24. Emma

8.6K 307 46
                                    

Otworzyłam szybko drzwi garderoby i pędem do niej wbiegłam. Na wieszakach miałam setki cudownych sukni, ale ta musiała być czymś więcej. Miała być długa i seksowna, prowadząca do tego, że każdy by się ślinił na sam mój widok. Otworzyłam jedną z szuflad i wyciągnęłam z niej koronkowe, czerwone majtki. Po dłuższej chwili namysłu zdecydowałam się na suknię od francuskiego projektanta, której nie miałam na sobie ani razu. Była bez pleców, a z przodu miała ogromny dekolt, który ledwo zakrywał piersi. Do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą od Louboutina, i złota biżuteria, którą dostałam od Damona na początku naszej znajomości.

Wyglądałam bardzo dobrze. Wieczorowy makijaż, włosy upięte w kok, krwistoczerwone paznokcie, mocne perfumy i kopertówka, tworzyły coś... Tworzyły mokry sen każdego faceta.

Wyszłam szybko z garderoby i spojrzałam na Lu, która siedziała na moim łóżku. Miała na sobie długą, połyskującą, zieloną sukienkę z dekoltem, która wyglądała na niej wręcz idealnie. Przyjaciółka spojrzała się na mnie z szerokim uśmiechem, a następnie pisnęła.

- Wyglądasz cudownie! O Mój Boże, Em! - wstała i prawie zachłysnęła się powietrzem. - Ja pierdolę, ten dekolt z tej perspektywy wygląda jeszcze lepiej! Chyba zastanowię się nad swoją orientacją seksualną.

Zaśmiałam się i przytuliłam ją, uważając na swój jak i jej wygląd.

- Ty też wyglądasz jak seksbomba, kobieto! - taksowałam ją wzrokiem. - Mamy już ósmy cud świata - zażartowałam.

- Dziewiąty i dziesiąty - poprawiła mnie. - Nie dam ci zapomnieć o sobie, wyglądasz zbyt seksownie.

- Oh, no dobra - podniosłam z łóżka jej kopertówkę, a następnie podałam przyjaciółce. - Chodź już, bo musimy jechać na lotnisko. Za osiem godzin impreza, a my i tak ledwo zdążymy dolecieć do Filadelfii.

- Damy radę. Kto jak nie my? Proszę cię, Em - odwróciła się w stronę drzwi od łazienki. - Idę jeszcze szybko siku, idziesz ze mną?

- Dobra, ale szybko - poszłam za nią. - Dwa miesiące w tym mieście nauczyły mnie, że o tej godzinie są korki.

Zaśmiała się, ale moment później spochmurniała.

- To już dwa tygodnie, prawda? - usiadła na toalecie.

- Dwa, a ja cały czas mam przed oczami Costanzę, która patrzyła na Damona rozmarzonym wzrokiem. Cholera, chwilę wcześniej wyjawiłam mu prawdę, a gdy tylko ich usłyszeliśmy, zrobił się dla mnie oschły. To nie był mój Damon, Lu.

- Oh, Em... Nawet nie wyobrażam sobie, jak musi cię to boleć.

- A nie powinno, Lu. Nie powinno, prawda?

- Em...

- Lu.

Naparła zębami na wargę, po czym powoli pokiwała głową.

- Nie, Emmo. Ale ty go cały czas kochasz.

                                          ***

Stałyśmy obie pod ścianą pijąc szampana z kieliszków i obserwując ludzi, którzy należeli do tak zwanej elity. Był tu na przykład James Solares z żoną, Christian Licallo ze swoją, rodzina Camerro, oraz... Damon i rodzina Balducci.

- O wow, jeszcze się nie pozabijali - Lu cmoknęła i wzięła kolejny kieliszek. - Ale Christian Licallo jest nieźle wkurwiony.

- A jego żonka wygląda, jakby w ogóle nie była w ciąży i nie urodziła kilka miesięcy temu - ilustrowałam ją wzrokiem.

- Ty też nie wyglądasz - dźgnęła mnie łokciem w bok.

- Ale ona urodziła kilka miesięcy temu. Do interesów wróciła już po dwóch tygodniach, skubana. - westchnęłam. - Trzeba przyznać, że jest ładna.

Ladies and gentlemen, it's meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz