27. Mori

943 27 31
                                    

Tego dnia wstałam rano, bardzo rano, było jeszcze ciemno, bo nadal była zima.
Jak zwykle się ogarnęłam.
Zeszłam na dół, nie spodziewałam się zastać nikogo i nie myliłam się, salon był ciemny, a jedyne światło, jakie pozwalało mi się nie wywrócić, to lampka mojego telefonu.
Wczoraj wieczorem znowu rozmawiałam z braćmi na temat mojej tak zwanej wolności. Nie obyło się oczywiście bez podniesionych głosów, bo jak dobrze wiem moi bracia mają fioła na tym punkcie. Więc po tej - myślę można to nazwać małej kłótni, która została zakończona mocniej podniesionym głosem Vince'a, który rzadko można usłyszeć, szybko pozbierałam się
i pobiegłam na górę, żeby przypadkiem się nie rozpłakać. Nie wychodziłam z pokoju i nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać, odmówiłam nawet wejściu Willa.
Tego ranka pierwszy raz wyszłam poza swoje cztery ściany oczywiście oprócz kolacji której i tak by mi sie odpuścili. Przechodząc obok wyspy kuchennej przypomniałam sobie, że wczoraj wieczorem w pośpiechu zapomniałam zabrać słuchawek, które przyszły mi kilka godzin wcześniej, więc stwierdziłam że ich użyję. Wyciągnęłam je ze smukłego opakowania i założyłam. Puściłam pierwszą lepszą playlistę i poszłam dalej spać na kanapie pod ciepłym kocem.
Nie poleżałam długo. Jako druga puściła mi się piosenka polskiego artysty, utwór jakimś cudem znalazł się na mojej playliście (mori- dla ciekawskich).
Tekstu nie rozumiałam ale go przetłumaczyłam. Zaczęłam płakać bo pod wpływem tekstu i melodii poczułam się straszliwie. Nie wiem nawet kiedy usiadłam, przeniosłam się na środek pokoju i usiadłam na podłodze. Płakałam coraz mocniej, ale nadal cicho, tak, aby przypadkiem nikt nie zszedł, bo jeszcze przed świtem planowałam się przenieść znowu do pokoju i nie wychodzić z niego. Było słychać tylko moje pociąganie nosem. Nagle zaczęłam czuć się słabo, Moje serce zaczęło wariować, przyspieszył mi oddech- miałam atak paniki. Tego konkretnego zaczęłam się bać najbardziej bo wiedziałam że nikt  mi nie pomoże, wszyscy przecież śpią.Wydawało mi się, że nadal jestem cicho ale chyba jednak nie, bo w wejściu do salonu zobaczyłam sylwetkę.
Gdybym tylko w tym momencie potrafiła, odetchnęłabym z ulgą, ale nie byłam w stanie. Miałam wielką nadzieję, że osobą która przyszła był Will - niestety nie.
W postaci rozpoznałam Vince'a, nie planowanie zaczęłam panikować jeszcze bardziej. Podszedł do mnie i usiadł, zrobił to szybko. Mówił coś, ale ja nie słyszałam, bo nadal miałam słuchawki. Zobaczył je dopiero, gdy zatrzęsłam się na tyle, by moje włosy odsłoniły uszy.
Spojrzałam  na niego z przerażeniem, poczułam jak muzyka cichnie, a potem zobaczyłam słuchawki w ręce Vince'a.
-Hailie halo!? - nie odebrałam tego jako pytanie tylko jako złość, odskoczyłam.Trzęsłam się jak nigdy, nie potrafiłam myśleć logicznie. Po chwili poczułam na ramieniu ciężar - rękę mojego brata.
-Co się dzieje? - powiedział to z troską, jakiej w jego głosie jeszcze nigdy nie słyszałam. Spojrzałam na niego, patrzyliśmy na siebie, gdy zamiast siedzieć, przewróciłam się w bok na kolana Vince'a.
-V.. Vv.. Vin.. - pociemniało mi przed oczami.
Otworzyłam je na chwilę, zobaczyłam  tylko drogę i Vince'a trzymającego kierownicę, po tym znowu straciłam przytomność.

rodzina monet czat (ale jednak coś nie wyszło)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz