~32~

947 85 96
                                    

[Izuku]
(Dwudziesty szósty października, czwartek)

-Wstajemy Kochanie.

-Mgm... Kacchan..?

-Tak, ja. A kogo innego się spodziewałeś?- Zapytał wisząc nade mną.- Chodź na śniadanie głąbie.

-Która to godzina?

-Po dziesiątej. Nie śpię już od trzech godzin. Razem z mamą zdołaliśmy już ogarnąć z grubsza w mieszkaniu jak i też zrobić śniadanie dla nas.- Westchnął wstając i udając się do szafy. Wyjął z niej komplet moich ubrań.

-Znów kombinować z jedzeniem przez maskę...

-To ją zdejmij.

-Znasz moje zdanie.- Westchnąłem wstając, przejąłem ubrania od blondyna i zacząłem się przebierać.- Wystarczy, że do wszystkiego muszę ją odsuwać albo coś w tym stylu. Nawet swobodnie pocałować cię nie mogę.

-Nic nie poradzę na to.- Idę na dół jakby co.- Powiedział wychodząc z pokoju.

Założyłem spodnie tylko i usłyszałem dziwne szmery a potem krzyk blondynki wołającej mnie o pomoc.

Bez zastanowienia teleportowałem się do nich.

Kacchan ledwo przytomny leżał na schodach.

-On spadł ze schodów...- Szepnęła, gdy ja go podnosiłem na ręce.

-Kacchan kochanie, słyszysz mnie?

-Boli...

-Idę z nim do mojego lekarza. Niech Pani tu zostanie.- Powiedziałem od razu się teleportując do doktorka.

Kacchan stracił przytomność kompletnie.

Siedzę tu już godzinę, mój Omega ma przeprowadzaną masę różnych badań, a ja nie mogę się uspokoić, mimo leków które zażyłem.

-Izuku...- Mruknął doktorek podchodząc do mnie.- Katsukiemu praktycznie nic się nie stało, będzie miał tylko kilka siniaków i ma skręconą kostkę. Jednak nastąpiło obumarcie płodu. Zajmę się usunięciem go. Dlatego Katsuki zostanie u mnie na kilka dni obserwacji.

-Ja pierdole...- Westchnąłem siadając i załamując ręce.

Jak ja mu potem tę informację przekażę?

-Możesz wrócić do siebie. Katsuki i tak szybko się nie wybudzi... A ty odpocznij i uporządkuj myśli.

-I powiem jego matce...

Właśnie.

Nie założyłem maski zanim się teleportowałem do Kacchana. Ona widziała moją twarz. Cholera jasna! W końcu dalej jestem tylko w spodniach.

Dobra, pierw idę się ubrać... Potem jej powiem co się stało.

Jak zaplanowałem tak też zrobiłem. Teleportowałem się prosto do naszego pokoju. Założyłem koszulkę, bluzę zasuwaną oraz maseczkę na twarz. Zszedłem do salonu, gdzie po całym pomieszczeniu chodziła zdenerwowana kobieta.

-Co z Katsukim i dzieckiem?!- Krzyknęła podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Cała się trzęsła ze stresu a w jej oczach lśniły łzy.- Powiedz, że wszystko dobrze... Proszę, musi być dobrze.

-Proszę usiądź.- Westchnąłem prowadząc ją na kanapę. Usiadłem obok niej opuszczając głowę.- Z Kacchanem wszystko dobrze... Ale nastąpiło obumarcie płodu. Na skutek uderzenia... Niech Pani mi powie. On sam spadł? Poślizgnął się czy jak?

-Poślizgnął.- Mruknęła obserwując mnie pustym wzrokiem.- Spojrzałam akurat na niego, bo mówił mi, że zaraz zejdziesz... Trzymał się barierki, ale się poślizgnął i spadł z kilku stopni... W ogóle, czemu o to pytasz?

Więzień  [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz