Rozdział VIII

9 1 4
                                    

Koniec wycieczki do Grecji. Było fajnie, ale już starczy. W autobusie (Tutti zarezerwowała siedzenia z tyłu). Próbowaliśmy się zastanawiać nad tą wskazówką, ale ryczało Disco polo. Serio?! Jestem tolerancyjna, ale "Miłość w Zakopanem" Sławomira to już szczyt moich możliwości, a potem wjechała jeszcze piosenka z wiadomą bułką paryską i już się załamałam. A jeszcze Dżeki znowu pokazywał nam jakiś samochód. Myślałam, że zaraz tu kogoś zamorduję, i miałam ku temu coraz lepszą okazję. Zrzucić bagaż,  zatłuc nożem do mała, wydłubać oczy szczoteczką do zębów czy może torturować ich Chopinem? Niestety jechaliśmy autobusem piętrowym. Dlaczego  niestety? Pewni idioci jakimś cudem wrzucili ciastka (jeżyki) do silnika. Cóż, zadymiło się i zgasło. Słabo? Nawet bardzo. Utknęliśmy gdzieś w Serbii z bandą ćwierćinteligentów, kierową z piwnym brzuszyskiem i trzema nauczycielkami nieumiejącymi nas przywołać do porządku. A Dżeki znów z samochodem! Nawrzeszczałam na niego. A on na to:

-Nie chodzi mi o piękne auto. Popatrz, to  A7 Sportback Qu. 50 TDi MR'18 4G w kolorze fuksji cały czas za nami podąża. A teraz też się zatrzymało, mimo  że wszyscy nas wyprzedzają. Obserwuję je już od 3 godzin.

 Oh, shit! Chyba nas śledzili. Ale serio, wyobraziłam sobie teraz tych facetów w garniturkach otoczonych różem, z dyndającą zawieszką jednorożcem i wybuchnęłam śmiechem. 



W końcu nie mieli wyboru, bo wszyscy na nich trąbili, więc ruszyli dalej Nie widzieliśmy ich już więcej.


Złote canoeWhere stories live. Discover now