ROZDZIAŁ 4

15 1 1
                                    

AKTA

Szedłem przed siebie nie zwracając w ogóle uwagi na słowa Antonia idącego za mną. Gdzie się kierowałem? Sam chciałbym wiedzieć. Widok Salvatore doprowadził mnie do tak wielkiej wewnętrznej furii, że jak najszybciej chciałem się do niego dostać i całą tę złość wyładować na jego twarzy. Dopóki go nie zobaczyłem udawało mi się kontrolować moje emocje, a cały mój wyjazd do Kłajpedy, chociaż był związany z poszukiwaniami Monici przebiegał dość spokojnie, bez wybuchów złości. Wszystko zmieniło się, gdy stał taki pewny siebie na balkonie. W części, w której odbywało się przyjęcie nie zauważyłem żadnych schodów dlatego domyśliłem się, że wejście na piętro musi być gdzieś indziej. Przeanalizowałem w głowie czy nie widziałem nigdzie schodów, kiedy tego wieczora przyjechałam na bal, ale wtedy również go nie zauważyłem. Musiał zdawać sobie sprawę, że przez gówna jakie robi jego bezpieczeństwo może być zagrożone i odpowiednio się zabezpieczył. Zatrzymałem się dopiero, gdy poczułem wibracje w swojej kieszeni. Stanąłem na boku korytarza i odczytałem wiadomości. W tym czasie dotarł do mnie Antonio, który czekał w milczeniu na mój następny krok.

GIULIA: Chłopaki wszystko ok? Salvatore widział, jak wychodzicie. Ja też

się martwię ☹

JA: Mam ochotę dorwać się do niego i zabić gołymi rękami!!! Nie wiem co

zrobił Monice, ale za to wszystko zapłaci. @Giulia @Angelina co jest w tym

domu? Jak dostać się na piętro?

ANGELINA: Błagam nie rób nic głupiego. Najpierw wyjdź na zewnątrz, ochłoń

trochę. On jest naprawdę niebezpieczny i nawet my nie wiemy co może odwalić.

Kilka godzin temu kazał pobić gościa z cateringu, bo kaczka na dzisiejsze przyjęcie

była za mało przyprawiona...

ANTONIO: Spokojnie, jestem z nim. Nie zrobimy nic głupiego tylko...delikatnie się rozejrzymy. Jesteśmy w tym wąskim korytarzu za brązowymi drzwiami po prawej stronie od wejścia

Odwróciłem się w stronę mojego przyjaciela. Byłem tak pochłonięty swoimi myślami i emocjami, że nie zanotowałem, kiedy on też wyjął telefon i włączył się w dyskusję. Dopiero jego wiadomość ściągnęła mnie na ziemię i wywołała szarmancki, pewny uśmiech na mojej twarzy. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć i tym razem również byłem mu wdzięczny ze zdecydował się wziąć udział w moim szalonym planie zamiast mnie od niego odwodzić. Obydwoje schowaliśmy nasze smartfony i podeszliśmy do białych drzwi na końcu korytarza oznaczonych numerem sto dziewiętnaście. Upewniliśmy się, że nikt nas nie obserwuje i weszliśmy do środka. Już po pierwszej wiadomości od Francesca wiedziałem, że typ śpi na pieniądzach więc wiedziałem, że pewnie cały dom jest urządzony tak, aby każdy element w nim podkreślał bogactwo jego gospodarza. Pomieszczenie za drzwiami było utrzymane w kolorach bieli i beżu. Przed nami ukazała się ogromna przestrzeń, którą wypełniała duża, zaokrąglona kanapa, która była w stanie pomieścić dziesięć osób, połyskujący stolik stojący naprzeciw niej i trzy profilowane fotele ustawione tak, aby bez problemu sięgnąć do stolika. Za tą strefą mieściła się część jadalniano – rozrywkowa, w której ustawiony był długi stół na tyle samo osób i stanowisko do gry w piłkarzyki i bilarda.

- Może też sobie taki sprawimy? – odezwałem się do Antonia. – Akurat będzie co robić wieczorami, kiedy skonsumujemy kilka butelek wina – roześmiałem się. Ta niepozorna rzecz pozwoliła mi się choć trochę rozluźnić.

- Najpierw musiałbyś pozbyć się tych wszystkich gratów, które masz we wszystkich pokojach. W niektórych ciężko nogę postawić, a co dopiero taki stół – skwitował mnie Tonio. Takimi komentarzami zapełniał mi lukę po ojcu, którego miałem jedynie w teorii.

SantosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz