2.Grać z kim?!

149 21 0
                                    

Od rana 3-klasista rzucał na mnie bardziej nienawistne spojrzenie niż zwykle. Mogłem też zauważyć, jak rano rozmawiał poważnie przed szkołą z Celiną. Widząc tą scenę zaśmiałem się pod nosem. 

Dzień jednak minął szybko i zanim się obejrzałem to szedłem wraz z Zygmuntem pod salę 107, gdzie odbywały się spotkania kółka. Wiele osób było już w sali z panią Marią, która układała z Chopinem krzesła w kręgu. No tak, skoro chodzi tu Mickiewicz, to jego przyjaciele. Kto by się tego spodziewał? 

Przywitałem się z nauczycielką i usiadłem na już gotowym krześle. Po chwili zebrali się wszyscy i zaczęliśmy spotkanie. 

- Dobrze, że wszyscy już są. Na samym początku chciałabym przywitać w naszym gronie Juliusza i mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie go do naszej rodziny - uśmiechnęła się w moją stronę. - A teraz zaczynając już dokładniej, to wiecie, że w lutym wystawiamy dowolny spektakl dla szkoły. Scenariusz mam gotowy, jednak najpierw chciałabym abyście w parach coś zaimprowizowali. 

Wszyscy zaczęli dobierać się w pary. Od razu spojrzałem na Zygmunta. 

- Nie tak szybko! - uprzedziła nas pani Maria. - Chcę abyście się wylosowali. Mam tutaj reklamówkę - podeszła pod biurko i szybko wzięła małą, urodzinową torbę. - Są tutaj po dwa takie same kolory. Także wyciągnijcie jeden kwadracik i po kolorze będziecie łączyć się w pary - podeszła do każdego. 

Przyjaciel wylosował przede mną. Miał kolor jasnego fioletu. Modliłem się, abym wyciągnął taki sam kolor. Jednak wiecie co? Los mi nigdy nie sprzyja. Poczynając od nieszczęsnych zaręczyn mojej mamy z nienawistnym ojczymem, aż po wylosowanie kartki nie fioletowej, a zielonej. 

Powoli rozejrzałem się po całej sali i szukałem osoby z takim samym kolorem losu. Wreszcie moje oczy spoczęły na tym chłopaku...Czemu to musiał być ten jebany Adam? 

Podszedłem do niego i pokazałem z niezadowoleniem kartkę. 

- O Jezu - usłyszałem jego głos niezadowolenia. 

Nawet się nie odezwałem. Nie chciałem zakłócić spokojnego zachowania pani od kółka. 

- Wszyscy znaleźli swoją parę? Super. Niech jedna osoba z waszego duetu podejdzie do mnie i z drugiej torebeczki wylosuje temat improwizacji - powiedziała i stanęła z nieco mniejszą reklamówką. 

Adam spojrzał na mnie z góry. 

- Ja idę - odrzekł szybko i podszedł pierwszy do nauczycielki. 

Lekko oparłem się o ławkę i patrzyłem jak losuje. Starszy wyciągnął złożoną kartkę, a następnie ją otworzył.

- Ym nie jestem pewny co do tego. Ja i Słowacki jesteśmy chłopakami i... - zaczął mówić pokazując pani papierek. 

- Nie ma żadnego "ale" Adasiu. W teatrze musisz się wczuć w każdego i w każdą sytuację - poklepała go po ramieniu, a on odszedł. 

Nie zrozumiałem, czemu humanista chciał zmienić los, dopóki mi go nie pokazał. 

Na małej karteczce widniało hasło: 

Miłosne Przeprosiny

Ktoś chyba sobie ze mnie kpił. Rzygać mi się zachciało, gdy pomyślałem o mojej improwizacji z Mickiewiczem, która miała nastąpić pewnie za parę minut. Miłosne przeprosiny? Dobre mi. 

- Ja będę chłopakiem, który będzie ciebie przepraszać, a ty tym drugim, który stoi i się patrzy. Rozumiesz? - spytał się mnie. 

Niechętnie przytaknąłem, a następnie rzuciłem okiem na mojego przyjaciela, który był w parze z jakimś czwartoklasistą. 

- Dobrze moi drodzy. Zaczynamy! Kto chce pierwszy? - spytała kobieta i jakaś dziewczyna z chłopakiem podnieśli ręce. 

Minęły może trzy pary, gdy nauczycielka poprosiła nas o improwizację. Wyszliśmy na środek i zaczęliśmy. Chociaż, tak jakby to Adam zaczął. 

- Przepraszam - powiedział z goryczą w głosie i złapał mnie za jedno ramie. Cały czas patrzył w moje oczy. 

- Co? - zmarszczyłem lekko brwi i pomyślałem o tym, gdyby serio mnie przepraszał. 

- Nie powinniśmy tego tak zacząć, to było głupie z mojej strony- 

- Po mojej stronie też leży wina - odezwałem się. - Dolewałem oliwy do ognia. 

- Przestań tak mówić. To ja ciebie zraniłem, a nie chciałem. Każdego dnia obwiniałem się za twój smutek. Juliusz, ja ciebie nienawidziłem, bo nie mogłem ciebie kochać. Wiedziałem, że mnie odrzucisz. Byłem zły, gdy widziałem ciebie z twoją dziewczyną. Nie mogłem zrozumieć, czemu akurat ty. Czemu nie mogę być normalny? Byłem zły na coś, czego nigdy nie mogłem mieć - zbliżył się. 

Widziałem oczy wszystkich innych. Zdawali się być cholernie zaciekawieni. Szczególnie pani Maria, która miała lekko otwarte usta. 

- Adam ja...

- Wiem, że mnie jeszcze bardziej znienawidzisz. Po prostu zapomnij o tym, a jutro wrócimy do normalności - przerwał mi znowu. 

- Daj mi skończyć idioto - moje kąciki ust lekko się podniosły. - Od naszego pierwszego spotkania nie mogę przestać o tobie myśleć. Na początku ciebie nienawidziłem, ale potem, po tym wszystkim co się stało ja...ja nie mogę przestać o tobie myśleć Adamie. Myślałem, że jak ci to powiem, to mnie wyśmiejesz. Ja ciebie też przepraszam, że ciebie tak haniebnie obrażałem - poczułem jak starszy bierze moją twarz w swoje ręce. 

Co on robił? Fuj, dotknął mnie po twarzy! Chociaż jak widziałem, jego oczy zapatrzone na mnie to coś we mnie pękło... Dobra, nie, ogarnij się Julek. 

- Czyli... mówisz mi, że mnie kochasz? - spytał z udawaną nadzieją, chociaż brzmiało to jakby mówił na poważnie. 

- Na to wygląda - uśmiechnąłem się, a jedyne co widziałem, to jak Mickiewicz lekko zamyka oczy i zbliża się do moich ust. 

Na myśl o tym, co by mogło się stać dalej, od razu lekko go odepchnąłem i stanąłem twarzą do nauczycielki. 

Nic nie mówiła. Wszyscy w sali zdawali się być zdumieni, ale pani Maria najbardziej. Nie do końca wiedziałem, czy to dobrze, czy źle. 

- Chłopcy... - odezwała się w końcu cichym głosem. - To było piękne - na wybrzmienie ostatniego wyrazu wstała. 

- Proszę? - spytałem, aby się upewnić, że się nie przesłyszałem. 

- Macie te role jak w banku! Zmienię teraz całkowicie scenariusz, ale to nic. Będziecie mieć rolę w Romeo i Julii, ale Julia zmieni się w Julka - uradowana podeszła do biurka po swój notes i coś w nim zanotowała. - Adam, ty będziesz Romeo, a Julek będzie... Julkiem - cicho się zaśmiała. 

Nic do mnie nie docierało. Słyszałem wszystko jak przez wodę. Mam grać z tym podłym Mickiewiczem dwóch zakochanych w sobie nastolatków? Ta, wydaje mi się, że na tej scenie się zabijemy i żadne samobójstwo pod koniec spektaklu nie będzie potrzebne. 

- W piątek rozdam wam gotowy scenariusz. A teraz zapraszam następną parę...

Rzuciłem spojrzenie przyjacielowi. Po co on mnie namówił na te cholerne kółko! Jednak nie wiedząc czemu, wracając do domu cały czas myślałem o mojej improwizacji z Mickiewiczem...

Beautiful boy // SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz