~13~

1.2K 81 12
                                    

(Dwudziesty czwarty września, środa)
[Katsuki]

Wczoraj cały dzień przeleżałem w łóżku razem z Deku, który rzeczywiście miał problem nawet z tym by puścić mnie do łazienki. Teraz mamy godzinę piętnastą i znów robimy to samo czyli leżymy w łóżku, oglądając coś na jego telefonie.

-Wejdź.- Westchnął Deku gdy rozległo się pukanie do drzwi.

Od razu zjawiła się Toga, której wczoraj nie wpuściliśmy.

-Izuku!

-Tak Kacchan mi mówił... Pierw zbierz informacje.- Mruknął zatrzymując film.

-Już wszystko wiem. Od dawna ją śledzę... dłużej to ja namawiałam szefa na zgodę.

-Kiedy ty chcesz to robić?

-Dziś masz wolne, a ona o dwudziestej drugiej wraca ze swojego domu do akademika. Będzie sama...

-I chcesz bym ją wtedy porwał?

-Tak! Katsuki-kun może zrobić za wabik...

-Nie wpierdalaj mnie w to nawet.- Warknąłem podnosząc się do siadu.

-Dosłownie.- Westchnął zielonek.- Dziś o dwudziestej drugiej? Ile to zajmie?

-Nie wiem, chwileczkę...

-Niech będzie, bo żyć mi nie dasz...

-Dziękuję!- Pisnęła przytulając go.

-Wara od mojego Alfy.- Warknąłem a ona z jeszcze większym uśmiechem się odsunęła. Deku też delikatnie się uśmiechnął, dumny z moich słów.

-W godzinę mamy się wyrobić. Trzeba będzie się przyczaić na smarkulę... Dobra o dwudziestej pierwszej trzydzieści masz przyjść po mnie, bo inaczej nie idę nigdzie.

-Tak jest szefie!- Pisnęła wychodząc.

A my powróciliśmy do filmu.

(Dwudziesta pierwsza trzydzieści.)

Idealnie wybiła godzina o której miała przybyć Himiko i rozległo się pukanie do drzwi.

-Masz farta, w punkt.- Zaśmiał się Deku otwierając jej drzwi.- Katsu, dasz mi koszulkę co masz na sobie?

-Po co?

-Dalej potrzebuje twojej bliskości... A bynajmniej zapachu.- Mruknął cicho, a ja zgarnąłem jakąś pierwszą lepszą i poszedłem do łazienki. Nawet nie minutę później dałem mu granatową koszulkę.- Dziękuję kochanie.

Przy mnie przebrał koszulki, dzięki czemu pierwszy raz przyjrzałem się jego ciału. Bardzo umięśnione i pobliźniane... i pociągające...

-Dobra, jeszcze bluza... Idziemy.

[Izuku]

-Dobra, jeszcze bluza... Idziemy.- Mruknąłem sam do siebie, podchodząc jeszcze do Kacchana i całując go.- Za chwilę wrócę.

Podeszłem do Togi złapałem za ramię i przysunąłem ją do siebie. Po chwili już w gęstym, zielonym dymie pojawiliśmy się w ustalonym miejscu. Na ulicach świeciały pustki, było ciemno, chłodno i nudno. No może nie tyle co chłodno a rześko, taka przyjemna pogoda.

-O której wychodzi?

-Dwudziesta dru...

-To ona?

-Tak, ale co ona tu...

-Widzisz? Dlatego na śledztwo wyrusza się wcześniej.- Zwróciłem jej uwagę.- Powinniśmy ją śledzić już bynajmniej dwie godziny wcześniej, ciesz się.

Więzień  [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz