Rozdział trzydziesty drugi

7.8K 891 148
                                    

Obiecałam rozdział piątkowy chwilę wcześniej, więc łapcie! <3

____________________________

– Och... tak... tak, właśnie tam!

Budzę się podniecona, z głową Luciena między nogami i jego językiem w cipce. Chwytam go za włosy, wijąc się na łóżku, bo jestem już w połowie drogi do orgazmu.

Przez otwarte okna w sypialni wpada łagodna bryza, która pieści białe, półprzezroczyste zasłony. Biała pościel na szerokim łóżku Luciena jest miękka i przyjemna w dotyku. Ten dom zupełnie nie przypomina mauzoleum.

Ale wolę skupić się na wampirze między moimi nogami niż na wystroju wnętrz.

Kilka ruchów języka i kciuk tańczący na mojej łechtaczce wystarczą, żebym doszła mocno, krzycząc imię Luciena. Opadam na łóżko drżąca i z miękkimi członkami, spazmatycznie łapiąc oddech, a wampir podnosi się nieco, całuje mnie leniwie w brzuch, by później przesunąć się w górę i pieścić wargami skórę między moimi piersiami.

– Dzień dobry – mamrocze. – Jak spałaś?

– Spałam? – Marszczę brwi. – To ja w ogóle spałam?

Lucien parska śmiechem.

– Obudziłem cię właśnie seksem oralnym, kochanie, więc przypuszczam, że jednak spałaś.

– Przez ostatnie pięć minut – skarżę się. – Mogłeś dać mi pospać przynajmniej kwadrans.

Sądząc po tym, jak Lucien prycha lekceważąco, nie mam co na to liczyć. Dłoń kładzie zaborczo na moim biodrze, a twarz wtula między moje piersi, układając się wygodniej.

Przez chwilę leżymy tak w bezruchu. Przymykam oczy i delektuję się jego bliskością, doskonale wiedząc, że nie potrwa ona długo. Za chwilę Ian nas znajdzie albo Lucien będzie musiał wracać do Nowego Orleanu, albo wydarzy się coś jeszcze, przez co nasza sielanka dobiegnie końca. Już jest mi z tego powodu przykro.

Wczorajszy wieczór był świetny. Zamówiliśmy pizzę, obejrzeliśmy stary kryminalny film na netfliksie, a w międzyczasie i długo potem tarzaliśmy się w łóżku. Lucien opowiedział mi więcej o swojej młodości i o tym, jak czuł się jako świeżo przemieniony wampir, a ja jemu o mojej pierwszej przemianie.

Swoją drogą, byłam wtedy przerażona, bo wszyscy bracia poza Ianem nabijali się ze mnie, że umieram.

Dzisiejszy poranek przynosi jednak kolejne wątpliwości. Jak długo mogę uciekać przed rzeczywistością? Co mam zrobić z Lucienem i więzią między nami? Jak to pogodzić ze wściekłym Ianem?

I o czym właściwie mówił Lucien, rozmawiając z bratem przez telefon? O czym ma mi powiedzieć?

Odsuwam od siebie te myśli, próbując skupić się na śniadaniu, plaży i kąpieli w zatoce. To właśnie chcę dzisiaj robić, nie martwić się powrotem do watahy. Może już w ogóle mnie tam nie chcą i wyrzucą mnie, kiedy tylko pojawię się na progu domu...

– Przestań – mówi łagodnie Lucien.

Zerkam na niego zaskoczona.

– Czytasz w myślach czy jak? – pytam z konsternacją. – Skąd wiesz...

– Spinasz się, jakbyś myślała o czymś nieprzyjemnym – informuje mnie. – Przestań. Mamy wakacje. A nawet kiedy wrócimy do Nowego Orleanu, wszystko się jakoś ułoży.

To znaczy co dokładnie? Jakie on właściwie ma względem mnie plany?

– Przestań – powtarza ze śmiechem. – Słyszę, jak myślisz. Wiem, że się zadręczasz. Wszystko będzie dobrze, kochanie.

Kły i pazury | Nieludzie z Luizjany #5 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz