Rozdział 11 - Druga szansa

35 5 13
                                    

Nicole ze znużeniem wpatrywała się w przelatującego za oknem ptaka. Lekcje ciągnęły się jej w nieskończoność. Miała ochotę pójść do swojego pokoju i zaszyć się pod kocem z nowym artykułem modowym. Musiała jednak spotkać się na długiej przerwie z przyjaciółkami. Przeszło jej przez myśl, że dawno nie widziała się z Bartkiem. To znaczy, widywała go na korytarzu, najczęściej w towarzystwie konsoli. Westchnęła cicho. Mimo że ją zranił, czuła żal, że tak szybko skończyła się ich relacja. Uśmiechnęła się kwaśno. Ciężko docenić coś, co się ma, póki się tego nie straci. Nie miała już ochoty na nowe znajomości z przypadkowymi kelnerami. Chciała tylko mieć kogoś, kto będzie ją wspierał, rozśmieszał ją i zabierał na pizzę z dala od jej przyjaciółek, które wypełniały cały jej czas. Nie, żeby ich nie lubiła. Po prostu brakowało jej kogoś, kto przerwie monotonię, w jaką zaczynała wpadać. Postanowiła, że porozmawia z Bartkiem, kiedy tylko nadarzy się okazja. Kiedy zadzwonił dzwonek, zerwała się pospiesznie i niemal wybiegła z sali, przyciągając zdziwione spojrzenia znajomych z klasy. Wiedziała dokładnie, gdzie, co i kiedy miał Bartek. Nie zajęło jej długo dotarcie do części sportowej. Kilka kolejnych kroków i przed oczami mignęła jej oczekiwana postać. Już miała go zawołać, gdy nagle dostrzegła stojącą obok niego dziewczynę, trzymającą dłoń na jego ramieniu. Zatrzymała się w pół kroku i przełknęła ślinę. A więc już za późno. Spuściła oczy wypełnione łzami i nawet nie zorientowała się, kiedy zapadła ciemność.

***

- Gotowy? - Siergiej spojrzał na brata z podekscytowaniem.

Ten energicznie skinął głową i nacisnął pospiesznie prowizoryczny pedał gazu.

- Мы ведем! - zawołali jednocześnie, gdy Siergiej odepchnął się nogami i wskoczył na podwozie wózka sklepowego, który teraz toczył się szybko po ścieżce na terenie akademii.

Mijani uczniowie pokazywali ich sobie palcami ze śmiechem. Bracia uśmiechnęli się szeroko. Bardzo dobrze. Podczas gdy oni odwracali uwagę uczniów, ktoś inny mógł wprowadzić w życie swój niecny plan. Taka była cena za podpisanie prowizorycznej umowy, która bardzo im się spodobała. Porywanie ludzi? Jak nic, świetna zabawa. Gorsze będą potem konsekwencje. Nie przejechali kto wie jak daleko, gdy musieli zacząć hamować w stylu Flinstonów, bo na ścieżce wykwitła postać Sassi, przypominającej naburmuszoną, białą konwalię.

- Znowu zaczynacie? - spytała, a wszyscy, którym jeszcze przed chwilą było bardzo do śmiechu, nagle zamilkli. - Zdajecie sobie sprawę z tego, że narażacie innych na niebezpieczeństwo?

- Inni nie są na tyle głupi, żeby wchodzić na tor wyścigowy - odparował Sergiusz, zaraz jednak zakrył usta, zdając sobie sprawę z sensu swoich słów.

Powieka Sassi zadrgała, zdradzając jej poirytowanie.

- Wyjdźcie z tego, już - rozkazała, opierając ręce na biodrach. - Zachowujecie się jak dzieci.

- Każdy z nas powinien zachować w głębi siebie dziecko - powiedział Siergiej, próbując wygramolić się z wózka.

- Ale z dozą rozsądku! - jęknęła przewodnicząca. - Czy wiecie, że za zakłócanie porządku zasługujecie na minusowe punkty, które mogą doprowadzić do waszego usunięcia z wszelkich możliwych szkolnych projektów?

Bracia wymienili spojrzenia.

- Jeśli nie możemy brać udziału w szkolnych projektach, sami zaczniemy nowe - oznajmił pewnie Sergiusz.

- W ogóle to założymy własną szkołę! - zawiadomił Siergiej entuzjastycznie, wdając się z bratem w szczegóły nowego przedsięwzięcia.

Sassi z dezaprobatą patrzyła na kuzynów. Miała już dość. Jak można być tak nieodpowiedzialnym? Już miała przerwać ich dialog, gdy nagle zapanował zgiełk. Odwróciła się w stronę najbliższej grupki i spytała, co się stało. Odpowiedziały jej niepewne, wystraszone spojrzenia.

- Nicole zniknęła.

***

Olive jęknęła. To  był pracowity dzień. Nareszcie mogła spokojnie wylegiwać się w łóżku. Była cała obolała, a przecież przed nią rysowało się jeszcze pół tygodnia. Zupełnie nie rozumiała, dlaczego Victor postanowił zawalić sobie tydzień siłownią, jazdą na rowerze i innymi sportami, których ona bynajmniej nie lubiła. Dodatkowo, jutro musiała się zwlec z łóżka, by wyjść gdzieś z Aną Miskovitz, kimkolwiek ona była. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl, że Victor przegapił z pewnością wyczekiwane spotkanie. Ale nie chciała być taka wredna. Postanowiła, że bez względu na to, jaka będzie Ana, "umówi się" z nią na następne wyjście. Nagle przypomniała jej się jedna, bardzo ważna rzecz. Słyszała, że Nicole zniknęła, co niezmiernie ją zdziwiło. Postanowiła jednak zaczekać do wieczora i dowiedzieć się szczegółów. Z nadzieją zaglądnęła do planu dnia Victora, z ulgą zauważając, że nie zaplanował na ten wieczór dla niej żadnej imprezy. Wreszcie będzie mogła się choć chwilę zdrzemnąć. Wiedziała, że czeka ją pracowita noc.

Póki błyszczą gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz