Kiedyś była piękna.
Kiedyś miała przed sobą całe życie.
Kiedyś miała milion możliwości.
Ale wszystko to było kiedyś.
Była podziwiana, szanowana, jej imię znał cały zespół. Gdy wchodziła po schodach, każdy wiedział, że to ona. Gdy przybywała na salę, wszyscy się patrzyli, witali, uśmiechali. Przez całe dwa lata była wzorem, autorytetem, gwiazdą świecącą najjaśniej.
Ale musiała to skończyć. Nawet nie tyle, że chciała - musiała. Każdy patrzył na jej odejście ze łzami w oczach i sentymentem w sercu. Wiele osób było wdzięcznym jej za jej rady, przytulasy, słowa wsparcia i korekty. Wyjeżdżając z ostatniego obozu z przyjaciółmi, zostawiła za sobą wiele dni pełnych nie tylko radości, sielanki, ale także smutku i rozpaczy. Wszyscy podzielali te nastroje, od każdego otrzymała wsparcie, miłe słowo, wszyscy wiedzieli, że potrzebuje być przytulona, doceniona. Wszyscy dali jej to, co ona dawała im zawsze. Ale to właśnie najważniejsza osoba w całym wpierającym zespole ją zawiodła.
Od trenera nie dostała ani jednego pokrzepiającego słowa, żadnego komentarza, zero emocji. Była nawet skora powiedzieć, że spłynęło to po niej jak woda po kaczce. A to oznaczało w jej słowniku tylko jedno: wieloletnia praca była ważna tylko dla jednej strony ich duetu. Ona szanowała każde zdanie trenera, liczyła się z ewentualnymi komentarzami za każdym razem kiedy wychodziła na scenę, a jednak to było za mało. Oddała się jej w całości, otworzyła przed nią nie tylko ciało, ale także wrażliwą duszę.
I dostała za to karę. Bo od kiedy odeszła z zespołu, nie czuje się tak, jakby komukolwiek jej brakowało. Zostawiła tam nową rodzinę, przyjaciół, wszystkich najbliższych jej sercu, a po paru miesiącach nikt nawet nie pamięta, że ktoś taki istniał. Jakby ktoś wymazał ją z pamięci.
I patrzy na wspólne zdjęcia, na których wszyscy biorą udział we wspólnej sielance; każdy się śmieje, wygłupia i żartuje z sytuacji. Patrzy na nie i samotna łza spływa po policzku. Bo ta dziewczyna stała się wredna, ta już nie chodzi, oni mają duet, o którym ona sama marzyła całe życie, ta stała się wschodzącą gwiazdą, a ta awansowała do starszej grupy. I ona zna wszystkie te historie, interesuje się ich losami, śledzi ich wyniki, cieszy się i płacze wraz z nimi, wysyła im wspaniałe życzenia urodzinowe.
Nikt nie pisze.
Nikt się nie odzywa.
Nikt nie pyta.
Nikt nie pamięta.
A wspomnienia zostały tylko w jej głowie i każdego dnia blakną jak te zdjęcia na ścianie.
Niedługo przestaną istnieć i pójdą do kosza w taki sam sposób, jak poszły do kosza u wszystkich innych.
A ona będzie patrzyła wstecz na swoje najpiękniejsze lata, a po policzku spłynie samotna łza.
CZYTASZ
Byłam sobie raz
Historia CortaTo opowieść na podstawie moich własnych przeżyć, a z każde z nich będzie utożsamiane z piosenką. Rozdziały nie będą pojawiały się regularnie, dlatego traktuję tę opowieść jako zbiór myśli niewypowiedzianych. Imiona i nazwiska są zmienione z powodu R...