Stanowcze nie

7 0 0
                                    

Wstałam jak co dzień. Była mgła.
Super. Nie dość,że jest poniedziałek to jeszcze taka pogoda...-stwierdziłam.
Na dodatek napisała do mnie Alice iż nie będziemy szły dziś razem do szkoły bo ta jest chora. Ten dzień zapowiada się fatalnie. Jeszcze faktem jest to ,że dziś jest sprawdzian z biologii, na który nic totalnie nic nie umiem... Wolałam wymyślać historyjki o Leonie niż nauczyć się. I w ten mglisty dzień poszłam do tego zoo. Bez Alice. Co ja będę robić bez niej... Po padnę w depresje... Gdy już przekroczyłam próg szkoły zobaczyłam Leona. Poprawiłam włosy i pewna siebie poszłam w jego stronę.
Cześć - powiedział.
Hejka-odpowiedziałam.
Boże jaki on jest przystojny... A te jego oczy. Niebieskie i takie lśniące... Gdy wchodziłam do szatni wpadło we mnie jakieś dziecko. Czwarta klasa obstawiam.
-Co robisz?!- warknęłam do niego.
-To co widzisz - powiedział bezczelnie.
-Kto jest twoją wychowawczynią?-spytałam podnosząc ton głosu.
-A co cię to?!- powiedział perfidnie.
-Niech zgadnę pani Wochołowska? Niewiem skąd mi to przyszło do głowy bo nikt taki u nas nie uczy.
-Nie , pani Krokus- wygadał się.
-O. Bardzo ostra pani- uśmiechnęłam się perfidnie-tak jak on. Odeszłam od niego pewna siebie.
Biologia pierwsza lekcja...
Sprawdzian...
Każdy pod salą powtarzał,a ja nie miałam po co bo i tak dostanę ocenę niedostateczną.
Zadzwonił dzwonek.
Zajęłam ostatnią ławkę od ściany i wyciągnęłam piórnik.
Gdy ujrzałam sprawdzian coś mnie o lśniło. Niby się nic nie uczyłam,a jakby wiedziałam odpowiedź na trzy czwarte nich.
Oddałam.
-Co będzie to będzie i trudno- stwierdziłam.
Wtedy podszedł do mnie Leon. Stanął nad moją ławką i oparł na niej ręce.
-Co o bstawiasz?- zapytał.
-Trzy- odpowiedziałam mu.
- Ja cztery.
Za patrzyłam się w jego oczy i wogóle go nie słuchałam. A ten odszedł ze smutkiem.
Było mi go szkoda przyznam bo jednak to mój crush. Natomiast myślę iż tak jak on dostanę czwórkę. A jemu powiedziałam,że trójka... Naiwna ja...
Jakoś lekcje minęły.
Przekraczając próg domu powiedziałam:
-Cześć mamo , wróciłam!
-Cześć Lea. Musimy porozmawiać- rzekła.
Byłam w ciężkim szoku gdyż nigdy wcześniej mi tak nie mówiła.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Niewiem jak Ci to powiedzieć ,ale będziesz miała rodzeństwo...
-Co?!
Zawsze byłam jedynakiem i przyzwyczaiłam się do tego,a pewnego poniedziałku dowiaduje się iż pod moim dachem będzie mieszkać mniejsze ode mnie bobo?!
-Nie. STANOWCZE NIE!- powiedziałam surowym tonem głosu.
-Ale przecież nie będziesz z nim dzieliła pokoju.
-Ale i tak przytłacza mnie fakt ,że będę miała kaszojada. Wystarczy mi sama Luna!
I pobiegłam do pokoju ze łzami w oczach.
Trzasnęłam drzwiami i zamknęłam się na klucz.
To dziecko mi zniszczy życie... Będę czytać książkę,a w tle będę słyszała płacz bo bobasek ma kolkę. Rozumiem iż kiedyś też byłam dzieckiem lecz to jest inny wymiar. Mam trzynaście lat i nagle dowiaduje się o rodzeństwie?!
Cały czas pobłażałam nad tą sytuacją. I wtedy przyszło powiadomienie z dziennika. Ocena z biologii. Może czwórka mi poprawi humor.
Dwa z minusem?! Jakim prawem. Mama mnie zabije... Chcę się zapaść pod ziemię... Przecież tak dobrze mi szło. Rzuciłam telefonem o szafę. Byłam tak zdenerwowana iż wzięłam książkę ( moją ulubioną) i ją podarłam... Nie wiem co we mnie wstąpiło. ,, Zaplątana w sieć" to była moja ulubiona powieść ,a ja ją podałam w drobny mak...

Zawróć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz