Rozdział 13 - A więc zakład

31 5 14
                                    

Czwarty i piąty marca nie były dla Olive zbyt radosnymi dniami. Chodziła dość smętna, co nawet zauważył Phil.

- No dalej, stara - mruknął po raz kolejny, kiedy szli korytarzem. - Nie możesz wiecznie snuć się jak smętek po gaciach.

Dziewczyna posłała mu krzywe spojrzenie i westchnęła. Phil pokręcił oczami i spojrzał na przyjaciółkę z podirytowaniem.

- Po lekcjach idziemy się spotkać z tym całym Coirdeanachem - oznajmił, krzywiąc się koszmarnie. - Nawet sam się z nim ugadam.

- Muszę iść na siłownię - bąknęła krótko Olive. - Plan Victo...

- Przestań już - przerwał jej ze złością chłopak. - Nikt ci nie każe robić wszystkiego. Przecież wszyscy wiedzą, że sport to twój arcywróg. Wiem, że chcesz się spotkać z tym dzieciakiem. No dalej, Bartek przecież nie umarł. Dalej możesz z nim gadać i tak dalej. W ogóle nie wiem, z czego robisz problem. Może Nicole też teraz zrobi się bardziej znośna?

Olive posłała mu smutne spojrzenie, a Phil przygryzł wargę zakłopotany.

- Sorry - mruknął. - Chcę dla ciebie dobrze. Ale musisz mi pomóc. Nie możesz stale upierać się przy swoim smutku. Pozwól mu odejść. Będzie ci lepiej.

Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się blado.

- To gdzie mam przyjść po lekcjach?

***

Gabriela w zamyśleniu słuchała słów Sassi, siedząc w gabinecie samorządu uczniowskiego.

- Jak to: przerwać akcję? - spytała z niedowierzaniem. - Przecież jeszcze do niedawna uważałaś, że to dobry pomysł.

- Przemyślałam to - powiedziała Sassi. - I sądzę, że to strata czasu. Widzisz, Olive z nami nie ma, bo teraz gniecie się pewnie na siłowni. Victor nawet nie przyszedł na spotkanie. Po prostu to nie ich światy. Sądzę, że lepiej będzie, jeśli na ostatnie dwa miesiące damy uczniom możliwość pójścia na ich wymarzony profil, a jeśli się im tam spodoba, będą mogli się na niego przepisać od początku nowego roku szkolnego.

Gabriela pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Porozmawiam o tym z dyrektorem - postanowiła, wstając z fotela. - Zobaczymy, co on na to powie.

Opuściła pomieszczenie, kierując się w stronę gabinetu dyrektora. Zatrzymała się wpół kroku, kiedy kątem oka zobaczyła Sergiusza i Siergieja, skradających się cicho w bocznym korytarzu. Przystanęła, nie chcąc zwracać ich uwagi. Mówili do siebie po rosyjsku, którego nie rozumiała. Westchnęła cicho. Dlaczego nie rozmawiali w esperanto, jak każdy inny uczeń szkoły? Widocznie coś knuli. Nieśli w rękach nieduże zawiniątka. Kiedy w końcu ją zauważyli, stanęli jak wryci. Sergiusz przełknął ślinę.

- Sassi jest w gabinecie? - spytał, a Gabriela nieufnie pokiwała głową.

Bliźniacy mruknęli coś w swoim ojczystym języku.

- Co to? - zapytała dziewczyna, wskazując na paczuszki.

Bracia wymienili spojrzenia, jakby zastanawiając się, czy ujawniać jej tę tajemnicę. W końcu jednak w milczeniu rozwinęli papier, ukazując jej dwa kawałki placka.

- Sassi ma dzisiaj urodziny - mruknął Siergiej. - Chcieliśmy jej zrobić niespodziankę. Ale skoro tam jest, to się nie uda.

Gabriela uśmiechnęła się lekko.

- Schowajcie się w najbliższej klasie - rozkazała. - Wyciągnę ją z gabinetu.

***

Phil nie lubił Coirdeanacha. Wiedzieli o tym wszyscy, nawet sam zainteresowany. Z tego powodu pierwszoklasista nie mógł wyjść ze zdumienia, kiedy starszy kolega spytał, czy ma jakieś plany na popołudnie. Lało jak z cebra, więc postanowili spotkać się w Nanan. Keith również został zaproszony. Coirdeanach jakoś nieszczególnie lubił wychodzić gdziekolwiek bez starszego brata. Od małego byli niemal nierozłączni. Phil musiał więc zagryźć zęby i wytrwać w towarzystwie obu Nichollsów. Nawet nie wiedział, w którym momencie postanowili, jaką pizzę zamawiają. Zauważył tylko, że Olive odrobinę poprawił się humor. To mu wystarczyło. Od pierwszej klasy była dla niego jak siostra. Ostatnia "przygoda" z Bartkiem mocno nią wstrząsnęła i przygnębiła ją. Dla niej mógł nawet codziennie siedzieć z Coirdeanachem (choć oczywiście miał nadzieję, że to nie będzie konieczne).

- Phil. - Młodszy z braci przyciągnął jego uwagę. - Tamta dziewczyna się na ciebie patrzy.

Phil podążył za jego spojrzeniem, natykając się na wzrok Marthy, z którą niedawno rozmawiał. Dziewczyna szybko spuściła wzrok, a przy jej stoliku rozległy się chichoty.

- No proszę, Phil. - Olive postanowiła wziąć go na celownik. - Nie zapoznałeś mnie ze swoją wielbicielką?

Chłopak posłał jej mordercze spojrzenie.

- Kiedy umawiasz się z nią na rendez-vous? - ciągnęła dziewczyna, uśmiechając się złośliwie.

Phil westchnął i oparł dłoń o podbródek, próbując ją ignorować. Wodził wzrokiem po innych osobach w pizzerii. Nagle jego wzrok zatrzymał się na dość popularnym chłopaku z akademii. Nawet nie pamiętał, czym zasłynął. Chyba błyszczał na konkursach czy coś w tym stylu. Ale to mu wystarczyło. Uśmiechnął się przebiegle.

- Mogę nawet teraz - odparł beztrosko, napotykając zdumione spojrzenie przyjaciółki. - Ale pod warunkiem, że umówisz się z Victorem Parishem.

Olive zmrużyła oczy podejrzliwie. Zamiłowanie do wyzwań chyba jednak wygrało, bo po chwili na jej twarzy pojawił się łobuzierski uśmiech.

- Stoi.

Póki błyszczą gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz