednak z Orlando czyli mojego rodzinnego miasta do Miami była godzina drogi samolotem. Z namysłu wyrwał mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że dzwoni ,,faucon". Z francuskiego ,,jastrząb", każdy posługiwał się jakimś pseudonimem,- Emory możemy normalnie rozmawiać czy już wyjechałaś? - zapytał od razu. Cały Connor od razu przechodzi do rzeczy, uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Jestem jeszcze w Orlando, już tęsknisz, że dzwonisz? - zapytałam parskając do telefonu.
- Jeszcze zdążę zatęsknić za tobą la cigogne. - I to właśnie mój pseudonim ,,kobra''
- Dzwonie, bo mam dla ciebie niespodziankę pożegnalną. - Zaskoczyły mnie te słowa, nigdy bym się nie spodziewała, tego że faucon da mi prezent pożegnalny, a na pewno nie taki.
- Stwierdziłem, że nie mogę cię puścić samej do Miami. - powiedział niepewnie, a janie wiedziałam co ma na myśli. - Będziesz miała oddział pod opieką, którego nie znasz. Chce, żebyś miała przy sobie kogoś znajomego. Victor i Leo polecą z tobą.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam, dwójka najbliższych mi chłopaków- nie wliczając w to oczywiście Connora -będzie ze mną w Miami. To najlepsza rzecz jaką mógł mi teraz powiedzieć. Wiedział, że to nowe otoczenie i nie znam nikogo. Prawda jest taka, że od śmierci Maxa tylko tej trójce mogłam zaufać.
- Nie wiem co powiedzieć.- Wydusiłam z siebie po chwili ciszy, na co on się zaśmiał. - Tyle dla mnie robisz, nigdy ci się nie odwdzięczę,
- Już to zrobiłaś, ty pomogłaś mi ja tobie.- Powiedział szczerze.- Chce żeby cię pilnowani, wiem że jesteś silna i sama sobie z każdym poradzisz, ale muszę mieć pewność, że nic Ci się nie stanie. Chłopaki przylecą w poniedziałek, teraz są w twoim oddziale la cigogne. Nikomu nie ufam tak jak tobie, wielokrotnie udowodniłaś swoją lojalność wobec naszej rodziny. Za jakiś czas dam ci namiary na nasz oddział, którym przejmiesz dowodzenie. -Wiedziałam, że mi ufa i w głębi serca wiem, że go nie zawiodę.
- Nie zawiedziesz się na mnie, nie chce was opuszczać, nie ważne co by się działo chce wiedzieć o wszystkich problemach. - Przerwałam na chwile, wiedziałam, że zaraz się rozpłacze nie płakałam od śmierci Maxa co jeszcze bardziej mnie dotknęło. Musiałam się opanować. - la famille avant tout.( z francuskiego ,,rodzina ponad wszystko") - Odzywaj się czasem do mnie, zawsze jestem pod telefonem.
- Jestem z ciebie dumny. Jak dojedziesz i będziesz miała chwile to daj znać, że dojechałaś w jednym kawałku.
Szybko się pożegnaliśmy, po czym schowałam telefon do tylniej kieszeni spodni. Spojrzałam na pudła, w których były wszystkie moje rzeczy. Znosząc je powiedziałam szybkie dzień dobry do mamy na co odpowiedziała mi uśmiechem. Nasza relacja nie wyglądała tak jak dawniej, co w jakimś stopniu mnie bolało, ale przyzwyczaiłam się. Wsiadając do auta mamy ostatni raz spojrzałam na dom, a następnie na zegarek 11.02 - zapowiada się długa jazda. Nie byłam zadowolona bo moje auto - ford mustang- i motor - czarna Honda CBR 250RR- przyjadą w niedziele, co prawda to jutro, ale nie ukrywam, że wolała bym jechać swoim autem. Zamyślona wpatrywałam sie w szybe, zastanawiałam się jak bardzo moje życie sie zmieni, z rozmyśleń wyrwała mnie głos rodzicielki.
- Emory nie miej mi tego za złe, dobrze wiesz, że nie mogłam odpuścić takiej oferty.- powiedziała do mnie spokojnym tonem.
nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Wiedziałam że przyjęła tą ofertę tylko aby zająć czymś głowę. Ja nie podzielałam jej entuzjazmu, było mi dobrze w Orlando. Nie chciałam wyjeżdżać. Może nie miałam wielu przyjaciół ale miałam swoje obowiązki związane z oddziałem, który stanowił moje życie towarzyskie.
Droga minęła zaskakująco szybko, o 15:30 stałam już w swoim nowym pokoju. Był duży, ale skromny. W lewym roku na przeciwko drzwi stało duże łóżko obok niego szafka nocna na przeciwko drzwi było wyjście na taras a po jego lewej stronie stało biurko. W pokoju były dwie pary drzwi, jedne prowadziły do łazienki, a drugie do całkiem sprej garderoby. Wysłałam szybką wiadomość do Connora, że jestem już w nowym domu. Nie zeszłam do mamy, po śmierci brata prawie w ogóle nie spędzałyśmy ze sobą czasu. Nie przeszkadzało mi to, lubiłam spędzać czas sama ze sobą. Resztę dnia spędziłam na wypakowaniu wszystkich kartonów, trochę to zajęło, ale cieszyłam się, że miałam to już z głowy. Gdy skończyłam opadłam na łóżko i nie zwróciłam nawet uwagi kiedy zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowe rozdziały będą się pojawiać codziennie, lub co dwa dni. Mam nadzieję, że opowiadanie wam się spodoba. Miłego czytania. 💕😘
CZYTASZ
Uciekając przed jutrem
Teen Fiction19-letnia Melanie w wieku 16 lat straciła brata. Nie miała nikogo kto pomógł by jej przez to przejść. Po nieudanej próbie samobójczej Melanie na imprezie wszczyna bójkę, przez którą szef jednej z najgroźniejszej mafii w Stanach Zjednoczonych się nią...