✧Rozdział 10✧

418 19 55
                                    


GUYS TAKIE SZYBKIE INFO, W ROZDZIALE JEST KILKA SCEN TIRU RIRU (haha wiecie segz), WIĘC JEŚLI NIE CHCECIE O TYM CZYTAĆ, PO PROSTU OMIŃCIE FRAGMENTY W KTÓRYCH ON WYSTĘPUJE, MILEGO CZYTANIA<3

CRINGE ALLERT BTW

------------------------------------------------------------------------------------------


Rudzielec bezmyślnie objął Osamu. Jego dusza wypełniona była szczerym współczuciem w stronę chłopaka. Tak bardzo chciał móc zabrać część jego bólu i odcierpieć za niego. Żałował całym sercem, że nie jest teraz w stanie mu pomóc, a jedyne co może zrobić to trzymać go blisko siebie i milczeć.

-Osamu proszę, nie płacz- otarł kciukiem jego łzy.- Jesteś naprawdę silny. Podziwiam cię, że tyle wytrzymałeś. Jestem z ciebie dumny, że jeszcze żyjesz-nieświadomie pocałował wyższego w czoło.- Chodźmy do mnie, wytrzeźwiejesz, uspokoisz się i prześpisz. Zaparzę ci melisę-Nakahara był taki ciepły w stronę szatyna. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się okazać drugiej osobie takiej ilości empatii. Przeszedł dziś samego siebie.

Niziołek złapał dłoń wyższego i zaprowadził bezpiecznie do swojej kamienicy, trzymając mocno jego rękę, by ten nie stracił równowagi przez ilość spożytego alkoholu.

-To na pewno nie będzie problemem? Nie chce się wpraszać mały.

-Uh pacnij się w łeb. Jesteś w okropnym stanie, nie zostawiłbym cię tam teraz.

-Od kiedy jesteś taki hojny?-zapytał lekko drżącym głosem z nadzieję, że rudzielec się z nim podroczy.

-ZAMKNIJ SIĘ JUŻ I CHODŹ ZANIM SIĘ ROZMYŚLĘ ALKOHOLIKU.

Dotarli pod drzwi mieszkania. Może gdyby przyszli odrobinkę później cała farsa, która zaraz miała się wydarzyć nie zyskałaby prawa do zaistnienia. Pod azylem Chuuyi siedział Isaac.

-Nakahara! DLACZEGO MNIE ZABLOKOWAŁEŚ?- doskoczył do niższego i przyparł do ściany, podduszając przy tym prawą ręką.-Jesteś taki słodki...proszę zacznijmy od nowa, nie umiem się na ciebie gniewać w nieskończoność kochanie. Ja nie jestem na ciebie zły za to, że urzędujesz z tym idiotą z zespołu. Po prostu dajmy sobie szansę!-już miał skraść pocałunek z delikatnych ust rudzielca, gdy Dazai niespodziewanie dołożył mu z całej siły w twarz.

-Odsuń się od mojego rudzielca, bo skończy się do dla ciebie źle kretynie-zarządził.

-Twojego? Czyli jednak coś cię łączy z tym idiotą tak?!- z nosa blondyna poczęła lecieć krew. Po chwili bezczynności niespodziewanie wystartował w stronę bruneta, rzucając się na niego z pięściami.

-Przestańcie!-przerażony niziołek nie wiedział co powinien zrobić.

Dazaiowi udało się popchnąć napastnika na tyle mocno, że ten spadł ze schodów i stracił przytomność. Niestety, szatyn wyszedł z tej sytuacji dość poobijany.

-Matko ty tempa makrelo! Spójrz co ci zrobił! Przestań wdawać się w bójki!-niższy wepchnął go do mieszkania zamykając za sobą drzwi na trzy spusty.

-Aż tak się o mnie martwisz maluszku?~-wszedł do kuchni i począł szukać opatrunków we wszystkich możliwych szufladach.

-Cholernie!-przyznał w końcu.

-To takie słodkieee rudzielcu-znalazł wreszcie kilka plasterków i począł oklejać nimi skórę.

-Poczekaj, rany należy zdezynfekować, daj mi to- rudzielec przejął inicjatywę i postanowił zająć się ranami wyższego.

My Guitarist- Soukoku Music AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz