Rozdział 17.

911 76 104
                                    

💰PANTALONE💰

Restaurację poleciła mu Signora. Pantalone może nie wierzyć w jej moralność, tak jak i w połowę plotek, które mu przekazuje, nie mniej jednak wie, że ma ona gust i nie skierowałaby go byle gdzie. W zamian za rozrywkę, jakiej dostarczył jej Dziewiąty, opowiadając o jakże cudownej wyprawie do Sumeru, kobieta wskazała mu idealny jej zdaniem lokal dla kogoś jego pokroju.   

Z zewnątrz wygląda dobrze. Ciemne przeszklone ściany, kopuła, wymyślne rzeźby na gzymsach. W środku natomiast jest jeszcze lepiej – utrzymane w czarnych i złotych odcieniach pomieszczenie sprawia wrażenie ciepłego i luksusowego jednocześnie. Pantalone jest zadowolony, Anastazja natomiast oszołomiona.   

To on wyszedł z inicjatywą wspólnej kolacji. Dwa dni temu wreszcie opanował do perfekcji wymarzony przez niego nokturn i uznał, że należy to uczcić. Wydało mu się to właściwe i uprzejme jednocześnie, ponieważ jakby nie było, spędza z Anastazją więcej czasu niż ze swoimi współpracownikami. Została jego nauczycielką na wyłączność (oczywiście na tym nie tracąc, Pantalone wszystko skrupulatnie przeliczył), a to siłą rzeczy sprawiło, że ich relacja stała się bardziej koleżeńska.    

Poza tym Pantalone ma dla niej niespodziankę, której wolał nie przekazywać w zaciszu swojego domu. Choć wyraźnie zaznaczył między nimi granicę, nie chciałby, aby przypadkiem odebrała jego gest jako przejaw zbytniej intymności.

– Gdybym wiedziała, że to będzie takie miejsce, kupiłabym lepszą sukienkę – mówi przepraszająco Anastazja, jej policzki pokrywa rumieniec.   

Pantalone zerka na nią kątem oka. Cóż, może jej ubranie nie kosztowało miliony i widać po nim, że jest to jedno z tych, które wiesza się w szafie i wyciąga na te lepsze okazje, jednak wygląda porządnie. Bordowa, kończąca się za kolanem sukienka nauczycielki. Klasycznie, ale jak najbardziej odpowiednio.

– Nie wygaduj głupstw, to tylko kolacja – Pantalone podaje jej ramię. – Prezentujesz się jak należy.   

Zajmują miejsce przy stoliku w środkowej części sali i choć są nieco osłonięci wielką donicą z liściastym kwiatem, wiele ciekawskich spojrzeń nie opuszcza ich od razu. Pantalone czuje się trochę nieswojo, głównie dlatego, że zwykli mieszkańcy miasta zdążyli się z nim już oswoić i nie patrzą na niego jak na fatamorganę. Tutaj przesiadują jednak elity, z którymi Pantalone rozmawia jako Harbinger. Raczej mało o nim wiedzą prywatnie.

– Następnym razem ty wybierzesz miejsce – dodaje, kiedy już kelner weźmie od nich zamówienie.   

Wcześniej sobie tego nie wyobrażał, teraz znacznie bardziej docenia swobodę, z jaką się traktują. Sztywność bywała kłopotliwa, zwłaszcza gdy Pantalone miał ochotę przestać się pilnować tak, jak robi to w przypadku podwładnych.

– Nie wiem, czy sprostam poprzeczce, którą postawiłeś – kręci głową Anastazja, na jej twarzy pojawia się skromny wyraz. – Przynajmniej wiem, żeby omijać orientalne klimaty.

– Ah, przeklęte Sumeru – mamrocze pod nosem Pantalone, na co ona zaciska usta, ewidentnie aby ukryć rozbawienie.   

Pantalone wrócił z tego piekła na ziemi miesiąc temu, a wciąż jeszcze do końca nie pozbierał się po tej wyprawie. Jego skóra jest nierównomiernie opalona, kostka do końca życia pozostanie krzywa, a do tego wszystkiego zapomniał swojej książki. Niby kupił sobie nową i już dawno ją przeczytał, ale cios został przyjęty.    

Z racji, że ledwo dzień później umówił się z Anastazją na lekcję, dziewczyna była świadkiem jego kłębiącej się irytacji. Spytała, tylko raz, a kiedy Pantalone zaczął jej się żalić na wszystkie te niesprawiedliwości, za którymi stał przede wszystkim Dottore i jego popieprzone pomysły, sesja fortepianu zmieniła się w sesję wsparcia. Anastazja całkiem dobrze sprawdziła się w roli słuchacza, więc Pantalone mówił długo i dużo, aż wino w butelce się skończyło i poczuł powrót do względnego spokoju.

Cadofobia - DottoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz