Rozdział 12

3.4K 141 16
                                    


KONIECZNIE ZOSAW GWIAZDKĘ I KOMENTARZ. TO MOTYWUJE!

Dajcie znać w komentarzach lub pod hasztagiem na twitterze jak wam się podoba.

2400 słów!

Pamiętaj, komentarz motywuje i nic nie kosztuje <3

Miłego czytania <3

***

Joseph

- Tak, tak szczegóły omówimy na miejscu - mruknąłem do Martina- dzięki że znalazłeś dla mnie czas.

- Nie ma za co, stary. Znamy się zbyt długo bym ci odmówił - jego wesoły śmiech rozbrzmiał po drugiej stronie.

- Będę punktualnie. Nie przeszkadzam więcej, jeszcze raz dzięki na razie.

- Do zobaczenia - rozłączyłem się gdy tylko te słowa wybrzmiały po drugiej stronie.

Westchnąłem wsadzając urządzenie do tylnej kieszeni jeansów. Jeszcze raz spojrzałem na stosik faktur do rozliczenia i zaksięgowania. Miałem od tego ludzi, po co ja tu siedziałem? Lepsze pytanie brzmi: Na jakiego chuja mi to było?

Nie mogłem się urodzić w rodzinie, gdzie ekonomia nie jest, kurwa, najważniejsza na świecie?

Jako 7 latek miałem mówione o prawach podatkowych, polityce, podstawach z ekonomii, rozliczeniach i tak dalej. Jako 7 letnie dziecko dokładnie wiedziałem po co zostałem wydany na ten świat.

Nigdy nie lubiłem siedzieć w papierach, już jako dziecko, jak widziałem że ojciec składa na swoim biurku całe miliardy stosów papierów miałem odruchy wymiotne. A teraz sam w tym siedzę i chce mi się rzygać jeszcze bardziej.

Jedyne co mi się w tym wszystkim podoba, to kasa i władza. Wygodne życie do którego jestem przyzwyczajony.

Przeniosłem wzrok na ekran komputera, na którym był odpalony program do rozliczania, a później... później bez chwili zawahania chwyciłem za komórkę służbową. Wybrałem odpowiedni numer, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. I tak nie miałem zbyt wiele czasu aby tutaj siedzieć.

- Szefie? - usłyszałem delikatny głos asystentki po drugiej stronie.

- Zawołaj do mnie Britney, mam dla niej robotę - powiedziałem stanowczym głosem nie znoszącym sprzeciwu - o ile nie ma swojej własnej pracy oczywiście.

- Jasne, już to robię - rzuciła tylko po czym rozłączyła się. Po niespełna 10 minutach w drzwi mojego biura ktoś zapukał.

- Proszę - wyprostowałem się opierając dłonie na gładkiej powierzchni biurka. Po mojej komendzie zza framugi drzwi wyłoniła się blond czupryna.

- Wzywał mnie szef? - spytała rozemocjonowanym głosem. Przewróciłem oczami.

- Tak, wejdź - bez chwili zawahania przekroczyła próg mojego biura, zamknęła za sobą drzwi by po chwili stanąć przed mną ze złączonymi, opuszczonymi, dłońmi i szerokim uśmiechem na twarzy.

- Masz dużo swojej roboty? - spojrzałem księgowej prosto w oczy, zobaczyłem w nich to, czego dziś nie chciałem widzieć w żadnych oczach. Podniecenie i bardzo wielką nadzieję. Jej niebieskie oczy lśniły, ale moje pozostały matowe i chłodne.

Jak nigdy nie miałem ochoty na sex. A już na pewno nie na sex z pracownicą.

- Nie, tak właściwie to jestem wolna - wyraźnie było słychać w jej głosie to, po co tak naprawdę do mnie przyszła.

Fire is ComingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz