ROZDZIAŁ 3

21 1 4
                                    

BAL

FRANCESCO: Ten typ naprawdę nie wie co robić z pieniędzmi. Złoty papier

toaletowy?????? Kto chce tracić hajs na takie pierdoły...

GUILLERMO: Jeden skok więcej i sam zaczniesz kupować takie bzdety.

SOFIA: @Carlos @Antonio jak wam idzie? Za ile będziecie?

JA: Jakoś do pięciu minut. Właśnie przejeżdżam przez jakieś osiedle więc nie wiem dokładnie.

SOFIA: Ok. Pewnie będziesz trochę zaskoczony, ale GPS Cię dobrze poprowadzi.

Popatrzyłem przez chwilę na ostatnią wiadomość Sofii i zablokowałem telefon. Co miała na myśli? Rozglądałem się uważnie po okolicy, która zdecydowanie nie należała do najtańszych. Wszystkie domy znajdujące się przy tej ulicy aż ociekały luksusem i nowoczesnością. Obracałem się w takim środowisku już dłuższy czas, ale mimo to nadal nie potrafiłem przywyknąć do takiego stylu. Dużo bardziej gustowałem we włoskich, rustykalnych klimatach. Prawie każdy z mijanych domów wyglądał tak samo. Biała, duża bryła o bliżej nieokreślonych kształcie, wielkie okna, mnóstwo świateł, duże baseny i fontanny przed wejściem do budynku. Prawie zapomniałbym o porsche na każdym podjeździe. Poczułem, że samochód, którym jadę nieco zwolnił więc domyśliłem się, że cel mojej dzisiejszej wizyty jest już blisko. Przez okno zobaczyłem kilkadziesiąt samochodów ustawionych wzdłuż ulicy co tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Czarne maserati, kilka aut marki Porsche, Aston Martin...ten wieczór naprawdę zapowiadał się grubo.

- Jesteśmy – usłyszałem głos kierowcy. – To ten dom po prawej stronie. Miłej zabawy. I gdyby chciał Pan wracać wcześniej bardzo proszę o kontakt. Oczywiście przyjadę – Salvatore pokusił się nawet na wynajęcie prywatnych kierowców co akurat było bardzo miłe z jego strony. Nie musiałem się przejmować transportem, o który było dość trudno w tej okolicy. Od centrum miasta dzieliło nas prawie dziesięć kilometrów.

- Dziękuję. Będę się kontaktował w razie potrzeby, choć musi Pan wiedzieć, że ja zawsze zostaję do końca – na co mrugnąłem porozumiewawczo do mężczyzny i opuściłem samochód. Czułem się być wyróżnionym i szczególnym gościem. Patrząc na ilość zaparkowanych aut raczej mało, która osoba tam mogła liczyć na prywatnego szofera z czarnym Rolls Royce'm. Przed wejściem przystanąłem na chwilę, aby poprawić swoją marynarkę. Tego wieczoru postawiłem na bordowy garnitur, który idealnie współgrał z moimi ciemnymi włosami i czarnymi oczami. Do kompletu dobrałem koszulę pod kolor moich oczu i krawat o tej samej barwie. Ostatni raz przeczesałem swoją gęstą burzę włosów i ruszyłem w stronę schodów wyłożonych czerwonym dywanem.

Początkowo sądziłem, że dzisiejsza impreza naprawdę odbędzie się w kasynie. W międzyczasie okazało się, że niejaki Henric Salvatore nie chciał tracić czasu na dojazdy i zbudował jedno we własnym domu. „Tylko dla wybranych" jak sam dodał w rozmowie przez telefon. Przemierzając kolejne stopnie zobaczyłem kolejne grupki ludzi gromadzących się przy drzwiach i w ogrodzie. Gdzieś między nimi zauważyłem znajomą mi już burzę włosów o odcieniu platyny i czerni. Przystanąłem przy drzwiach i z kieszeni marynarki wyjąłem paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego i przeczesałem ręką swoje kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki.

- Dobry wieczór. Ma Pan ognia? W pośpiechu zapomniałem wziąć zapalniczkę.

- Tylko pod warunkiem, że również się Pan podzieli – uśmiechnął się porozumiewawczo Antonio. To był jeden z elementów naszego planu na dzisiejszy wieczór. Ludzie Salvatore'a nie mogli się dowiedzieć, że się znamy, ale w środku chcieliśmy być razem. Tak na wszelki wypadek. Dlatego prośba o zapalniczkę i wspólne palenie było dobrym, niepozornym pretekstem, aby zacząć rozmowę i wejść do środka we dwójkę.

SantosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz