MARIGOLD
TERAZ
Ostatnie cztery dni upłynęły mi spokojnie. Nie spotkałam ani razu więcej ani Willarda, ani małego Rhodesa. Odbywałam wieczorne zmiany w sklepie z vinylami należącego do rodziców Alexa, w dodatku dostałam się na upragnione studia aktorskie. Mogłam więc nabrać oddechu i przede wszystkim spróbować jakkolwiek zaaklimatyzować się w ogromnym Nowym Jorku.
Teraz siedzę na fotelu przeznaczonym dla publiczności w sali teatralnej i słucham jednym uchem tego, o czym mówi kobieta prowadząca zajęcia. Zajmuję miejsce w czwartym rzędzie, dlatego siedzący obok mnie Alex co jakiś czas swobodnie coś do mnie szepcze.
– No nie – wzdycha z udręką, więc spoglądam na niego pytająco.
– Co jest?
– Nie słyszałaś? – Chłopak unosi brew.
Uśmiecham się przepraszająco.
– Zawiesiłam się. Co się stało?
Alex przesuwa końcem długopisu po dolnej wardze.
– Będziemy musieli odegrać dowolne sceny w parach – tłumaczy.
– To cię tak zmartwiło?
– Pary będą losowane.
– Och – wyduszam.
Napieram zębami na wargę. Wbijam wzrok w kobietę prowadzącą zajęcia. Jest starej daty, ciągle potyka się o swoją sięgającą podłogi pstrokatą sukienkę, poprawia okulary tkwiące na nosie oraz krąży po scenie tam i z powrotem. Wszyscy skupiają się na tym co mówi, a światło tylko jednego reflektora opada na deski podestu, przez co atmosfera w sali jest dość kameralna.
Opieram plecy o oparcie fotela i czuję, jak kiełkuje we mnie delikatna obawa, bo słyszę, że to zadanie ma nas ze sobą zintegrować. Nieznaczny grymas wpełza mi na twarz. Ledwo udało mi się przełamać i dopuścić do siebie chociaż w maleńkim stopniu Alexa.
A teraz mam współpracować z kimś... zupełnie obcym?
Weź się w garść. Chociaż udawaj, że jesteś normalna.
Poprawiam się nerwowo na siedzeniu i uciekam spojrzeniem gdzieś w bok. A gdy to robię, mój wzrok jakby mimowolnie pada na postać siedzącą kilka rzędów wyżej, ubraną w czerń i patrzącą wprost na mnie. Moje źrenice na pewno rozszerzają się nienaturalnie, a oddech grzęźnie gdzieś w płucach. Ponieważ on tu jest. Ale jak to... wcześniej go nie było.
Myślałam, że nie dostał się na te studia.
A jednak się myliłam.
Jest niewzruszony. Jego oczy są obojętne, gdy śledzą mimikę mojej twarzy. Willard siedzi w wygodnej pozycji i nie otacza się nikim. Pewien mrok zdaje się emanować od jego osoby, kiedy patrzymy na siebie bez słów. Aż w końcu przerywam nasz intensywny kontakt wzrokowy czując, jak cała przesiąkam do cna czystym niepokojem, a mój żołądek robi fikołka.
Zwieszam głowę, skrywam ją pod warstwą czarnych włosów i zaczerpuję wdech.
Cholera jasna.
– Marigold? – troskliwy głos Alexa wytrąca mnie z chwilowego transu.
Podrywam brodę i krzyżuję z nim spojrzenie. Jednocześnie wycieram nieco spocone dłonie o szorstki materiał swoich spranych jeansów.
– Tak?
– Za kim się tak oglądasz? – docieka.
Rozchylam nieznacznie usta. Zauważył?
CZYTASZ
Colliding Lies [W SPRZEDAŻY]
ActionKsiążka zostanie wydana latem tego roku. Manipulant 2023