Rozdział 6 "Nienawiść"

9.8K 746 42
                                    

Weszłam do mojego pokoju. Krisy nie było w środku, więc miałam wolny wieczór. Nie to, że jej nie lubiłam, tylko... nie czułam do niej jakiejś sympatii. Może dlatego, że znałyśmy się zaledwie pół dnia. Zobaczyłam na biurku jakąś karteczkę. Zapisana była drobnym, starannym pismem:

" Tu Krisa. Jestem do późna w bibliotece, mam klucz, możesz zamknąć drzwi. "

A więc moje przypuszczenie, że jest kujonką było prawdziwe. Otworzyłam laptopa i puściłam Nirvanę. Moją ulubioną piosenkę "Lake Of Fire". Postanowiłam zrobić sobie tatuaż. To przez ten salon, który mijałam dziś w drodze do lasu. Jedynym problemem był brak pieniędzy.

'Znajdę sobie pracę dorywczą' zdecydowałam i wyjęłam biały lakier do paznokci, którym malowałam się przez cały fragment nocy. Po skończonej pracy obejrzałam efekt. Paznokcie pomalowane na biało, ozdobione były czarnymi, wyjącymi do księżyca wilkami. Zadowolona spakowałam książki do czarnej torby z jakimiś napisami, których nigdy nawet nie przeczytałam i weszłam do łazienki z pidżamami pod ręką. Napuściłam wody do wanny i wlałam do niej olejki - czekoladowy i waniliowy. Moje ulubione zapachy. Oczywiście oprócz zapachu kwiatów. Moczyłam się tak z piętnaście minut, po czym mi się znudziło. Nie lubiłam siedzieć za długo w jednym miejscu. Przebrana już w moje fioletowe pidżamki stanęłam przed zaparowanym lustrem. Przetarłam je ręcznikiem, po to aby przemyć twarz. Nie używałam makijażu, ponieważ twierdziłam, że moja buzia jest wystarczająco ładna bez niego. Spojrzałam w moje niebieskie oczy tęskniąc za kolorem kryjącym się pod soczewkami. Wbrew pozorom lubiłam mój naturalny kolor oczu. Po wyjściu z łazienki okazało się, że jest już 2:00 w nocy. Szybko zgasiłam światło i wkopałam się pod kołdrę. W pokoju nastała ciemność. Moje oczy mimo soczewek widziały wszystko nienagannie. Tak jakby w pokoju było jasno. Pozastanawiałam się jeszcze czemu moja współlokatorka nadal nie wróciła i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Obudził mnie przeszywający dźwięk budzika. Przetarłam zaspana oczy i wstałam. Krisa była już ubrana, co prawda w długą do kostek, brązową spódnicę i biały, trochę rozciągnięty sweter. Wyglądało to fatalnie, ale postanowiłam się na razie nie wtrącać. Myślałam przez chwilę czy ona jest tu uczniem, czy raczej nauczycielką, po czym ubrałam czarne jeansy i szarą, luźną bluzę z kapturem. Ja nie mówię, że ubierałam się jakoś znakomicie, ale przynajmniej lepiej niż Krisa. Wrzuciłam trampki na nogi i pobiegłam na pierwszą lekcję, czyli matematykę. Niestety uczą tu nie tylko przedmiotów dla wilków, ale też tych normalnych.

Zapukałam do drzwi klasy matematycznej, oczywiście się zgubiłam. Weszłam do środka z pewną miną i wydyszałam:

- Przepraszam, zgubiłam się. - Nauczycielka spojrzała na mnie surowo, ale odpowiedziała wyrozumiale:

- Możesz usiąść koło Mariny.

Zgodnie z poleceniem usiadłam w ostatniej ławce obok szczupłej, czarnowłosej dziewczyny.

-Jestem Dolphie Kreos - wyszeptałam jej do ucha podczas gdy profesorka gadała o jakichś nudnych rzeczach.

- Marina Pajo. - Zastanowiłam się nad tym rodem, był on duży i szlachetny, ale nie tak jak mój. Pokiwałam z uśmiechem głową. Wydawało mi się, że polubię tę dziewczynę. Była do mnie bardzo podobna. Zaczęłam rozglądać się po klasie liczącej na oko 20 osób, czy nie ma nikogo z Ciris, choć z tego co wiedziałam w sforze mojego ojca i dziadka, nie było żadnej innej piętnastoletniej wilczycy. Na moje szczęście nie myliłam się. W klasie byłam sama. Choć klas takich jak ta było tu mnóstwo, miałam jeszcze dużo do sprawdzenia. Pierwsze lekcje zleciały mi dość szybko, więc już o 12:00 Rozglądałam się po stołówce w poszukiwaniu wolnych miejsc. Zobaczyłam machającą do mnie, roześmianą Marinę i od razu się do niej przysiadłam. Zabrałam się za posiłek. Z Mariną bardzo przyjemnie mi się rozmawiało, dopóki nie spostrzegłam uśmiechającego się do mnie Treana. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, moja mina zrzedła. Obok niego siedział Chris w otoczeniu zapewne swojej sfory. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego wygląd. Miał czarne, rozczochrane włosy i dobrze zbudowane plecy, tylko tyle widziałam, bo siedział do mnie tyłem. Był nawet przystojny, ale to nie zmieniało faktu, że był moim wrogiem. Chris spostrzegł, że blondyn się do kogoś uśmiechał więc szybko się odwrócił. Tak jak przypuszczałam, jego twarz była bardzo przystojna, miał wyraźne kości policzkowe, ale coś sprawiało że był trochę mroczny. Kiedy zrozumiał na kogo patrzy się Trean, jego zielone oczy rozszerzyły się do podwójnych rozmiarów. Kiedy jego zdezorientowanie przerodziło się w obrzydzenie i złość, warknął coś blondynowi do ucha, na co ten niechętnie się odwrócił posyłając mi przeprosinowe spojrzenie. Och gdyby wiedział kim jestem na pewno nawet by się na mnie nie spojrzał. Czarnowłosy za to niewątpliwie był alfą. Najgorsze było w tej sytuacji to, że zajęcia z walki, mieliśmy razem ze starszymi grupami, aby nabywać więcej umiejętności. Teraz musiałam się tylko modlić, żeby nie mieć tych zajęć właśnie z tą grupą.

----------------------

Hejka postanowiłam zrobić trochę dłuższy rozdział, więc oto jest. Może nie najciekawszy, ale akcja musi się dopiero rozwinąć. Oczywiście będę się cieszyć z każdego komentarza, czy to dobrego czy też złego. Otwarcie przyjmuję krytykę!

Wilczy ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz