~17~

1.2K 93 12
                                    

(Dwudziesty ósmy września, niedziela)
[Izuku]

Jest trzynasta, wedle mojego planu, właśnie za półgodziny będzie moment w którym mam szansę porwać tamtego chłopaka.
Tylko, że mam mały problem...

Kacchan od samego rana męczy się z rują, co za tym idzie, nie odstępuję go na krok.

-Deku... Mhm...- Wymruczał cichutko tuląc się w mój bok.

-Jest dobrze... Leki już działają kochanie, twoje feromony osłabły i jesteś mniej rozgrzany.

-Gorąco mi... Cały czas.

-A boli cię coś?

-Nie...

-Chociaż tyle.- Westchnąłem.- To mój ostatni dzień wolnego... dobrze, że dziś a nie jutro dostałeś.

-Ah... Deku...

-Mogę dać ci buziaka, jeśli chcesz. Ale nic więcej.

-Chcę...- Mruknął podnosząc do góry swoją całą zaczerwienioną twarzyczkę. Delikatnie go pocałowałem, a on zaczął się dosłownie rozpływać pod moim dotykiem.- De...ku... uh...

-Kacchan, nie mogę.

-Ale ja chcę...

-Nie.

-Izuku...

-Nie. Nie chcę byś znów czuł się źle.

-Co mnie to... Wszystko byle by to minęło...

-Jutro będzie już lepiej.

-Chcę teraz.- Warknął cicho, poczym delikatnie, powoli i z trudem usiadł mi na biodrach, przy tym cicho sapiąc.

-Co chcesz osiągnąć kochanie?

-Chcę...- Mruknął opuszczając wzrok.- Czułości...

-To ci mogę zapewnić słodziaku.- Zaśmiałem się łapiąc go w talii, po czym zamieniłem nas miejscami. Teraz to on leżał pode mną.- Mam twoją zgodę, ma się rozumieć?

-Mhm...

Zacząłem go całować. Po szyi, obojczykach i twarzy. Tym razem ograniczyłem ilość malinek, które chciałem mu zrobić, bo cały czas ma bardzo widoczne te stare.
Ciche pomruki i momentami jęki gdy mocniej ugryzłem jego skórę, wcale mi nie pomagały. Cały czas jestem podniecony i nie robię nic innego niż powstrzymywanie siebie a zaspokajanie jego.

-Ah... Mhm... Deku... Pro-proszę...

-Nie wejdę w ciebie.

-Cokolwiek... Gorąco strasznie... Chcę... Do-dojść...

-Mogę jedynie...

-Zgadzam się...- Szepnął cicho sapiąc.

-Dzięki lekom masz pełnię świadomości... Tylko dlatego się zgodzę. - Mruknąłem, zdejmując z niego koszulkę.

Zacząłem pieścić jego klatkę piersiową, zachaczałem o skutki, lizałem i podgryzałem je. Jedną z dłoni zsunąłem z niego spodnie razem z bokserkami. Kacchan nie miał nic przeciwko moim gestom a wręcz chyba się niecierpliwił.
Przyłożyłem dłoń do jego penisa i delikatnie dotknąłem, a Kacchan już zaczął bardziej mruczeć. Zacząłem stymulować jego prącie, a on zaczął całkiem głośno jęczeć mi do ucha. Długo czekać nie musiałem, a doszedł budząc pzy tym swój brzuch i moją dłoń.

-Ah... Ah... Deku... Mghm...

-Więcej potrzebujesz? - Spytałem a on delikatnie kiwnął głową na tak. Widziałem po jego minie, że jest okropnie zawstydzony.

Jednak swoją dłoń przełożyłem na jego tyłek i dopiero zauważyłem jak bardzo mokry był. Nie potrzebuje lubrykanty nawet...

~~On tylko czeka, aż w niego wejdziesz...

--Nie.

~~Jest gotowy, nie widzisz?

--Chodzi tu o jego psychikę. Wiesz o tym.

Wsadziłem w niego od razu dwa palce, a on wręcz wygiął się w łuk.

Niesamowite jest to... Omegi podczas rui odczuwają każdy dotyk trzy razy bardziej... Kacchan bez tego jest czulszy niż reszta.
Przecież on... Czy dałby radę dojść, gdybym tylko bawił się jego piersiami?
Nie... Nie zrobię tego.

Nie teraz...

Gdy miałem już dołożyć trzeci palec. Kacchan ponownie doszedł. Był okropnie zsapany. Jego wzrok ledwie obecny.

-Przygotuję ci kąpiel kochanie. - Mruknąłem, widząc, że on już śpi.

Szybko poszedłem, zacząłem nalewać do wanny wodę a w międzyczasie przygotowałem dla niego czyste ubrania. Gdy wanna była już napełniona wodą, wziąłem mojego malucha na ręce i zaniosłem do łazienki. A gdy tylko położyłem go w wodzie, od razu się przebudził.

-Gdzie ja... Mhh... Deku..?

-Kąpiel ci przygotowałem. Lepiej się czujesz?

-T-tak.- Mruknął opuszczając głowę, będąc cały zarumieniony. Skrzyżował nogi i chyba bał się na mnie spojrzeć.

-Coś się stało kochanie?

-Nie...

-Mam nadzieję, że nie masz mi za złe...

-Nie.- Przerwał mi od razu podnosząc wzrok. - Dziękuję...

-Dziękujesz? Za co..?

-Nie karz mi kurwa się rozwijać.

-Kochanie... Jesteśmy razem, to normalne, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie masz mi za złe, że ja nie... Nie zgodziłem na sex?

-Co? Nie.- Zaprzeczył od razu, patrząc na mnie.

-To dobrze.- Westchnąłem.

-Możesz wyjść? Chciałbym się umyć.

-Już się robi. - Wstałem z miejsca a przed wyjściem jeszcze pocałowałem go w czoło. - Wołaj w razie potrzeby.

-Yhm...

I wyszedłem zostawiając go samego. Ogarnąłem w między czasie łóżko i akurat gdy zdążyłem na nim usiąść dzrzwi od łazienki się uchyliły i przez nie wstąpił do środka blondyn. Powoli stawiał kroki, piąstką tarł jedno oko.
Od razu pojawiłem się obok niego.

-Zmęczony?

-Mhm...

-Przeniosę cię. - Oznajmiłem mu, a on nie protestował. Jedyny moment w którym się przeciwstawił, to ten gdy go położyłem i chciałem odejść.

-Zostań...

-Tak jest promyczku. - Zaśmiałem się kładąc obok niego. On od razu się we mnie wtulił i zasnął.

Cały dzień przeleżałem z nim w łóżku, nie opuszczając pokoju i nie wypuszczając nikogo do środka.

Więzień  [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz