~ Chapter 8 ~

146 23 10
                                    

Następnego dnia po obudzeniu się, Ominis złapał się za głowę gdy zrozumiał co się stało poprzedniego dnia. 
Zmarszczył brwi i uderzył się parę razy w czoło z otwartej dłoni czując jak przechodzi go po chwili dreszcz spowodowany zażenowaniem.
Pozwolił dłoni przejechać po całej długości swojej twarzy i westchnął ciężko.
Weź się w garść.
Zacisnął pięści i zerwał się z łóżka spoglądając na zegar. Było już dawno po śniadaniu, ba, nawet po zajęciach. 
Miał mocny sen i szczerze mówiąc był w szoku, że nikt nie przyszedł go obudzić.
Przebrał się szybko w komplet składający się z szarej marynarki, spodni i czarnych, lakierowanych butów, po czym złapał za swoją różdżkę i ruszył w kierunku wyjścia zapominając kompletnie o pelerynie którą nosił.
Z każdym krokiem przypominało mu się coraz więcej. Pocałunki, dłonie chłopaka splecione z jego własnymi, gorące oddechy i..
- Avery.. - syknął do siebie pod nosem zaciskając zęby z narastającej złości, która zaraz rozsadzi mu głowę.
Musiał powiedzieć o tym Sebastianowi, gdy tylko rozprawi się z Garrethem. 
Chodził tak po całym zamku z nadzieją że nawołując jego imię chłopak się odezwie, jednak nic takiego się nie działo. 
- Tch - prychnął po czym skierował się do Krypty. Tym razem jednak przeczucie go nie zawiodło. Czuł że Sebastian tam będzie i tam też był.
Ale niestety, nie był tam sam.
- Ominis?! - powiedział nagle zaskoczony Sebastian który odskoczył od swojej dziewczyny jak oparzony. 
Ta tylko spojrzała na chłopaka stojącego w przejściu i uśmiechnęła się szyderczo. Żałowała, że Gaunt nie mógł jej zobaczyć.. tym bardziej, że właśnie przerwał im w gorącym pocałunku.
- Czego tu szukasz? - spytała krzyżując ręce na piersi i wysunęła nogę nieco do przodu.
Sebastian tylko posłał jej ostrzegawcze spojrzenie po czym znów przeniósł je na przyjaciela.
- Sebastian, odsuń się od niej. Nie wiem dokładnie co zamierza, ale na pewno nic dobrego. Słyszałem jak chce zdobyć od Garretha eliksir w zamian za skłóce-
- Ominis. - powiedział nagle Sebastian, przerywając tym samym chłopakowi - Najpierw nie masz czasu za mną porozmawiać, unikasz mnie, Garreth nie odstępuje Cię na krok, a teraz przychodzisz tu jak gdyby nigdy nic i jeszcze nagadujesz na Avery. Co jest z Tobą nie tak?! - wskazał na niego palcem wyraźnie zdenerwowany. 
Ominis nie mógł tego zobaczyć, ale wystarczyło że słyszał jego głos by móc sobie to wyobrazić.
- Posłuchaj mnie do cholery! Avery chce-
- Nie obchodzi mnie co chce. Co ty chcesz. Bo jak ja chciałem z Tobą porozmawiać, to wybrałeś z kim wolisz spędzić czas. Więc pozwól, że teraz ja wybiorę. - warknął i złapał dziewczynę za rękę.
- Ominis Gaunt, chyba słyszałeś co powiedział Twój.. przyjaciel - powiedziała nagle, nie tracąc wrednego uśmiechu z twarzy, który był równie słyszalny w jej głosie.
- Nikt Cię nie pytał o zdanie - wysyczał niewidomy chłopak i przełknął ślinę na samą myśl ich wczorajszej rozmowy - Z resztą.. - dodał po chwili ciszy - Róbcie co chcecie. Oboje. Ja Cię tylko ostrzegam. Jeśli chcesz przebywać z tak zakłamaną i egoistyczną osobą jak Avery, to proszę bardzo, droga wolna, Sebastian. 
- Tak też zrobię. Ona przynajmniej mnie rozumie - powiedział i zacisnął bardziej rękę na dłoni dziewczyny.
Ominis słysząc to, poczuł jak sztylet przelatuje przez jego serce.
Stał tak przez chwilę wstrząśnięty tym co właśnie usłyszał, po czym pokręcił głową zaczynając chodzić nerwowo od prawej do lewej jak to miał w zwyczaju.
- Hm. Okej! Czyli twierdzisz, że ja nigdy Cię nie rozumiałem! Świetnie Sebastian! Bardzo Ci dziękuje za szczerość! - warknął Ominis przez krzyk i skierował się w stronę wyjścia, pozostawiając za sobą dwójkę w kompletnej ciszy. 
Gdy wyszedł z Krypty, starał się uspokoić oddech, jednak te starania były na nic. Zaczęło mu się robić przez to słabo, gdyż serce waliło jak szalone z nerwów. 
- Ominis! - do jego uszu dotarł nagle głos Garretha. Cudownie. Prawdopodobnie jeszcze teraz on widział jak wychodzi z Sekretnej Komnaty.
- Zostaw mnie w spokoju! - warknął i ruszył przed siebie.
- Poczekaj! Wyciągnij..!
Głuchy na wołania rudowłosego, przeszedł parę metrów dalej nie używając różdżki, dlatego gdy jego noga natrafiła na jeden stopień schodów prowadzących w dół, szatyn krzyknął i uderzył głową o któryś z nich. Gdy w końcu się zatrzymał, złapał się za głowę czując jak krew spływa z jego czoła, przez brew i oko, a przez ciało przechodzi prąd.
- Na Merlina! Wszystko w porządku?! - krzyknął Weasley podbiegając do chłopaka i ukucnął przy nim patrząc na ranę na jego czole - Krwawisz! 
- Tak? Nie zauważyłem - powiedział z ironią w głosie i syknął cicho. 
Rudowłosy przyjrzał mu się przez chwilę i dopiero teraz zorientował się, że wokół nich zebrało się niemałe grono gapiów.
- Poczekaj tu, zaraz Ci pomogę - powiedział i zerwał się z ziemi biegnąc tylko w sobie znanym kierunku. 
Ominis nie zdążył mu odpowiedzieć, gdyż totalnie go zaćmiło w tym momencie. Nigdy jeszcze nie miał tak bliskiego kontaktu z podłogą, dlatego był nieco zdezorientowany.
Słyszał tylko szepty dookoła siebie, co wcale nie pomagało mu się uspokoić. Miał za dużo na głowie, dlatego tak się stało. Różdżka też spadła gdzieś niedaleko niego, więc nawet szukanie jej po omacku nic nie dawało.
- Proszę - usłyszał nagle głos. Głos należący do..
- Leander? - mruknął, po czym poczuł jak jego dłoń jest otwierana, a następnie ktoś położył na niej jego różdżkę.
- Nie ma za co - uśmiechnął się chłopak o rudych włosach zaczesanych do tyłu. 
Jego głos był bardzo przyjemny, jednak Ominis nie mógł się na nim skupić. Ból przeszywał jego głowę, dlatego skulił się na ziemi czując co chwile mrowienie po całym ciele.
- Już jestem! - krzyknął znów Weasley i zblizył Eliksir Wiggenowy do jego ust.
Ominis momentalnie wzdrygnął się gdy usłyszał charakterystyczny dzwięk otwieranej buteleczki i korka. 
- O nie nie nie. - warknął i odsunął się od niego brudząc podłogę brudną ręką od krwi.
- Wypij to, zrobi Ci się lepiej-
- Nie! - krzyknął Ominis i złapał się znów za głowę.
- Co tu się dzieje?! - nagle w całym tym zamieszaniu pojawiła się Profesor Garlick, która gdy tylko zobaczyła niewidomego chłopaka całego we krwi, rozkazała wszystkim się rozejść po czym pomogła mu wstać - Chodź, pójdziemy na skrzydło szpitalne.
- Pójdę z wami - powiedział Leander, mierząc wzrokiem Garretha - Ty zostań - dodał.
- Dlaczego? - spytał wyraźnie oburzony.
- A musisz wszędzie za nim chodzić? - powiedział i dopiero wtedy chłopak w lokach zrozumiał, że chłopak przed nim musiał im się przyglądać już od dłuższego czasu.
- Mhmmm.. - mruknął tylko pod nosem również mu się przyglądając. 
Profesor Garlick pomogła wstać szatynowi po czym w trójkę skierowali się w napomniane miejsce.
Garreth stał i rozejrzał się po gapiach, po czym prychnął pod nosem i poszedł w stronę jednego z korytarzy sprawiając, że jego peleryna aktorsko uniosła się ku górze przy obrocie.

- Co się stało chłopcze? - spytała smutno rudowłosa piękność, gdy dotarli na miejsce. Jej warkocze spoczywały na jej ramionach, a oczy były przepełnione troską.
Mijały sekundy, a że Ominis nie umiał odpowiedzieć, Leander postanowił że się odezwie.
- Ominis kłócił się z Garrethem, najwidoczniej zapomniał użyć różdżki która pozwala mu się tu poruszać - powiedział mając przed oczami to zajście.
- Rozumiem.. - westchnęła ciężko. Widziała że było z chłopakiem od jakiegoś czasu coś nie tak, w dodatku dziś nie pojawił się na jej zajęciach, jednak wolała go już o to nie wypytywać.
- Zaraz powinna przyjść po Ciebie pielęgniarka. Proszę, odpocznij tyle ile możesz - powiedziała z troską w głosie i położyła dłoń na jego ramieniu.
Chłopak tylko kiwnął głową po czym oparł się o ścianę siedząc na jednej z ławek.
Leander przyglądał się mu po czym wypuścił powietrze z nosa.
Miał przeczucie że ta kłótnia nie była zwykłą sprzeczką i chociaż chciałby się w to nie mieszać, serce podpowiadało mu, że powinien się tym zainteresować.

Tangled Snakes | Sebastian x Ominis | +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz