Stała, patrząc na niego zaskoczona. Dopiero teraz zrozumiała, że zastawił na nią pułapkę. Oczy mężczyzny płonęły w czerwonej twarzy. Obleśny uśmiech wykrzywiał grube usta. Zamknął drzwi na klucz, a potem leniwie pomachał kluczem, jakby bawił się z dzieckiem, po czym schował go do kieszeni szlafroka. Obrzucił dziewczynę pożądliwym spojrzeniem. Jej strach zdawał się go bawić.
- Czego pan chce? - wydusiła.
- Przyszedłem po zapłatę za wyrwanie cię z tej okropnej wsi - odrzekł. Jesteś tak kusząca, że nie mogłem się oprzeć. Dzięki twojej naiwności bez trudu zabrałem się od mojej głupiej siostry. Kiedy już z tobą skończę, pozwolę ci dołączyć do reszty kobiet na drugim i trzecim piętrze. Tam nie będziesz się nudzić. Będziesz jedną z najważniejszych kurew w moim lokalu. Żaden ci się nie oprze, a kto wie może któregoś pięknego dnia, pozwolę ci wyjść za mąż za jedno z moich najzamożniejszych klientów.
Postąpił do przodu, a Rosalie cofnęła się ze strachem.
- Mam zamiar cię posiąść - powiedział zadowolony z siebie. - Nie masz więc powodu ze mną walczyć. Jestem bardzo silny. Mogę użyć przemocy, jeśli taka twoja wola, ale bardziej odpowiada mi uległość.
Potrząsnęła głową.
- Nie - wykrztusiła ledwie żywa ze strachu. - Nie! Nigdy mnie nie dostaniesz! Nigdy!
Oliver zaśmiał się tylko. Rozbierał ją pożądliwym spojrzeniem, tak, że aż przycisnęła rękę do podbrzusza, broniąc się przed natrętnym wzrokiem. Próbowała przemknąć ku drzwiom, ale złapał ją w wpół. Walczyła, ale była znacznie słabsza. Jego usta wędrowały coraz wyżej, a Rosalie odchylała się, jak najmocniej umiała, aby tylko nie dosięgnął jej twarzy. Próbowała go kopnąć, ale szło jej to z marnym skutkiem. Przycisnął ją do stołu jeszcze mocniej, niemal pozbawiając tchu. Przerażona niemal do nieprzytomności, przypomniała sobie o kandelabrze, który stał na komodzie i sięgnęła po niego. Niestety, zamiast chwycić, strąciła go na podłogę. Potem jej dłoń trafiła na nożyk do owoców. Chwyciła go desperacko. Owładnięty żądzą Oliver nie patrzył, na to co robiła Rosalie, dopóki nie poczuł ostrza noża tuż przy swoim boku. Dziewczyna skrzywiła się z bólu, kiedy palce mężczyzny zacisnęły się na jej przegubie, ale się nie poddawała. Nie miała jednak szans - Oliver bez trudu wyjął nóż z jej słabej dłoni. Rosalie przestała walczyć i upadła na podłogę tuż pod stopy pana Moore'a, który runął do przodu wprost na wypolerowaną podłogę. Korzystając z tego, Rosalie poderwała się, gotowa do ucieczki. Wtedy Oliver powoli odwrócił się na plecy. Z powiększającej się wolno czerwonej plany na jego piersi wystawała rękojeść ostrego nożyka do owoców.
- Wy...wyciągnij to - dyszał.
Pochyliła się i z lękiem położyła dłoń na rękojeści, ale zaraz odsunęła się od rannego. Ze strachu przycisnęła dłonie do ust.
- Proszę - charczał - Pomóż mi.
Przerażona, przygryzła własną dłoń i w panice rozejrzała się dookoła. W sercu dziewczyny walczyły obrzydzenie i strach. Jeśli umierał....
- Rosalie, pomóż mi - jęknął jeszcze raz.
Potem ucichł. Nie wiadomo jakim cudem Rosalie odzyskała siłę i spokój. Pochyliła się nad leżącym i wstrzymując oddech, ujęła nóż. Kiedy go wyciągnęła, Oliver westchnął i stracił przytomność. Rosalie chwyciła ręcznik i odchylając poły szlafroka, zaczęła uciskać ranę. Próbowała wyczuć przez materiał bicie serca, ale nic nie umiała poczuć. Przykładając mu dłoń do twarzy, próbowała wyczuć czy oddycha, ale nie nie czując żadnego podmuchu, zaczęła na nowo się bać. Teraz nie czuła już potrzeby, ani siły, by z nim walczyć. Oliver nie żył, a jego zabójczynią była ona. Nie wiedząc, co robić, próbowała sprowadzić pomoc, ale zaraz sobie przypomniała więzienie, które było pełne kobiet, którym nikt nie wierzył, że to był wypadek. Oliver sam upadł na nóż, ale to jej odciski się na nim znajdowały. Wiedziała jedno. Musiała uciec. Drżącymi dłońmi przeszukała kieszenie Olivera i wyciągając klucz, ruszyła w stronę drzwi, uprzednio zabierając torbę z całym jej dobytkiem, który zabrała ze sobą do Londynu. Zjeżdżając windą na dół, starała się, aby nikt jej nie zauważył, a kiedy dotarła do drzwi wejściowych, wybiegła przez nie na ulicę, bojąc się oglądać za siebie. Nie zauważyła tylko bariery, która wyrosła przed nią i od której odbiła się z hukiem. Lądując na ziemi, spojrzała ze zdziwieniem na średniego wzrostu azjatę, który patrzył na nią spod przymrużonych powiek. Podając jej dłoń, pomógł jej wstać, po czym nie wyjaśniając ani słowa złapał ją za rękę.
CZYTASZ
Crystal Snow | JJK
FanfictionJest Luty 2022 roku. Na lotnisku w Londynie ląduje prywatny odrzutowiec, należący do młodego biznesmena Jeon Jeongguka. Młody biznesmen odbywa ostatnią podróż do Europy, aby zwieńczyć wszelakie dzieła, które pragnął przejąć. Po powrocie do Seulu, w...