3. Drugoplanowy

107 19 14
                                    

Jak mogłem nie usłyszeć, tego jak wypadają mi słuchawki z kieszeni?

Przez dłuższą chwilę w myślach rozpamiętywałem, to co się zdarzyło parę minut temu.

Skarciłem się w myślach za swoją głupotę, jednak nie przykładałem sensu, do jego pokazanej uprzejmości.
Zapewne tak jak każdy, będzie chciał coś za to wzamian, żyje zbyt długo na tym świecie, by wiedzieć że to nie była po prostu zwykła jednorazowa pomoc.

Nie wiem właściwie też dlaczego mu podziękowałem, niby ludzie robią to na codzień bez konkretnego powodu, jednak z moich ust brzmiało to conajmniej głupio i nie tak jak ja.

Do dzwonka pozostało jeszcze parę minut, więc postanowiłem usiąść na ławce i poukładać swoje myśli.

Ustaliłem se, że bedę próbował jak najbardziej udawać, więc może pod presją te słowa wypadły z moich ust?
Jedno wiem z pewnością. Tata byłby ze mnie dumny mimo, że to słowo tak trudno było mi wypowiedzieć przez tak długi czas na głos.
Musiałem się zmienić
musiałem stać się lepszy.
Lepszy dla niego.

Chciałbym teraz usłyszeć jego rodzicielski, spokojny głos, który nakierowałby mnie teraz na poprawną ścieżkę.
Więc od teraz musiałem zacząć nowe życie, ale pierw zacząć muszę od siebie. Nigdy nie uważałem tego za wadę.
Fakt, nie byłem za dobrą osobą do towarzystwa, ani do nawiązywania kontaktu, bo zamknąłem się w sobie na tyle, by nie pozwolić sobie na coś takiego jak relacja z kimś.
Byłem typem samotnika, wszak z czasem stało się to codziennością, gdy tata mnie opuścił, potem matka. Musiałem odnaleźć się w tym zabieganym życiu, kompletnie sam. Chociaż teraz mi się to przydaje, bo nie odczuwam pustki z braku kogoś obecności, to było tak jakby pogodzić się z tym, że twoje serce już nie bije i czekasz już tylko na swoją kolej, kiedy wstąpisz do raju.

Właśnie tak już było, i nic nie było w stanie zastąpić utraty kogoś i samego siebie.
Po prostu musiałem to zaakceptować, chodź przez dluższy czas, nie mogłem żyć bez poczucia winy i obrzydzenia do swojej osoby.
Brzydziłem się osoby, na którą wyrosłem, na którą zmienił mnie ten świat, byłem totalnie inny jeszcze jakiś czas temu.
Cieszyłem się wszystkim, byłem na codzień w dobrym humorze, miałem przyjaciół, miałem osoby na których mi zależało, bo wiedziałem, że to również jest obustronnie okazywane uczucie. Oprócz matki, której mi definitywnie brakowało to byłem naprawdę szczęśliwy, nie rożniłem się na tle normalnych nastolatków, bo niby ten okres jest najlepszy w naszym życiu.

Co tato, powiesz o moim życiu? Czemu zniknąłeś, gdy "najlepszy okres" się dopiero zaczynał? Mimo, że twa miłość była ogromna, a ja czuję się jakbym miał u ciebie wielki dług do spłacenia. Nie rozumiem, czemu pozwoliłeś pierw uratować mnie, miałeś żonę, życie nie było dla ciebie również łaskawe, jednak wiem że skrycie doceniałeś co dostawałeś od losu.

Też byłeś szczęśliwy. Kurwa.

To było twoje życie, zasługiwałeś na nie i na jeszcze więcej, zasługiwałeś na nie bardziej niż ktokolwiek inny.
To było twoje życie, a ja ci je zabrałem.
Zabrałem i zostawiłem cię na daną śmierć, nic z tym nie robiąc.
Wiesz jak cholernie zabolało, to jak ze spokojnym głosem każdy mi pierdolił, że nie żyjesz? Że nie udało im się uratować ciebie, że jestem zdany teraz tylko na siebie, bo matka się mnie wyrzekła.

Byłem taki samotny, nie wychodziłem z łóżka tygodniami, nie czułem już twarzy od łez, przestałem odczuwać cokolwiek pozytywnego. Matka nawet się nie martwiła.

Najzwyczajniej w świecie stchórzyła.

Nie ujrzałem już jej twarzy od tego pechowego zdarzenia. Sama myśl o niej, sprawiało mi tak ogromną furię, że miałem ochotę po prostu wykrzyczeć jej jaka z niej jest chujowa rodzicielka.
Świat żywił do mnie nienawiść
niepojętą, w tak lichych i mętnych
od łez oczach.
powiedz, co mam tato zrobić?
aby, ktoś zjednoczył w kategorie moje najskrytsze emocje?

Burning Sensation |Thiam|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz