Rozdział drugi

13 3 0
                                    

Momentalnie do moich oczu nalały się łzy. Mój brat tu był. Siedział przede mną. Całą osobą. To był naprawdę on.

Brunet spojrzał na mnie z tymi typowymi iskierkami w oczach.

- J-jak? Przecież...

- Wszystkie formalności są załatwione - powiedział po czym wstał. – A rozprawa, w której walczyłem o ciebie dwa lata została przeze mnie wygrana.

Widziałam tą typową satysfakcję w jego oczach.

- Chodź no tu.

Rozłożył ręce, a ja od razu się w niego wtuliłam. Strasznie za nim tęskniłam. Bardzo. Kiedyś powiedziałabym, że bez niego wytrzymam. Prawda była taka, że każdej nocy jak nie przychodził martwiłam się o niego jak nigdy. Wydzwaniałam do niego i pytałam się czy wszystko okej. Jak wracał poobijany po jakiejś bójce, to ja go opatrywałam. Jak dziewczyna go zdradziła, to ja go wysłuchiwałam jak mi się żalił.

Wiadomo, że czasami się kłóciliśmy. To normalne jak się ma rodzeństwo. Mimo, że czasami miałam go dość to i tak go kocham. Bardzo mocno.

- Kocham cię – wyszeptałam.

- Ja ciebie też – wyszeptał, a po chwili znowu dodał jakby chciał mnie w tym utwierdzić – ja ciebie też.

***

Z Chase'em rozmawialiśmy aż do rana. Klientów i tak już nie miałam więc lepiej dla mnie. Harper musiała wyjść wcześniej, ponieważ była zaproszona na imprezę swojego chłopaka.

O godzinie ósmej rano zamieniłam się z Panem Patrickiem.

- Deila?

- Hm?

- Jak przyjedziemy do domu to się spakujesz i jedziemy na lotnisko – powiedział brunet siedzący obok mnie a kierownicą.

- Lotnisko?! – krzyknęłam cicho- To gdzie ty mieszkasz?

- W Kalifornii. – Uśmiechną się. – Dokładniej w El Segundo.

Moja mina pewnie była bezcenna.

- A co nie podoba ci się?

- Nie no.. Podoba mi się. Ale jak ty mi dawałeś listy?

- Zapomniałaś już, że mam tu wtyki? – Był rozbawiony moją reakcją.

- O Boże... - zakryłam twarz dłońmi i ją przetarłam. – Zapomniałam.. Chwila. To jak ty pisałeś te listy. To było twoje pismo przecież.

- A no tak, wysyłałem chłopakom te listy, a oni je wkładali ci do skrzynki. Przecież to oczywiste – uśmiechną się.

***

Wchodząc z moim bratem do domu obawiałam się jednego – naszej matki. Nie wiem dlaczego. Przecież powinnam się cieszyć, że odchodzę. Że jej już nie zobaczę. Że nie będę bać się wrócić do domu. A jednak. Boję się, że nie będzie chciała nas wypuścić z domu. Byłaby zdolna do wszystkiego.

Nie zdejmując butów zaczęliśmy kierować się w stronę do mojego pokoju. Po drodze mijaliśmy biuro Jennifer. Było słychać stukanie w klawiaturę. Przechodząc ktoś – ja – się potkną. Było to dosyć słyszalne więc nasza matka musiała się zorientować, że nie jest sama w domu.

- Deila? – była zdezorientowana. – Ty.. – teraz spojrzała na Chase'a.

Wkurzyła się. Nie, ona się wkurwiła. Na mnie, że jestem w domu, a na bruneta obok mnie, że w ogóle tu jest.

Inferno all'inferno [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz