3.: "...the winner takes it all..."

3 0 0
                                    

Widzieliście kiedy szczupłą laskę z ogromnymi piersiami?
Ja widziałam.
Miała brązowe włosy, czekoladowe oczy i bardzo delikatną skórę. Trochę krzywy nos i zbyt męski podbródek dodawały jej wyrazowi twarzy powagi, ale kiedy tylko się uśmiechała, powaga ustępowała miejsca słodyczy.
Głos miała różny. Potrafiła modulować go zależnie od tego czy chciała zabrzmieć rzeczowo czy śmiesznie. Kiedy śpiewała, najczęściej wybierała utwory dla mężczyzn, bo jej głos brzmiał wtedy najciekawiej. Poza tym miała wrażenie, że przekazuje wtedy więcej emocji niż jakby miał to zrobić mężczyzna.
Nie była wysoka. Miała metr sześćdziesiąt i bardzo zgrabne nogi, więc jak nakładała na nie szpilki, wyglądała zjawiskowo. Ręce miały przepiękne linie. Były smukłe, delikatne.
Lubiła lekki makijaż, bo usuwała wtedy swoje kompleksy na twarzy i czuła się bardzo ładna. Delikatne kreski w zewnętrznym kąciku oka, podkład do zakrycia czerwonych wyprysków, delikatny bronzer do podkreślenia kości policzkowych. Wyglądało bardzo naturalnie i każdy, kto ją wtedy widział, patrzył na naprawdę przyjemną twarz.
Wiele osób mówiło jej, że ma świetny charakter. Charyzma, słodycz, empatia. Główne cechy, ale ponad wszystkim stała inteligencja. Nie było na świecie takiej osoby, która po rozmowie z nią powiedziałaby, że jest nudna czy głupia. Nikt nawet nie śmiał tego powiedzieć, bo ona sama zawsze wysoko ceniła swój mózg. Miała genialną pamięć i analityczny umysł. Potrafiła znaleźć dla każdej osoby odpowiednie słowa żeby ją pocieszyć.
Marzyła o tym, że w dorosłości będzie związana ze sceną. Pojawiało się wiele planów na przyszłość, ale najbardziej żywym okazał się być musical. Aktorstwo musicalowe. Oddychała kiedy tańczyła i śpiewała. A sama nie mogła się powstrzymać przed śpiewaniem podczas tańca. Kochała to tak mocno, że niektórzy twierdzili, że żyje tylko po to, żeby pracować w teatrze i być z tego dumną.  Nonsens? Raczej nie.
Wielokrotnie próbowała swoich sił w różnych profesjach związanych z teatrem muzycznym. Brała udział w warsztatach, wiele lat tańczyła i nie było dnia, kiedy by nie śpiewała utworu, który miała w głowie przez jakiś czas. Brała udział w różnych projektach, jednak nigdy nie dostawała się do końca. I najgorsze było to, że zawsze była tylko jedna rzecz, która zatrzymywała ją przed ukończeniem czegokolwiek.

Teraz ta mniej przyjemna część świata pokazywała się na jej drodze.

Mówią, że powinna być szczęśliwa, bo wygląda cudownie, jest świetnym człowiekiem, zabawnym i pełnym pasji. Ale nigdy nie powiedzą tego podczas pierwszego spotkania. Ona ma naprawdę piękne oczy, bardzo miękkie i delikatne włosy. Ma mnóstwo pięknych cech, które widać nawet na pierwszy rzut oka. Lecz ludzie widzą w niej tylko ogromny biust. Zawsze widzieli przede wszystkim ogromny biust. Wiele razy było tak, że podczas luźnej rozmowy, a już zwłaszcza po alkoholu, że koleżanki i koledzy zwierzali się jej z najgorszych myśli.  I nie chodziło o doświadczenie w łóżku, nielegalne sytuacje czy problemy w związku. Na samym początku zawsze padało jedno zdanie. "Pierwsze co w tobie zauważył*m to twoje ogromne cycki". Po takim zdaniu nie miała ochoty ich dłużej słuchać, ale z uprzejmości trwała do końca rozmowy. Potem był czas na płacz i zawód. Po latach umie się już z tego śmiać w gronie znajomych. Ale doszło też do tego, że kiedy bardzo zależy jej na jakiejś osobie i ta osoba wypowie powyższe zdanie, serce krwawi i umiera powoli. Słyszała to już na tyle długo, że powinna była się do tego przyzwyczaić. Ale boli tak mocno jak za pierwszym razem.
I nikt tego nie rozumie. Bo każdy zazdrości. Nikt nie wie jak to jest być delikatną i kruchą osobą z ogromnym biustem. Nikt nie wie jak to boli, kiedy ludzie nie dostrzegają w niej nic więcej ponadto. Nikt nie widzi w tym problemu, bo przecież im większe, tym lepsze.
Ale ona cierpi. Nie może kupić sobie ubrań bez mierzenia. Nie może nosić przyległych ubrań, body, kombinezonów. Nie może kupować pięknych sukienek na ramiączkach, hiszpanek, koszulek bez ramion. Bo wszystko jest dobre w pasie i w nogawkach, ale w biuście jest zbyt ciasne. Każdy strój do tańca musi szyć na miarę, bo nie ma na nią nigdy rozmiarów. Nie ma nawet stanika, który spełniałby wszystkie jej oczekiwania i nie musiałaby się non stop poprawiać. Bo nikt nie produkuje staników w rozmiarze 70E/F. Nikt.

Nie może znaleźć miłości prawdziwej. Każdy facet myśli tylko o tym, co zrobiłby z takim biustem, każdy z nich patrzy się tylko przyrodzeniem. A ona jest jak postać wyjęta z książek Jane Austen. Romantyczna, delikatna, artystyczna i pragnąca związku z miłości. Miłości, nie pożądania. Miłości, nie pragnień. Miłości, nie przygody na jedną noc. I to są zasady, którym nie podołał nikt. A może gdyby pomyślał o niej głową i sercem, a nie przyrodzeniem, odkryłby kwiat, którego chce mieć, bo jest dla niego wyjątkowy.

I nie może też spełniać marzeń o aktorstwie musicalowym. Bo nie wygląda jak inni. Nie pasuje do ogólnego zarysu zespołu. Bo nie jest deską z płaskim brzuchem i ruszającą się jak wszyscy. Na jednym z castingów ewidentnie szło jej najlepiej z całej grupy. Miała w ciele choreografię, oddychała tańcem i muzyką, czuła się genialnie podczas każdego z najmniejszych ruchów. Ale prowadząca wyrzuciła ją do grupy z osobami, które były na stracenie. I powiedziała na forum, że niestety czasami tak jest, że w zawodzie artysty trzeba wyglądać i ruszać się jak zespół i nie każdy na sali takie wymagania spełnia. I nawet nie spojrzała jej w oczy. A ona wiedziała, że to było do niej. Nie weszła dalej, bo miała nieproporcjonalną budowę ciała. I choćby nie wiem jak dobra była, nigdy nie dostanie się do obsady, bo do szczupłej sylwetki nie pasuje jej rozmiar biustu u wygląda to komicznie. Komicznie. Już nawet nie nieestetycznie. Komicznie. I nikt nie jest w stanie powiedzieć jej tego wprost w twarz. Bo każdy chce zostawić komentarze dla siebie, bo to jest zbyt wstydliwy temat.

 
A nawet jeśli powstają antystereotypowe kampanie i wiele osób rozmawia o tym, że tancerze nie muszą być chudzi, nikt nie mówi o istotnym problemie. Każdy myśli, że anoreksja i bulimia to jedyne problemy. Traktowanie jak zwierzęta na ringu też jest omawiane. Ale nikt nie powie, że dziewczyny z większym biustem też umieją tańczyć. Nikt nie zauważa tego, że wszystkie zawody i turnieje wygrywają płaskie tancerki. A już najwięcej do powiedzenia mają te dziewczyny, które wyszły z anoreksji i teraz głoszą prawdy światu, że to jest złe. Ale prawda jest też to, że gdyby nie anoreksja, nie byłyby na tym miejscu i nie wiedziałyby o życiu nic. Nigdy nie są zapraszane mniej popularne tancerki, które widzą świat taneczny w realnym oku. Nie mają nazwisk i osiągnięć przez to, że wyglądają inaczej od reszty. Bo mają szerokie biodra. Bo mają większe ciało, z którego robią użytek na miarę swoich możliwości. Bo mają nieproporcjonalnie ciało. Bo mają piersi, które stanowią 1/3 masy ciała.

Ona się głodzi. Ona nie jada porcji, które powinna. Ona miałaby anoreksję tylko po to, żeby schudnąć z biustu. Ona nie może z tym nic zrobić, bo genetyki nie da się obejść. Nie ma dla niej ratunku innego niż operacja bądź rak obu piersi, bo wtedy ich już nie będzie. I pozbędzie się wszystkich swoich problemów. Kosztem wszystkiego, ale się pozbędzie.

I tą dziewczyną jestem ja.

Byłam sobie razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz