Rozdział trzeci

20 3 5
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Bałam się. Dostałam zadyszki i nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Potrzebowałam powietrza.

Nie wiedziałam też gdzie jestem. Pamiętam, że zasnęłam w aucie. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam w ogóle nie przypominało tego z auta.

Jak przez mgłę słyszałam szybkie kroki. Ten ktoś chyba biegł. Tak, tak na pewno. Ten ktoś biegł. Byłam tego pewna. Usłyszałam od mojej lewej huk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę przerażona.

W moim kierunku szedł Chase. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Nie mogłam. Po prostu nie. Nie mogłam.

- Nie podchodź! – załkałam.

W jego jasnozielonych oczach widziałam strach i smutek.

- Hej, spokojnie – szeptał. – Nic ci nie zrobię. Spokojnie..

- Nie, nie, nie – pierwszy raz w życiu bałam się własnego brata. – Nie podchodź.

- Deila, spokojnie – podchodził do mnie powoli, żeby mnie nie przestraszyć. Uśmiechnął się lekko. – To tylko ja, Twój szurnięty brat.

Złapał mnie lekko za lewą dłoń. Był powolny, ostrożny i spokojny. Jakby bał się, że coś mi zrobi. Przyciągnął mnie do swojej klatki i zamkną w uścisku. Poczułam bardzo znany mi zapach. Nadal się nie zmienił. Uśmiechnęłam się. Połączenie papierosów, wody kolońskiej i mango to moje bezpieczne miejsce. Mój starszy brat to nie tylko rodzeństwo. To moje schronienie, mój azyl. Domu jeszcze nie znalazłam. Może znajdę jutro, za tydzień, miesiąc albo za rok? A może już poznałam? Nie ważne. Ważne jest to, że go znajdę.

- Może chcesz iść z tym do psych... - wiedziałam co chciał powiedzieć.

- Nie. Nie chcę. Nie potrzebuję. – Uśmiechnęłam się jakbym chciała samą siebie w tym utwierdzić. – Radzę sobie.

Na pewno?

Zielonooki wiedział co myślałam o psychologach. Nie lubiłam do nich chodzić. Nie lubiłam zwierzać się obcym ludziom.

Pamiętam jak brunet zabrał mnie kiedyś do psychologa. Siedziałam u niego trzy godziny i nie wypowiedziałam żadnego słowa. Gdy wracałam z brunetem do domu nawet się nie odezwał, bo wiedział jak bardzo jestem na niego wkurzona. Po przebytej drodze poszłam do siebie do pokoju i się w nim zamknęłam. Nie odzywałam się do Chasea szesnaście dni. Koniec końców brunet przyszedł do mnie do pokoju i zaczął ze mną rozmawiać. Na początku tylko on gadał, ale udało mu się mnie przekonać do rozmowy. Rozmawialiśmy o zaistniałej sytuacji. Mój brat doszedł w końcu do wniosku, że nie będzie mnie zmuszać.

Poczułam jak brunet kładzie mnie na plecach i przykrywa kołdrą. Zawsze tak robił. Po kilku sekundach dołączył do mnie i położył się obok mnie i czekał. Czekał aż coś powiem. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo za nim tęskniłam. Mimo iż się nie widzieliśmy, zawsze był. Jak nie było go ze mną fizycznie to i tak była ze mną jakaś jego cząstka.

- Chcesz powiedzieć coś o twoim koszmarze? – zapytał.

To pytanie zabrzmiało jakby było nierealne. Nie słyszałam tego pytania od dwóch lat.

- Nie, nie chcę – szepnęłam.

Ten koszmar był inny. Był prawdziwy. Inny.

Przytuliłam się do niego. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam tego od dwóch lat, a bardziej potrzebowałam tego od dwustu dwunastu dni.

Po chwili nastała ciemność. Zasnęłam z poczuciem bezpieczeństwa.

***

Obudziłam się przez głośne rozmowy z dołu domu. Musieli być to przyjaciele mojego brata. Słyszałam jeden wysoki głos i trzy niskie. Bałam się zejść, ponieważ nie lubiłam zawierać nowych znajomości. Zawsze było to dla mnie trudne. Tym bardziej w tym czasie.

Inferno all'inferno [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz