kontynuacja drugiego rozdziału- Katy.
Czwartek. Jeden z moich ulubionych dni w tygodniu. Łatwe lekcje i taka oznaka końca tygodnia szkolnego. Że jeszcze piątek i dwa dni wolności. Nie mnie jednak nie jest to szczęśliwy dzień dla mnie ,a w szczególności dla Katy. Pogrzeb jej psa. Alice dalej jest chora ,a ja nie mam z kim chodzić do szkoły i muszę iść sama. Potworna nuda... Nie mam co robić po drodze. Ale jednak muszę przeżyć te kilka kroków.
Weszłam do szkoły. W szatni ujrzałam Leona ,który gadał z kolegami o piłce nożnej. Ich ulubiony klub wygrał 3:0- tyle rozumiałam z ich rozmowy.
Zaczęła się lekcja. Usiadłam sama. Oczywiście w ostatniej ławce przy ścianie.
W poniedziałek będę już siedzieć z Alice- myślałam.
-Lea, do tablicy- powiedział pan Zając.
Boże...
Stresuje się. Nic nie umiem. Cały czas myślę o psie Katy. Biedny...
-Wymień mi najsławniejsze powieści Adama Mickiewicza.
-Dziady, pan Tadeusz- wymieniłam.
-Jeszcze jakieś?
Myślałam że zemdleje.
-Niewiem.
-Dobra zostańmy przy dziadach - powiedział.
Myślałam iż padnę na zawał. Dostanę jedynkę z polaka? Proszę nie...
I wtedy do klasy wszedł pan dyrektor.
-Jest może Leon ?- zapytał.
Co on chciał od Leonka?!
Leon wyszedł.
-Wymień mi bohaterów dziadów- powiedział pan Zając.
-Valetta?
-Valetta to stolica Malty- powiedział Karol.
Nikt go w klasie nie lubi. Uważna się za ,,cool Boya".
-Czyli nic od Ciebie nie wyciągnę?- powiedziało Zajęczysko.
-Nie- powiedziałam nieśmiało.
-Nie to muszę ci niestety postawić jeden.
I wtedy do klasy wszedł Leon.
-Stop!- powiedział.
-Co się stało Leon?- zapytał Zając.
-Lea nie może być od pytywana- powiedział.
-A to dlaczego?
-Ma szczęśliwy numerek.
Byłam w szoku. Nie wiedziałam co się dzieje . Mój crush bronił mnie przed złą oceną...
-No to Lea masz szczęście - powiedział profesor.
Leon podszedł do mnie i powiedział:
-,,Nie masz szczęśliwego numerka. Dyrektor zawołał mnie ,aby powiedzieć iż wygrałem konkurs. Dostałem nagrodę w wysokości trzystuzłotych. Może maczek po lekcjach?"
-Chętnie- odpowiedziałam.
Czy ja się wlanie zgodziłam na taką jakby randkę?
Ale co ważniejsze? Randka z Leonem czy pogrzeb tego słodziaka...
Głupio mi zostawić Katy w takim momencie lecz Leonowi też powiedziałam, że z nim pójdę.
A jakby przełożyć randkę na jutro? Będzie czas bo nie ma lekcji.
Zawołałam go.
-Leon!- zawołałam.
Tak na lekcji.
Przyszedł.
-Możemy przełożyć tą randkę?- spytałam.
-Jaką randkę?- zapytał.
O Boże,ale z błazn. Leon poprawił włosy.
O Boże kochamy się nawzajem...
-Z chęcią.
Ciul. Jutro mu wyznam co do niego czuje.
Lekcje jakoś minęły.
Pogrzeb był na 16:30 ,a była 15:42 więc miałam trochę czasu. Odrobiłam prace domową. Była 16:17. Ubrałam się i wyszłam z domu. Oczywiście byłam ubrana na czarno. Kupiłam mu róże bo jednak to zwierzę mojej przyjaciółki. Mam nadzieję iż Katy się odwzajemni jak Luna zdechnie ( broń Boże).
Dotarłam. Na miejscu była Katy i jej rodzice. Ojciec kopał dół. Katy była cała rozmazana. Nadeszła 16:30. Sama płakałam. Wyobrażałam sobie Lunę. Mam nadzieję , że Katy dostanie nowego.
Szkoda mi jej. Bardzo.
Pochowaliśmy psa. Żałoba. Położyłam mu róże. Oby spoczywał w pokoju. Katy upadła na trawę i zaczęła płakać. Mówiła:
-Czemu nas to spotkało!?Czemu?!
Próbowałam ją pocieszyć lecz ona jeszcze bardziej płakała.
Przyszło mi powiadomienie.
Nie chciałam odczytać.
Pogrzeb trwał jeszcze 13 minut.
Zakończył się o 16:46.
Ojciec Katy powiedział , żeby się rozejść.
Gdy już wracałam zobaczyłam na powiadomienia. Leon coś napisał...
O mój dobry Boże.
Może odwołał randkę?
Matko.
Serce dudniło mi jak pralka z kaloszami. W końcu jednak weszłam w wiadomość.
,,Ej"- napisał.
,,?"- napisałam.
Ten jednak odczytał,ale nie odpisał.
,,Halo"- napisałam.
,,Jestem"- odpisał.
,,A co chciałeś?"- zapytałam.
,,Musimy przełożyć termin jutrzejszej randki"- odpisał.
Po sekundzie jednak usunął wiadomość.
Napisał ponownie:
,,Musimy przełożyć termin maka"-napisał.
ON CHYBA MNIE KOCHA!!!
BOŻE MÓJ.
Pisnęłam.
Będziemy mieli piątkę dzieci-stwierdziłam.
Na podróż poślubną polecimy na Bahamy...
Leoś.
Mój crush mnie kocha...
Co mu odpisać?
Wiem!
,,Oki. A czemu ?"- napisałam.
Odpisał:
,,Poprostu moja babcia nie najlepiej się czuje i jadę do niej jutro po lekcjach"-napisał.
Jakie to słodkie -stwierdziłam.
-Lea!- krzyknęła mama.
-Co?!-spytałam.
-Wymieś proszę śmieci.
-Moge później?
-Nie,Leusia teraz.
-No dobra.
I wyniosłam. Wróciłam do konwersacji z Leonem.
,,Rozumiem. Nie ma problemu."- odpisałam.
Mam słodkiego ,cudownego, pięknego i pomocnego oraz uczuciowego crusha.
W tym momencie się przestraszyłam.
Coś hukło. Coś upadło. Coś wydało straszny dźwięk. W niespodziewanym momencie. Na szczęście było to poidło Luny. Spadło. Woda się nie rozlała. Szybko jej zaczepiłam i zaczęłam ponowie pisać z Leonkiem.
,, Dzięki za zrozumiałość. Papa"-napisał.
,,Papa"-odpisałam.
Gdy zakończyłam konwersacje z Leonem napisała do mnie Alice.
,,Ej"-napisała.
Odpisałam znakiem zapytania -standardowo.
,,Byłaś dziś w szkole?"-zapytała.
Pewnie chce lekcje- stwierdziłam.
,,Tak ,a co?"-odpisałam.
,,Czy to prawda iż dołączyła do naszej klasy nowa uczennica- Ramen?"-spytała.
,,Co?????"-odpisałam.
Czy coś mnie ominęło?
,,Podobno jest to dziewczyna Leona"- odpisała.
Zamurowało mnie. A to drań. Nie idzie do babci tylko z tą typiarą na randkę...
,,CO?!"-zapytałam nerwowo.
,,Prank hahahahaha"-napisała.
Z jednej strony mi ulżyło,a z drugiej miałam ochotę ją zabić.
,, Pożałujesz"-napisałam.
,,O nie..."
,,Zemsta będzie GORZKA".
Specjalnie podniosłam czcionkę na słowo gorzka ,aby była gotowa na wojnę...
,,Wojna się zaczyna"-napisałam.
Po czym zgasiłam telefon i ignorowałam powiadomienia od niej.
WOJNA SIĘ ZACZYNA...
CZYTASZ
Zawróć
Mystery / ThrillerLea to skromna trzynastoletnia dziewczynka. Pewnego wiosennego dnia kłóci się z rodzicami tak mocno ,że postanawia uciec z domu. W trakcie ucieczki porywa ją dwóch nieznajomych mężczyzn, którzy wywożą ją do Norwegii. Jak potoczy się dalej historia?