Rozdział 3

795 57 18
                                    

MARIGOLD

TERAZ

Ostatnie cztery dni upłynęły mi spokojnie. Nie spotkałam ani razu więcej ani Willarda, ani małego Rhodesa. Odbywałam wieczorne zmiany w sklepie z vinylami należącego do rodziców Alexa, w dodatku dostałam się na upragnione studia aktorskie. Mogłam więc nabrać oddechu i przede wszystkim spróbować jakkolwiek zaaklimatyzować się w ogromnym Nowym Jorku.

Teraz siedzę na fotelu przeznaczonym dla publiczności w sali teatralnej i słucham jednym uchem tego, o czym mówi kobieta prowadząca zajęcia. Zajmuję miejsce w czwartym rzędzie, dlatego siedzący obok mnie Alex co jakiś czas swobodnie coś do mnie szepcze.

– No nie – wzdycha z udręką, więc spoglądam na niego pytająco.

– Co jest?

– Nie słyszałaś? – Chłopak unosi brew.

Uśmiecham się przepraszająco.

– Zawiesiłam się. Co się stało?

Alex przesuwa końcem długopisu po dolnej wardze.

– Będziemy musieli odegrać dowolne sceny w parach – tłumaczy.

– To cię tak zmartwiło?

– Pary będą losowane.

– Och – wyduszam.

Napieram zębami na wargę. Wbijam wzrok w kobietę prowadzącą zajęcia. Jest starej daty, ciągle potyka się o swoją sięgającą podłogi pstrokatą sukienkę, poprawia okulary tkwiące na nosie oraz krąży po scenie tam i z powrotem. Wszyscy skupiają się na tym co mówi, a światło tylko jednego reflektora opada na deski podestu, przez co atmosfera w sali jest dość kameralna.

Opieram plecy o oparcie fotela i czuję, jak kiełkuje we mnie delikatna obawa, bo słyszę, że to zadanie ma nas ze sobą zintegrować. Nieznaczny grymas wpełza mi na twarz. Ledwo udało mi się przełamać i dopuścić do siebie chociaż w maleńkim stopniu Alexa.

A teraz mam współpracować z kimś... zupełnie obcym?

Weź się w garść. Chociaż udawaj, że jesteś normalna.

Poprawiam się nerwowo na siedzeniu i uciekam spojrzeniem gdzieś w bok. A gdy to robię, mój wzrok jakby mimowolnie pada na postać siedzącą kilka rzędów wyżej, ubraną w czerń i patrzącą wprost na mnie. Moje źrenice na pewno rozszerzają się nienaturalnie, a oddech grzęźnie gdzieś w płucach. Ponieważ on tu jest. Ale jak to... wcześniej go nie było.

Myślałam, że nie dostał się na te studia.

A jednak się myliłam.

Jest niewzruszony. Jego oczy są obojętne, gdy śledzą mimikę mojej twarzy. Willard siedzi w wygodnej pozycji i nie otacza się nikim. Pewien mrok zdaje się emanować od jego osoby, kiedy patrzymy na siebie bez słów. Aż w końcu przerywam nasz intensywny kontakt wzrokowy czując, jak cała przesiąkam do cna czystym niepokojem, a mój żołądek robi fikołka.

Zwieszam głowę, skrywam ją pod warstwą czarnych włosów i zaczerpuję wdech.

Cholera jasna.

– Marigold? – troskliwy głos Alexa wytrąca mnie z chwilowego transu.

Podrywam brodę i krzyżuję z nim spojrzenie. Jednocześnie wycieram nieco spocone dłonie o szorstki materiał swoich spranych jeansów.

– Tak?

– Za kim się tak oglądasz? – docieka.

Rozchylam nieznacznie usta. Zauważył?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Colliding Lies [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz