Prolog

31 3 1
                                    

Madison

Wstałam wcześnie rano. Zbyt wcześnie dla normalnego człowieka, bo było wpół do piątej. Byłam do tego przyzwyczajona, ponieważ od czterech lat tak właśnie wyglądało moje życie. Wstawałam rano, ogarniałam się, jechałam do pracy siedziałam tam do zamknięcia lokalu, wracałam do domu i ogarniałam się na kolejny dzień. Kolejny tak samo gówniany dzień. Miałam szczęście, że pracowałam w gastronomii to chociaż nie nabawiłam się zaburzeń odżywiania. Jeszcze tylko tego, by mi brakowało. Odkąd się wyprowadziłam każdy dzień był taki sam. Mieszkałam sama od trzech lat. Pracowałam jako menadżer i coś w stylu organizatora eventów w baro-restauracji na wybrzeżu. Knajpka była piękna i nic dziwnego, że przyciągała ogrom ludzi, jednak przez ten na ogół panujący ruch czasami nie wiedziałam, w co włożyć ręce.

Podniosłam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki. Umyłam twarz i nałożyłam na nią parę kosmetyków do pielęgnacji. Kilka niedoskonałości przykryłam korektorem i ułożyłam żelem brwi, oraz związałam moje długie brązowe włosy w kucyk. Nie zawracałam sobie głowy rozczesywaniem ich, bo i tak będę je poprawiała milion razy tego dnia. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni. Zgarnęłam ze stołu wazon ze zwiędłym już bukietem i wyrzuciłam go do śmieci. Lubiłam kwiaty i starałam się jak mogłam, by w mieszkaniu stał zawsze choć jeden świeży bukiet, jednak ostatni tydzień był intensywny i po prostu o tym zapomniałam. Nalałam sobie do szklanki wody z kranu i wrzuciłam do niej wyjętą wcześniej tabletkę musującą, by dostarczyć swojemu organizmowi trochę witamin. Następnie udałam się do sypialni i ubrałam czarną koszulę oraz białe szerokie spodnie. Spakowałam torebkę i równo o godzinie piątej wyszłam z mieszkania upewniając się, co najmniej trzy razy, że je zamknęłam. Zeszłam schodami na parter, na którym powitała mnie sąsiadka, która wychodziła na swoje poranne bieganie.

–Cześć Madison, świetnie wyglądasz. Miłego dnia! – Powiedziała, a w zasadzie krzyknęła wsadzając do uszu słuchawki i wybiegając z klatki schodowej zanim zdążyłam jej odpowiedzieć. Lindsey była trzy lata młodsza ode mnie i mieszkała tu od jakichś pięciu miesięcy. Wygląda na to, że duże miasto nadal nie zniszczyło jej zapału do czegokolwiek.

Westchnęłam i skierowałam się w stronę mojej białej toyoty corolli. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę mojego miejsca pracy. Mieszkałam dość daleko od niego i droga zajmowała mi około godziny głównie przez korki, które o tej godzinie, w tym mieście nie były niczym nowym. Meadow City było sercem Kalifornii, jak lubili to określać burmistrz miasta, oraz jego mieszkańcy. Miasto było piękne. Nadmorska miejscowość z dużą ilością zieleni i łąk od czego, jak można się domyślić, wzięła się nazwa. Lubiłam je.

Po spędzeniu około czterdziestu minut w korkach dojechałam na miejsce. Zaparkowałam swoje auto jak najbliżej tylko mogłam, by nie iść potem do niego dziesięć minut. Wyjęłam pęk kluczy i otworzyłam lokal. Jednym z moich obowiązków było właśnie otwieranie restauracji. Przychodziłam tam pół godziny przed innymi, by ogarnąć trochę papierologii. Niestety rano zdarzał się nawał turystów przychodzących z pobliskich moteli na śniadanie, dlatego praca zaczynała się już o wpół do siódmej. Weszłam do szatni dla pracowników i korzystając z nieobecności innych przebrałam się w czarne legginsy z rozszerzanymi nogawkami. Były jednocześnie wygodne i sprawiały wrażenie eleganckich. Rozpuściłam włosy i poprawiłam kucyk. Z mojej torebki wyciągnęłam mini kosmetyczkę i wyjęłam z niej szczoteczkę do rzęs. Przy lusterku zamontowanym na drzwiczkach mojej szafki rozczesałam moje przedłużane rzęsy. Regularnie chodziłam do kosmetyczki na rzęsy, bo oszczędzałam w ten sposób mnóstwo czasu rano, kiedy nie musiałam ich malować ani doklejać sztucznych. Z szafki wyciągnęłam także laptopa, po czym skierowałam się do kuchni i położyłam go na wyspie kuchennej, przy której usiadłam. Sprawdziłam maila i według zamówień spisanych przez szefa kuchni zrobiłam zakupy do restauracji. Kiedy kończyłam zamawiać ostatnie produkty do kuchni, w pomieszczeniu zaczęli zbierać się kolejni pracownicy witający się ze mną i biorący się do pracy. Otwieraliśmy o ósmej, więc na przygotowanie wszystkiego mieli jedynie półtorej godziny.

Daffodil (Dylogia Flowers #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz