Rodział 3
Po powrocie do domu poszłam do kuchni po szklankę wody. Jak na moje nieszczęście był tam mój cudowny braciszek-Nathaniel.- Wyglądasz jak szmata w tym mundurku- powiedział jak zwykle ze swoją nieprzyjemną szczerością. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam:
- Wzajemnie. -Wyszczerzyłam zęby i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam plecak pod ścianę, zamknęłam drzwi i walnęłam się na łóżko, miałam tak dość dzisiejszego dnia ze myślałam ze padnę.Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- Jęknęłam nie zadowolona z faktu że nie mogę nawet chwile odpocząć.
A moim oczom ukazała się Eve a za nią trochę niepewny Aaron.
-Co wy tu do cholery robicie?!- wykrzyczałam.
-Odwiedzamy cię. Nie widać?- powiedzieli naraz. Miałam dość tego dnia a oni jeszcze dodatkowo mnie denerwowali.
-A tak serio to Aaron ma mecz i przyszliśmy cię na niego osobiście zaprosić- poinformowała mnie Eve.
-mecz! Niby czego?- wydarłam sie.
-Koszykówki matole, nie wiesz nawet co trenuje?- zapytał z wyrzutem Aaron.
-Oczywiście ze wiem, ale nie jesteś tu nawet pare dni a już należysz do drużyny- tłumaczyłam się.- No ale mniejsza z tym. Kiedy ten mecz?
-Tak za jakieś 40 minut- mówili prawię się śmiejąc. Byłam już tak wściekła ze ledwo wytrzymywałam. A najgorsze w tym wszystkim było to ze Nathaniel z Liamem tez należeli do tej drużyny. Jezu jeżeli ci idioci tam będą to chyba nie dożyje jutra.
-Z kim gracie?- zadałam pytanie z lekkim poirytowaniem.
-Z beetles- odpowiedział zadowolony Aaron.- Czyli na pewno wygramy. Tutaj miał całkowitą racje, beetlesi byli chyba sto razi słabsi niż my bagersi wiec mieliśmy bardzo małe szanse że przegramy co niesamowicie zadowalało chłopaka.
-Dobra dajcie mi jakieś 10 minut bo muszę się przebrać, ogarnąć iii możemy jechać- powiedziałam wstając z łóżka i podchodząc do szafy. Wybrałam czarne dresy i bluzę w tym samym kolorze.
-Zaraz wracam- mówiąc to wybiegłam z pokoju i popędziłam do kuchni.
Myślałam ze padnę gdy zobaczyłam Nathaniela i Liama. Jak mnie dojrzeli uśmiech automatycznie zszedł z twarzy mojego kochanego braciszka, za to na mordzie tego drugiego imbecyla zrobił się dziwnie większy i szczęśliwszy, postanowiłam to olać.
-Cześć- powiedzieli razem.
-Pa- odpowiedziałam szczędząc w ich kierunku zęby.
-Może tak milej co?- powiedział Nathaniel.- gdzie ty się tak wybierasz.
Widziałam jak patrzy na mnie tym swoim okropnym spojrzeniem. Tak strasznie go nie nienawidziłam, zresztą ich dwóch.
-Na wasz mecz niestety, Aaron tam gra i postanowiłyśmy z Eve że pójdziemy go wspierać.
-Ach tak, a kim jest ten Aaron jeśli można wiedzieć- zapytał się Liam
-Przyjacielem ze starej szkoły. A w ogóle to co cię to interesuje- zapytałam wkurzona.
-Ej Stray nie bulwersuj się tak- odpowiedział bezczelnie. Popatrzyłam na niego moim nie zawodnym morderczym spojrzeniem. Wzięłam jabłko, zawołałam przyjaciół i pojechaliśmy na mecz.
CZYTASZ
it's not so simple
Fiksi RemajaPo przeprowadzce do domu nowego faceta jej matki, 16 Kelly Stray jest wykorzystywana seksualnie przez swojego przyrodniego brata Nathaniela. Dziewczyna powoli przestaje sobie radzić. Jednak Kally jest tak zmęczona wybrykami Nathaniela że stara się n...