-Jak tam po wczorajszym czym? - zapytał Oscar.
-Po imprezie - odparłam szybko a następnie zwróciłam się w stronę Gabriela. - Dobrze.
-To dobrze. Co się stało twojej siostrze?
No chyba nie mój drogi. Najpierw odwalasz takie akcje a potem przychodzisz z kwiatami jak gdyby nic i pytasz co się jej stało.
-Wiem co zrobiłeś. Kurwa nie pozwolę ci zranić jej kolejny raz więc wypierdalaj - powiedziałam przewracając oczami.
-Nie chciałem. To ona mnie pocałowała. Poza tym z Lizzy nawet nie jesteśmy razem więc...
-Zamilcz - nie dałam mu dokończyć.
-To, że nie jesteście razem nie oznacza, że jej nie zależy i ją to nie zabolało- dodał Maven.
-Gdyby jej zależało to by mi wybaczyła. To ona mnie pocałowała. Poza tym po chuj ja wam się tłumaczę.
-Jezu Gabriel ty nic nie rozumiesz - westchnęłam.
-Rozumiem kurwa. Młoda jest wkurzona bo myśli, że całowłem się z inną ale wystarczy, że jej to wytłumaczę, pogodzimy się i będzie okej.
Boże... jaki on był tępy. Myślał, że Lizzy tak po prostu przyjmie przeprosiny. GL zranił ją już wystarczająco wiele razy.
-Usiądź - wskazałam na kanapę w salonie. Chłopak razem z Oscarem skierowali się we wskazaną przeze mnie stronę.
-Chcesz mi scenariusz napisać co mam powiedzieć czy nakazać żebyśmy się dziś czasem nie przespali. Spokojnie ja to wszystko wiem. Zrozum w końcu, że ja wiem wszystko.
-Są rzeczy o których nie wiedzą nawet dealerzy.
-To znaczy?
-To znaczy uczucia.
Znałam moją siostrę przez 15 lat. Wiedziałam kiedy ktoś jej się podoba. Gabriel zranił ją wiele razy ona mimo to zawsze do niego wracała. Zależało mu. W końcu gdyby tak nie było nie siedziałby tu teraz z chęcią rozmowy z moją siostrą. On po prostu nie rozumiał tych uczuć jakimi darzyło go dziewczyna.
Gabriel westchnął.
-Rozumiem, że nie dasz mi z nią porozmawiać. Przekaż kwiaty i powiedz żeby się odezwała jak będzie gotowa.
Pokiwałam głową a chłopak wstał. Gdy stał już w drzwiach odwrócił się.
-W sobotę mam urodziny, wpadnijcie - oznajmił jakby to było oczywiste.
-Do zobaczenia, Verity - wyszedł.
-Czekaj bo chyba nie zrozumiałem. Czy GL zaprosił cię za swoje urodziny?
Jezu to było na maxa dziwne.
-Pójdę dać jej te kwiatki - zignorowałam pytanie chłopaka.
-Ver, łączy cię coś z Gabrielem?
Zatrzymałam się. Dla mnie to też było dziwne, że dealer zaprosił mnie na urodziny a mój chłopak pyta się czy coś mnie z nim łączy. Aż tak się wczoraj po wczoraj wkurzył, że śmiałam posiedzieć z nim chwile. Jezu czy on mi ufał w ogóle?
-Nic mnie z nim kurwa nie łączy. To tylko mój znajomy, kochaś mojej siostry.
-Nie wygląda.
-Nie wiem Oscar jak to wygląda. Moim zdaniem mi kurwa nie ufasz. Mówię ci, że nic mnie z nim nie łączy. Nie wiem po co zaprosił mnie na te urodziny więc się go zapytaj a nie. Nie wiem.
-Nie chce się znowu kłócić Verity. Przecież przed chwilą się pogodziliśmy.
-No to jak ci mówię, że nic mnie z nim nie łączy to tak jest.
Nie dałam mu nic powiedzieć kierując się na górę do pokoju siostry.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że skoro Gabriel ma 20 lat to w tym roku obchodzi swoje 21 urodziny co oznacza, że jest starszy od Lizzy o 6 lat. Chore.
-To od GL'a - powiedziałam kładąc bukiet na biurku. Dziewczyna leżała na łóżku z głową w poduszce więc usiadłam koło niej.
-Powiedział żebyś zadzwoniła jak będziesz gotowa.
Wiedziałam, że siostra potrzebuje chwili dla siebie dlatego wyszłam z pokoju zostawiając ją samą. Gdy weszłam do pokoju spojrzałam na telefon. Miałam dwie nieodczytane wiadomości.
Oscar
Pogadamy jutro, okej?Hailie
Mel pyta czy nie wyszłybyśmy gdzieś jutro w 4?Naprawdę nie miałam siły na jeszcze jedną kłótnię z ważną dla mnie osobą a wiedziałam, że dziewczyny chcą z nią pogadać o tym pocałunku z imprezy. Moje myśli momentalnie pokierowały się do GL'a, a później woreczka, który od niego dostałam. Spojrzałam na szufladę, w której się znajdował. Wiedziałam, że nie mogę wziąć bo byłam na lekach. W końcu znalazłam jakąś paczkę papierosów więc wzięłam jednego i otworzyłam okno.
***
Nazajutrz wstałam wcześniej aby spotkać się z dziewczynami w naszej ulubionej kawiarni. Zaskoczyło mnie to, że Lizzy wstała z łóżka z pytaniem czy gdzieś wychodzę. Ja także czułam się lepiej. Całe ciało nie bolało mnie już tak bardzo co sprawiło, że przynajmniej mogłam chodzić swoim naturalnym tempem.
O wskazanej godzinie przyjechałam na miejsce. Oczywiście nasz ulubiony stolik zajęła już Una.
-Hej, Veri. Jak się czujesz po tym zdarzeniu z imprezy? Przepraszam, że cię wczoraj nie odwiedziłam ale po prostu miałam pewne sprawy z rodzicami do załatwienia za miastem. Wiesz studia i te sprawy.
Właśnie, studia. Bardzo dobrze wiedziałam na co idę i gdzie. Wiedziałam, że Una idzie na Harvard. Dziewczyna marzy o tym od dziecka i całe życie dążyła do spełnienia tego marzenia.
-Jasne rozumiem. Czuję się już dobrze więc git.
Przyjaciółka pokiwała głową a następnie westchnnęła.
-Musimy pogadać z Hailie. Stresuje mnie to.
-Wiem, mnie też.
W końcu zjawiła się Melanie i Hailie dla której tak naprawdę się spotkałyśmy. Przywitałyśmy się, złożyłyśmy zamówienie i chwilę pogadałyśmy.
-Okej, Hailie - powiedziała w końcu Mel. - Chcesz nam coś powiedzieć?
-Em...nie.
-A to? - pokazałam jej telefon ze zdjęciem jej całującej się z tym typem.
Blondynka westchnęła.
-Matt nie jest tą osobą ale on też nią nie jest.
-To znaczy?
Dziewczyna poprawiła swoją niebieską bluzę i wypiła łyk tej stukalorycznej kawy.
-No więc jest taki chłopak, który i się podoba. I nie jest to Matt.
Mogą być jakieś błędy bo mi się nie chciało sprawdzać więc sorki i może jeszcze kolejny rozdział w tym tygodniu będzie, zobaczymy.
Kocham was i do następnego.