Dwójka mknęła przez korytarz, a raczej Maks przez niego mknął a Adam próbował za nim nadążyć
-Nie.- Warknął brunet nawet nie patrząc na o głowę niższego kolegę.
-Czemu nie? Ja błąkam się z tobą po nawiedzonych budynkach i ledwo uchodzę z życiem a ty nie możesz pójść ze mną się pobawić?- Ciągnął Adam próbując nadążyć za szybkim krokiem przyjaciela.
-Mam lepsze rzeczy do roboty.- Stwierdził chłopak zdejmując z siebie plecak.
-Zawsze masz coś lepszego.- Mruknął niższy.- Nie masz ani...-Pomyślał chwilę-No po prostu nie masz czym innym się zająć. O co ci biega?
-To przenośnia. Nie chodzi mi dosłownie, że mam do roboty coś lepszego akurat teraz. W tym momencie. Po prostu nie chce tracić cennych godzin życia na picie bimbru zabranego z piwnicy czyjegoś ojca pod jakimś ledwo trzymającym się mostem. Co to za rozrywka?
-Em.. fajna? Na pewno lepsza niż chodzenie po nocach i szukanie duchów. Poza tym naprawdę nie chcesz pogadać o tym co się wczoraj działo? - Upierał się blondyn.
-No a co miało? Ktoś wezwał jakiś byt i osrał zbroje w momencie w którym miał odesłać go skąd przybył.
-To nas nie straszyło, tylko zaatakowało. Mogliśmy zginąć.
-No. Czasem tak bywa.- Mruknął Maks nie zwracając uwagi na zbulwersowany wzrok Adama. Wyższy chłopak chwycił za klamkę i otworzył drzwi.
-Dzień dobry przepraszamy za spóźnienie.- Powiedział Maks wchodząc na lekcje chemii.
-Zdaje się, że Wróblewski umie mówić sam za siebie panie Lis.- Dobiegł ich zachrypnięty głos z drugiego końca sali. Piegowaty chłopak nie wiedział co denerwowało go bardziej. Stara kobieta za biurkiem, czy wzrok ludzi z klasy który wyglądał jakby wszedł każdemu z osobna do łazienki gdy byli pod prysznicem, a nie tak jakby wszedł do klasy spóźniony. Spojrzał na swoje miejsce z zaskoczeniem odkrywając, że ktoś go podsiadł. Spojrzał na ciemnowłosą dziewczynę, w równie ciemnym za dużym swetrze. Wyglądała jak... on sam tylko w damskiej wersji. Kołnierz białej koszuli mieszał się z jej bladą skórą. Reszta rzeczy na niej była czarna. Szminka, paznokcie, spódnica czy nawet buty. Adam nie dużo myśląc usiadł w innym, jedynym wolnym miejscu zanim Maks zdążył nawet o tym pomyśleć.
Chłopak skierował się na siedzenie obok dziewczyny, czując na sobie wzrok zniecierpliwionej nauczycielki.
-Powód spóźnienia?- Wycedziła kobieta wpatrując się w ekran komputera. A co cię to obchodzi stara ruro? Pomyślał Maks biorąc głęboki oddech.
-Autobus się spóźnił.- Powiedział, a raczej wyrecytował patrząc prosto w oczy nauczycielki której twarz była wiecznie ściągniętą w krytyczny grymas. Oboje dobrze wiedzieli, że Maks nie przyjeżdża autobusem tylko z Adamem.
-Tak jak mówiłam. Nie będę zaczynać dziś żadnego tematu, bo musze zabrać was na apel w sprawie ostatnich zaginięć.- Zaapelowała zblazowanym głosem. Twarz Adama ściągnęła się w mimowolnym uśmiechu, który Maks mógł zobaczyć siedząc nawet po przeciwnej stronie sali.
-Ogarnij się.- Usłyszał Adam od rudowłosej i siedzącej obok.
-O co ci chodzi Ola.-Odszepnął zdziwiony blondyn.
-To poważna sprawa.-Uświadomiła go dziewczyna z lekkim oburzeniem w głosie.
-Ale nie ma Chemii.-Zauważył Adam, w odpowiedzi dostał tylko zimne spojrzenie przyjaciółki. Kobieta zarządziła podróż do auli sportowej. Wszyscy wstali, dziewczyna która siedziała na miejscu Adama co jakiś czas spoglądała dookoła jakby nie wiedząc jak się zachować.
Po prostu była nowa, co było dość zrozumiałe patrząc na fakt zbliżającej się dużymi krokami jesieni.
-Usiadłam na czyimś miejscu?-Powiedziała w końcu patrząc na bruneta. Ten najchętniej by nie odpowiadał, nocne eskapady miały takie skutki, że żaden z uczestników się nie wysypiał. A jedyne co z nich często przynosił to objawy stresu pourazowego. Maks normalnie, nawet gdy sie wysypiał miał ochotę zasnąć w każdym dogodnym miejscu bez większych powodów. Natomiast po takich eskapadach był prawdziwym chodzącym trupem, nawet odpowiadanie ludziom było wysiłkiem nie z tej ziemi. Także zwyczajnie w świecie nie był w humorze, z resztą kto by był?
-Tak. Nie przejmuj się.- Mruknął z wyraźnym wysiłkiem w odpowiedzi do dziewczyny
-Nie przejmuje się. Po prostu pytam. Jestem Zefiryna.-Odmruknęła podobnym tonem co Maks. Szła obok niego cały czas. Przy wyjściu z sali czekali na nich Adam i Ola.
-Boże. Kolejna emo przybłęda? Maks już nam wystarczy.- Zaczął Adam, który szybko został spiorunowany wzorkiem i szturchnięty w bok przez Milenę.
-Nie jestem emo.- Zaprzeczyli równocześnie Maks i Zefiryna.
-Jestem Gotką.-Dodała po chwili czarnowłosa.
-A ja jestem Ola.- Przedstawiła się rudowłosa, ze szczerym uśmiechem. Jako jedyna zdawała się być żywa.- Ten ciołek to Adam. Maks już pewnie się przedstawił.- Dodała po chwili. A Maks zdał sobie sprawę, iż nawet nie pomyślał o przedstawieniu się.
Wszyscy usiedli obok siebie, dyrektorka zaczęła mówić wyuczone przemówienie. Z pozoru było neutralne, gdy nie znało się Pani Małgorzaty można by było pomyśleć, że nawet wierzyła w to co mówi. Dopiero po chwili gdy się przysłuchało temu co mówi, wychodziło to co naprawdę sądzi o całej sytuacji. "Przez Internet uciekają z domów", "Nowa moda". Maks przestał słuchać na dobrym początku, całe to wymuszone kazanie zaczęło zlewać się w jedno a chłopak o mało nie zasnął. Adam trącił go łokciem a ten wyprostował się na siedzeniu. Mikrofon przejął ktoś inny. Ten sam mężczyzna którego spotkali wczoraj w nocy. Spojrzenia Maksa i detektywa spotkały się, a przynajmniej tak wydawało się chłopakowi, nie wiedząc czy patrzeć dalej na mężczyznę czy opuścić wzrok, skierował wzrok na Adama, ruszając ustami tak jakby coś do niego mówił. Ten skrzywił się i spojrzał na niego pytająco.
-Po prostu udaj że coś odpowiadasz.- Szepnął Maks.
-Co?
-No po prostu coś mów.
-Chłopaki zamknijcie się.- Uciszyła ich Ola.
-Ale ja nic nie mówię to on daje mi znaki migowe ustami.
-Co?- Warknęła zirytowana rudowłosa. A żaden z dwójki nie odważył się już odezwać.
Maks kwestionował to, czy Hubert Łęcki był w stanie przejść przez drzwi do sali przy okazji ich nie wyważając. Dopiero teraz zobaczył jak postawny jest. We wzroście bruneta, być może trochę wyższy, ale za to kilka razy szerszy. Wczoraj kompletnie tego nie zarejestrował
-Dziękuję pani dyrektor za udzielenie głosu i możliwość kontaktu z młodzieżą. Nazywam się Hubert łęcki. Jestem detektywem który ma zając się ostatnimi zaginięciami. Tak. Zaginięciami. To żadne ucieczki, ludzie po prostu znikają bez śladu. Dlatego Apeluje do was. Gdy gdzieś wychodźcie, nie idźcie samotnie. Zawsze mówcie komuś gdzie idziecie. A co najważniejsze, nie wychodźcie po zmroku. Nie jestem w stanie was zapewnić...- W tym momencie Maks znowu przestał słuchać. Choć mężczyzna przynajmniej nie zwalał niczego na nowe "mody" czy technologie. Przedstawiał sytuację taką jaka jest. Nie bagatelizował jej co było dziwne ze strony dyrektorki. Lecz nie była by to jej pierwsza ani ostatnia dziwna decyzja.
Po Apelu nadal mieli lekcję. Choć Ola nadal żyła apelem, a Adam i Maks nadal sprzeczali się o pójście nad czarny most, tak Zefiryna nadal siedziała cicho. Sytuacje zmieniła dopiero Ola, gdy wszyscy siedzieli w zaciszu biblioteki przeczekując ostatnią godzinę którą był basen.
-Czemu się tu przeniosłaś? W sensie przeprowadzka czy coś?- Zaczęła rudowłosa.
-Można tak powiedzieć. Tata musi być elastyczny przez prace, a ja niestety razem z nim.
-To czym się zajmuje twój tata?-Spytał Maks zaciekawiony.
-Coś w stylu posłańca korporacji. Po prostu jeździ od jednego bogatego człowieka do drugiego przekonując go że jego firma jest super.- Mruknęła czarnowłosa. Chcąc uniknąć niezręcznej ciszy pociągnęła temat.- A twój?- Wypaliła, czując niezręczność w powietrzu. Ile mają lat żeby od tego zaczynać rozmowę? Szybko jednak poczuła, że trafiła w nieodpowiedni temat.
-Nie żyją, mama też nie.
-Nie chciałam...
-Nie szkodzi. Prawie ich nie pamiętam.- Skłamał Maks. Tak było łatwiej, nie mógł winić o nic Zefiryny, za to żę zabolało go wspomnienie o rodzicach. Zawsze bolało.
-Mieszka z dziadkiem. On jest cool, ma czołg w szopie.- Wtrącił Adam ni stąd ni zowąd. Ola uśmiechnęła się na wspomnienie o maszynie, podłapując próbę zmienienia tematu.
-To nie czołg tylko opancerzony transporter SKOT. Poza tym on w nim grzebie odkąd pamiętam. Pewnie nie działa.- Poprawił przyjaciela Maks z mimowolnym uśmiechem.
-Tak. To dosyć osobliwe. Zresztą jak całe to miejsce. Przyzwyczaisz się.- Stwierdziła rudowłosa.
-Zdążyłam zauważyć. W końcu kryjemy się w bibliotece przed pójściem na Basen. Nie moglibyśmy, nie wiem po prostu wyjść na zewnątrz i do domu?
-Nie. Najpierw byśmy musieli przedostać się obok szatniarek a to jest niewykonalne. One zawsze obserwują.- Wyjaśnił Maks prostując nogi. To nie tak, że bibliotekarka ich tu chowała. Po prostu przymykała oko póki ktoś nie był zbyt głośny. A gdyby już jakiś nauczyciel przypadkiem zawędrował w czeluści biblioteki i ich tam znalazł, pani Kasia o niczym nie wiedziała.
-Jak myślicie, co jest powodem zaginięć? Seryjny zabójca? To chyba była domena lat 90 nie?- Wypaliła Ola, powiedziała to takim tonem, że nawet Zefiryna odczuła iż ta trzymała to jakiś czas w sobie.
-Pewnie tak. I to nie tak, że coś jest ''Domeną''. Po prostu teraz się o tym tak nie mówi, żeby nie dawać im sławy i uniknąć potencjalnych naśladowców.- Wyjaśniła czarnowłosa bez krzty emocji. Chłopcy zgodzili się bezgłośnie.
-Nie martw się Ola. Po prostu trzymajmy się razem to nic się nam nie stanie.- Zapewnił ją Maks usadawiając się wygodniej na podłodze.
-Łatwo ci mówić mając dziadka Rambo.- Odparła pół-żartem pół-przekąsem. Brunet jej nie winił, każdym targały emocję. Już miał jej odpowiedzieć gdy zadzwonił telefon Adama. Ten bez zawahania odebrał. |
-Nawijaj.-Przełączył się w tryb rycerza ortalionu blondyn. Zefiryna spojrzała na wszystkich z konsternacją. Nie minęła chwila a Adam wstał najbardziej energicznym ruchem na jaki go tylko było stać i ruszył przed siebie niemo pokazując Maksowi żeby poszedł za nim. Teraz cała trójka patrzyła na niego z konsternacją.
-Lisu chodź, nie będzie się rządził frajer.- Mruknął pod nosem Adam. Maks spojrzał tylko wzorkiem mówiącym "pomocy" w stronę dziewczyn i zniknął za regałami razem z Adamem. Blondyn miał to do siebie, że gdy przebywali w swojej grupce zachowywał się jak normalny rozumny człowiek. Jednak gdy byli w większych grupach stawał się typowym rycerzem ortalionu. Był to jeden z powodów czemu nie lubił z nim nigdzie wychodzić, stawał się inną osobą.
-Co się dzieje?- Zapytał Maks.
-Aron zabrał tele Mariuszkowi.
-Aha. A Mariuszowi nic nie jest?
-Nie wiem, ale wiem że w trzech na niego skoczyli.
-No to skoro nic mu nie jest to po co ta agresja. Powiemy żeby oddał telefon i tyle.
-Tu nie o to chodzi Lisu. Tu chodzi o honor.- Wyjaśnił Adam. Maks nie odpowiedział do końca podróży do szklonej kawiarenki. Było już po godzinach jej otwarcia. Więc miejsce było zwyczajnie opustoszałe. Nie licząc pięciu nastolatków kłócących się na środku. Całe miejsce było wypełnione okrągłymi stołami przy których stały po cztery krzesła. Gdzieś z boku kremowej ściany wyrastała kasa i miejsce odbioru zamówień.
Grupka chłopaków dzieliła się na trójkę, wyglądających prawie tak samo chłopaków. Oraz na dwójkę która czekała na Adama i Maksa. Jednym z nich był właśnie Mariusz. Niski dres z rozbitym nosem, oraz Daniel łysy i równie "inteligentny''. Po przeciwnej stronie barykady stał Aron. Był wzrostu Maksa, choć wydawał się wyższy przez trzymane na żel blond włosy. Miał na sobie niebieską bluzę z napisem "cross for life" co wywoływało u Maksa uśmiech. Pozostała dwójka to bliźniaki Albertowicz. Którzy trzymali się z Aronem, czasem dało się odnieść wrażenie iż są trojaczkami. Oboje byli brunetami i oboje mieli na sobie szare bluzy.
-Oddajesz czy sam mam ci zabrać.- Rzucił Daniel zbliżając swoją łysinę do szczęki Arona.
-Możesz spróbować frajerze.- Odpowiedział jeden z bliźniaków. Adam miał się już włączyć do "dyskusji" jednak, Maks wiedząc do czego to doprowadzi był szybszy.
-Aron. Oddaj ten telefon. Naprawdę chce ci się tu siedzieć po szkole?
-A co cię obchodzi co robię po szkole co?- Spytał agresywnie, przepychając Daniela i podchodząc do Maksa, stanął by mu przed twarzą gdyby nie Adam pomiędzy nimi. Maks uważał, że nigdy nie był dobrym rozmówcą, jednak każdy znany mu człowiek twierdził inaczej. Choć sam musiał przyznać że był w tym na pewno lepszy niż cała ta zgraja razem wzięta.
-Nie obchodzi mnie nic. Dla mnie możesz tą szczotą na głowie zamiatać podłogi po godzinach. Pytam się czy chcesz tu siedzieć i walczyć o jakiś telefon którego i tak nie odblokujesz i ogólnie chuja z nim zrobisz.- Powiedział jednym tchem Maks czując się być może, aż zbyt bezpiecznie za Adamem.
-Sam masz fryzurę jak Mostowiak, jesteś ostatnią osobą od której taki tekst by mnie uraził.- Mruknął Aron. Adam widząc jak blondyn przestaje się stroszyć, odsunął się na chwile by przyjrzeć się nosowi Mariusza.
-Dobra. Skoro chcecie se tu siedzieć to se siedźcie. Ja idę do domu.- Stwierdził Maks obracając się na pięcie z myślą, iż pójdzie po jakiegoś nauczyciela. Stawił już pierwszy krok ku wyjściu z kawiarenki gdy odezwał się Aron.
-Ta. Idź może na basen to nie utoniesz jak twoi starzy.- Maks stanął nie wiedząc jak zareagować. Poczuł się jakby ktoś go trącił sztyletem zmieniającym osobowości. Nigdy nie lubił przemocy, często wolał po prostu odpuścić zamiast wdawać się w prymitywne konflikty. Zatrzymał się rozważając różne zakończenia.
Adam wiedział, że Maks nie był przemocowym człowiekiem. Regułą było dla niego aby unikać konfliktu kiedy tylko się da. Dlatego go tu zabrał, żeby załagodził konflikt tym swoim dyplomatycznym tonem, którego żaden z obecnej tu trójki nie posiadał. Jednak od reguł są wyjątki. Takim wyjątkiem był Aron Szczygiel. Z nim Brunet miał spory regularne z resztą nie tylko on. Spory z Aronem sięgały starożytnych czasów podstawówki, a Adam szczerze wątpił czy którykolwiek z nich pamiętał od czego się zaczęło. Lisu mimo swojego względnego pacyfizmu potrafił zrobić krzywdę drugiej osobie. Wróblewski rzadko widział nienawiść w oczach bruneta, jednak gdy już w nich witała to wiedział, że stanie się coś widowiskowego.
Szczotogłowy miał się za sekundy o tym boleśnie przekonać. Brunet napiął wszystkie mięsnie.
Maks obracając się w kierunku oponenta chwycił za krzesło które stało najbliżej. Jednym sprawnym ruchem chwycił je za oparcie a następnie podniósł. Wkładając w to całą swoją siłę i chwilową złość która go przepełniała, uderzył nim nic nie spodziewającego się blondyna prosto w twarz. Jedna z nóg odpadła, a przeciwnik w ciągu ułamków sekundy zesztywniał i zaczął osuwać się na ziemie. Lisowski puścił krzesło, a te razem z Aronem spadło na podłogę. Chłopak upadł z hukiem na szare kafelki, brudząc je kroplami krwi.
-Powiesz jeszcze raz coś takiego to kurwa nie wstaniesz.- Ryknął w kierunku nieprzytomnego chłopaka. Ignorując uspokajającego go Adama, którego słyszał jak przez mgłę zaczął podchodzić bliżej leżącego Arona. Zanim jednak zdążył cokolwiek mu zrobić poczuł uderzenie w szczękę. Zachwiał się na nogach na tyle mocno, że musiał podeprzeć się na stoliku, który ledwo wytrzymał jego masę i zaczął się przesuwać. Zauważył jednego z bliźniaków który robił drugi (przez adrenalinę wydający się bardzo powolnym) zamach. W momencie w którym miał już złapać równowagę i uskoczyć lub zablokować atak, poczuł przeszywający ból w twarzy, łzy napłynęły mu do oczu, świat zawirował, aż w końcu zgasł.
----------------------------------------------------------------------------------
15284 znaków
Przed korektą

CZYTASZ
Odgłos
HororMewów, małe miasto nad morzem nazywane polskim trójkątem bermudzkim, czy też Salem. Miasto jak i okoliczne wioski zaczyna zalewać fala zaginięć. Władze zaniepokojone niewyjaśnionymi zniknięciami wprowadza godzinę policyjną. Maks, Chłopak silnie wier...