18. Komuś wyprało mózg

14 0 0
                                    

To co dobre zawsze cholernie szybko się kończy. Powrotny lot z Paryża nastąpił szybciej niż się spodziewałam. To jednak nie znaczyło, że wracałam do nauki. Na sobotę zapowiedziana była kolejna wielka impreza u Matta i Oscara. Dzięki temu tydzień był bardziej kolorowy.

Siedziałam właśnie przy stoliku na szkolnej stołówce pytając Unę z jakiś słówek. Chłopaki razem z Melanie rozmawiali o meczu a Hailie i Lizzy komentowały obściskującą się na drugim końcu stołówki parę. Wszystko było naprawdę idealne. Ten moment zepsuć musiała niestety nie kto inny a moja ulubiona Daniela i to jeszcze nie sama tylko ze swoją wielką przyjaciółką Bell.

-Una, pani Herrowi prosi cię na chwile do sali 45b - powiedziała. Chiner wstała i razem z Bell poszła w stronę sali do historii. Daniela jak stała tak stała.

-Matt - zacząła chyba słodszym głosem niż wcześniej - podobno robicie imprezę w ten weekend. Chłopak pokiwał głową. Nie mam pojęcia, w którym momencie ta szmata dosiadła się do nas.

-Laska, nie pozwalasz sobie? - wtrąciła Lizzy gdy Daniela zjadła jej jedną frytkę.
-Sory młoda - ta tylko przewróciła oczami. Dzięki bogu zadzwonił dzwonek więc nie musiałam spędzać w towarzystwie tej dziewczyny ani chwili dłużej. Maven postanowił odprowadzić mnie pod salę więc dzięki temu mogłam popatrzeć sobie na zazdrosną Danielę.

-Jak ona mnie denerwuje - jęknęłam wkurzona. -Mnie też, Ver, ale spokojnie, nie zmiecie cię z planszy.
-No myślę. Prędzej wybierzesz Veronicę niż ją.
-Akurat jeśli miałbym wybierać pomiędzy nimi to Verę bym wybrał więc masz rację. Ale i tak zawsze wybiorę ciebie.

Kochany mój

Doszliśmy do sali więc chłopak pocałował mnie w czoło i poszedł na swoje lekcje. Przypomniałam sobie, że na moim miejscu była kiedyś Veronica ale Oscar nie chciał o niej pamiętać. Wolał zapomnieć.

Ja już wkrótce miałam się dowiedzieć, że nie będę w stanie zapomnieć o nim. Bo pierwsza miłość zostaje z nami na zawsze.

***

Nie wiem o czym myślałam mówiąc, że impreza będzie zarąbistym pomysłem. Od dwóch godzin starałam się w coś ubrać. W końcu udało mi się wymyśleć w miarę ładną stylizację. Miałam na sobie różową sukienkę z jakimiś falbankami i w chuj wysokie różowe szpilki. Włosy zakręciłam i zrobiłam sobie ładny makijaż. Siedziałam nad nim godzinę.

Lizzy także wyglądała uroczo.
-Jezu strasznie się ciesze - powiedziała gdy we dwie schodziłyśmy po schodach.

-No nie wiem młoda, czy cie wypuszczę - usłyszałyśmy z kuchni głos mamy. - Lizzy przypominam, że masz 15 lat.

-No tak ale mamo, Eva też będzie.

Japierole.

-Dobra już dobra tylko pilnuj jej tam, Veri - krzyknęła mama.

W końcu wyszłyśmy z domu. Po Lazy przyjechał Gabriel więc stwierdziłam, że zabiorę się z nimi.

-Oh kogo to moje oczy widzą?  Verity Bleaur - przywitał się.

-Gabriel... - zaczęłam. Ja nawet nie wiem jak on się nazywa.
Chłopak zaśmiał się a następnie wyjechał z podjazdu.
-Czuję, że to będzie zarąbista impreza- stwierdziła Lazy.

No dla kogo była dla tego była.

***

-Ślicznie wyglądasz - stwierdził Maven podając mi kubeczek z alkocholem. Mimo wysokich butów był wyższy ode mnie.

Verity IssuesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz