Rozdział 12 - Droga do szczęścia

32 5 24
                                    

Julie siedziała na kocu, rozłożonym na niedużym pagórku niedaleko akademii. Rozkoszowała się lekkim wietrzykiem, który choć trochę umilał upał, nietypowy jak na początek marca. Wiedziała, że powinna teraz zastępować Dominika w oglądaniu seriali czy robieniu innych rzeczy, których bynajmniej nie lubiła. Kiedy jednak Maks zaprosił ją na spacer, nie mogła mu odmówić. Okazało się, że przygotował dla nich wygodną miejscówkę. Z uśmiechem plączącym się jej na ustach, patrzyła na szkołę i słuchała, jak Maks śpiewa pod nosem piosenkę, którą napisała. Odetchnęła cicho, kiedy skończył. Jego głos idealnie pasował do jej wizji. Po prostu wykonywał utwór idealnie. Chłopak uśmiechnął się do niej, a jego oczy zabłyszczały. Choć może tylko jej się zdawało. Może to przez słońce? Maks zanotował coś w notesie, który trzymał w dłoni, i ponownie na nią spojrzał.

- Wiesz co, Julie? - zaczął, na chwilę odwracając wzrok w stronę akademii. - To mój ostatni rok w tej szkole.

Francuzka zamarła. Zupełnie o tym nie pomyślała. Przy nim zapominała, że rok szkolny może kiedyś się skończyć i wakacje ich rozdzielą. Nie chodziło jednak o zwykłe wakacje. Maks już więcej nie wróci do Międzynarodówka. A ona spędzi w nim jeszcze dwa lata. Zamrugała, próbując odgonić mimowolnie zbierające się w oczach łzy. Maks uśmiechnął się do niej blado.

- Planuję wrócić na tydzień do Szwecji - oznajmił pewnym głosem.

- Na tydzień? - spytała Julie trzęsącym głosem.

Chłopak skinął głową.

- Dostałem ofertę zagrania w filmie - wyjaśnił. - W Paryżu.

Julie wciągnęła ze świstem powietrze i uśmiechnęła się szeroko.

- Mieszkam w Paryżu - powiedziała, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

- Wiem, Tenny mi powiedziała - stwierdził Maks, ujmując jej dłoń w swoje ręce. - I dlatego chcę spędzić jak najwięcej tych wakacji z tobą, Julie.

Dziewczyna zarumieniła się i podniosła nieśmiało wzrok na bruneta, którego uśmiech momentalnie się poszerzył.

- I mam jeszcze jedną sprawę - oznajmił, ściskając mocniej jej dłoń. - Pójdziesz ze mną na Bal Błyszczących Gwiazd?

Julie zaniemówiła. To była chyba ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała. Mimo to, skinęła głową z uśmiechem. Maks wypuścił powietrze, które nie wiadomo kiedy wstrzymał.

- To świetnie - mruknął z ulgą, po czym delikatnie objął Julie ramieniem. - Będę odliczał każdą minutę.

***

Bartek szedł korytarzem ostro podirytowany. Nicole zniknęła. Huczała o tym cała szkoła, zupełnie tak, jak przy poprzednich zniknięciach. Tymczasem za nim wciąż maszerowała niejaka Shafiqa Gharabaghi. Do znużenia trajkotała na różne tematy, które zupełnie go nie interesowały. Nawet nie wiedział, skąd była i skąd go znała. Po prostu nagle się do niego przykleiła. Chyba pierwszoklasistka z profilu naukowego. Nie mógł nawet swobodnie porozmawiać z przyjaciółmi, bo wtrącała się w każdą rozmowę. Mimo to z westchnieniem podszedł do opierającej się o szafki Olive, która posyłała mu współczujące spojrzenie. Shafiqa stanęła parę kroków za nim. Olive spojrzała na nią nieprzyjaźnie.

- Może się już od niego odkleisz, laleczko? - spytała pobłażliwym tonem.

Shafiqa prychnęła ze złością, swoim zwyczajem zaciskając dłonie na końcówkach swoich długich do pasa czarnych włosów.

- Możesz się nie wtrącać? - warknęła, lekko jeszcze kalecząc esperanto.

Olive prześmiewczo uniosła kącik ust.

- Moim zdaniem Bartkowi to nie za szczególnie przeszkadza - zauważyła. - Chodź, stary. A ty nie waż się nawet za nami iść.

Dziewczyna naburmuszona została na miejscu, jak jej nakazano. Bartek i Olive tymczasem ruszyli ku wyjściu ze szkoły.

- Gdzie idziemy? - spytał chłopak, gdy minęli bramę akademii.

- Zobaczysz - mruknęła tylko Olive, wciskając dłonie w kieszenie.

Bartek wzruszył ramionami i bez słowa szedł dalej, aż dotarli w końcu pod bramę starej wytwórni wyrobów szklanych.

- Lafon? - przeczytał z niedowierzaniem. - Po co tu przyszliśmy?

Olive posłała mu krzywy uśmiech.

- Nie mam ochoty na pogaduchy, wiesz? - powiedziała cierpko. - Po prostu tu wejdź.

Bartek posłał jej podejrzliwe spojrzenie, ale wszedł przez bramę, gdzie od razu dostrzegł Phila.

- Stary, o co tu chodzi? - spytał, starając się ukryć nutę lęku, która zakradła się do jego głosu.

Phil nie odezwał się ani słowem. Machnął tylko ręką, pokazując, by szedł za nim. Kiedy weszli do środka fabryki, Bartka przeszły ciarki. Było tu przeraźliwie chłodno. Phil zatrzymał się przed jednymi z drzwi i obrócił się do niego. Bartek chyba pierwszy raz zobaczył u niego tak szczery uśmiech.

- Wystarczy, że wszystko sobie wyjaśnicie - powiedział Phil, wprowadzając Bartka w osłupienie. - Potem możecie wyjść.

Otworzył drzwi, wpuszczając go do przeraźliwie różowego pokoju. Przy stoliku siedziała Nicole, która podniosła na niego wzrok znad jakiejś gazetki, o dziwo nie modowej, a psychologicznej. Po jej minie można było poznać, że zainteresowała ją treść broszurki. Kiedy jednak dostrzegła, kto zakłóca jej spokój, spuściła wzrok zakłopotana. Bartek w milczeniu podszedł do niej i usiadł na sąsiednim fotelu.

- Mamy wszystko sobie wyjaśnić - oznajmił, wyraźnie spięty.

- Taak - mruknęła Nicole, przeciągając samogłoskę.

Zapadła niekomfortowa cisza.

- Przepraszam cię, Nicole - westchnął w końcu chłopak. - Wiem, że cię zraniłem...

- Ja też przepraszam - wtrąciła się dziewczyna. - Nie potrafiłam docenić tego, że zawsze byłeś przy mnie, kiedy cię potrzebowałam. Ale teraz, kiedy muszę spędzać czas bez ciebie, czuję, jakbym zgubiła część siebie.

Bartek przełknął ślinę, zastanawiając się, co ma powiedzieć.

- Jeśli chcesz, możemy razem pojechać na ten pokaz mody, który chciałaś obejrzeć - powiedział, spoglądając na swoje ręce.

- Nie - krótko oznajmiła Nicole, wprawiając chłopaka w autentyczne zaskoczenie. - Z tego, co mi wiadomo, wtedy jest mecz piłki nożnej. Pojedźmy na niego. Pokazy mody są nudne.

Bartek zamrugał z niedowierzaniem. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Nicole już zaczęła mówić dalej.

- Nie chcę więcej być taka, jak wcześniej. Byłam raczej nie za ciekawym towarzyszem rozmów. Dajmy sobie jeszcze jedną szansę, Bartek. Spróbujmy zrozumieć siebie nawzajem. Może co jakiś czas zrobimy dni, w których będziemy robić to, co normalnie robisz ty, i takie, w których ja pokażę ci, co robię w wolnym czasie?

Bartek uśmiechnął się, gdy jego wzrok powędrował na trzymaną przez nią gazetkę. Nicole zarumieniła się wyraźnie.

- Podoba mi się ten plan - oznajmił. - To teraz omówmy szczegóły...

***

Tenny uśmiechnęła się pod nosem, widząc Bartka i Nicole wychodzących z Lafon. Stała ukryta w bocznej uliczce, tak, by nikt jej nie zauważył. Momentalnie wypełniło ją zadowolenie z tego, że zdecydowała się zaufać swojej intuicji i wyszła na samotny spacer po mieście. W pewnym momencie dostrzegła, jak chłopak wchodzi do Lafon, zostawiając Olive przy bramie. Pamiętając swoje podejrzenia, postanowiła przyglądnąć się sprawie. Tak jak podejrzewała, po pewnym czasie z budynku wyszedł Bartek wraz z zaginioną Nicole. Oboje byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Tenny oparła się o ścianę, rozważając, co ma zrobić. Rozwiązała zagadkę. Nie miała jednak ochoty na razie ujawniać, kto stał za porwaniami. A nuż ktoś jeszcze odzyska swoje szczęście? Z tą myślą ruszyła dalej na spacer po mieście. I ona znajdzie kiedyś swoje własne. Była tego pewna.

Póki błyszczą gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz