Niewiadomo kiedy, minął kolejny tydzień. Nadszedł dzień wyprawy, każdy był zdenerwowany. Przez ten czas, przygotowywali się jak mogli. Wiele osób się zaprzyjaźniło, pomimo tego, że było to ryzykowne. Stwierdzili jednak, że raz się żyje. Mimo, że była to wyprawa w okolice murów, tylko w celu złapania tytana, wszystkich ogarniał niepokój. Co, jeśli coś pójdzie nie tak? Z taką myślą i przeczuciami, młodzi Zwiadowcy kierowali się w stronę wielkiej bramy, która oddzielała świat zewnętrzny, od wewnętrznego.
Stukot kopyt rozbrzmiewał, z każda chwilą, co raz wyraźniej, co raz bardziej miarowo. Głośne westchnienia wydobywały się z ust ludzi, którzy mieli ofiarować swoje serca, dla sprawy. Sprawy, która może odmienić los całej ludzkości. Po kilku minutach, w akompaniamencie rozmów, dojechali pod bramę. Dla niektórych, był to pierwszy raz i przerazili się ogromem tych wrót. Wrót, które oddzielały śmiertelne niebezpieczeństwo od ludzi. Ludzi, którzy nie są gotowi, na stracenie kolejnego muru.
- Ale ona jest ogromna! Katsuki, patrz no na nią! A te mury? Niesamowite! - Oczy Kaori lśniły, gdy o tym mówiła. Wierciła się w siodle, ekscytując się jak dziecko. - Katsuki, nie bój się tytanów! Damy radę, w końcu ćwiczyliśmy z Panią Kapral [T/N]!
- Kaori, wierze Ci, po prostu już się uspokój, nie możesz być taka roztargniona, Musisz się skupić, pamiętaj, że Cię kocham i nie chce Cię stracić. - Powiedział ze spokojem i pogłaskał ją po włosach, na co ona kiwnęła głową i czekała na sygnał do wyjazdu. Ja w tym czasie, przysłuchiwałam się ich rozmowie. Zazdrościłam. Zazdrościłam. Zazdrościłam. Wiem jednak, że nie jest pisana mi miłość, przynajmniej tak mi się wydaje.
Rozglądałam się po znajomych twarzach, aż w końcu powędrowałam wzrokiem w stronę Hange i jej męża, oraz ich oddziału. Rozmawiali, jakby nic ich nie ruszało. Byli idealna parą. Nic im nie będzie. Powtarzałam to w głowie jak mantrę. Byli oni na drugiej pozycji, więc będą oni wysunięci. Nie dziwi mnie to, w końcu oni są odpowiedzialni za łapanie i usypianie tytanów. Moja ekipa była z tylu, w lewej flance. Chciałam odwrócić wzrok z powrotem na bramę, lecz poczułam inny wzrok na sobie. Byłam na to wyczulona, przez mieszkanie w podziemiach.
Obejrzałam się w prawo i nasze spojrzenia się spotkały. Moje, szmaragdowe oczy zetknęły się z tymi kobaltowymi. Widziałam je tyle razy, ale teraz wydawały się być, przyciągające uwagę. Niebo było czyste, a promienie światła odbijały się od szafirowych tęczówek mężczyzny, który był uważany za najsilniejszego człowieka ludzkości. Żadne z nas nie przerwało kontaktu wzrokowego, aż nie usłyszeliśmy sygnału do wyjazdu. Patrzyliśmy się na siebie z dobrą minutę.
W pierwszej chwili, po ocknięciu się, byłam skołowana. Dopiero, gdy zobaczyłam otwierająca się bramę, przypomniałam sobie, że rozpoczyna się wyprawa. Szybko skupiłam się w sobie, złapałam mocno za lejce i odetchnęłam głęboko. Przejechałam jeszcze wzrokiem po sprzęcie do trójwymiarowego manewru, czy wszystko jest sprawne na pierwszy rzut oka. Wszystko było w porządku. Sprawdziłam to samo u swoich towarzyszy i wydałam rozkaz startu, gdy przedostatnia flanka przed nami wyruszyła. Rozpoczęła się czterdziesta, niezapomniana wyprawa za mury.
Operacja miała się odbyć w odległości, tylko pięciuset metrów w przód, od murów. Niecały kilometr, który zapierał dech w piersiach ludzi, którzy chcieli przeżyć. Zamknięte wrota napełniły strachem serca młodzików, jednak wiedzieli, że teraz nie ma odwrotu. Parli przed siebie z podniesionymi głowami. Na początku wyprawy było spokojne, każdy cieszył oko pięknymi widokami oraz uczuciem wolności. Każdy, nawet Kapitan Levi, który teraz przypomniał sobie przeszłość. Wracał do niej za każdym razem, gdy wyjeżdżał za mury. Czuł wtedy, że jego poległa rodzina obserwuje go i dodaje otuchy. A on, traktując tytany swoimi ostrzami, co raz mocniej i szybciej, może oddać im hołd. Przeszłość z nim była, teraz jednak musiał zadbać o nową rodzinę. O szajbuskę, Erwina i Mike'a. Uśmiechnął się lekko, bardzo lekko, gdy spojrzał w niebo. Nie było żadnej chmury na bezkresnym błękicie.
CZYTASZ
Levi Ackerman x reader „Kojący śpiew"
FantasyWtedy nie wiedzieliśmy, że siedzieliśmy w miejscu, gdzie jest wylot powietrza. Czego skutkiem było rozniesienie melodii po prywatnych pokojach, osób z wyższej rangi. Wydarzenia, chronologia i wiek postaci zostały zmienione na potrzeby historii.