6. rodzice, a jednak obcy ludzie

154 4 0
                                    

    Zaczęli iść w naszą stronę, jeszcze w życiu nie miałam tak stresującego momentu, może jeden, ale ten był ekstremalny.

    Popatrzyłam się na Johna, przysunął się i złapał mnie za rękę.

- Wszystko dobrze? Nie chcesz to nie musisz się do nich odzywać, mogę sam z nimi rozmawiać

  Po chwili w progu stanął mężczyzna, podał rękę kobiecie aby weszła do środka. Johna wskazał miejsce aby usiedli, na przeciwko mnie siedziała matka, a brata ojciec

- Witajcie - powiedział mężczyzna poprawiając garnitur

- Dzień dobry - odezwał się brat

  Może to niezbyt dorosłe zachowanie z mojej strony, ale nie zamierzałam im odpowiadać

- Zmieniliście się - próbowała zacząć kobieta

- To, aż kilka lat od kiedy nie żyją, myślałam, że dalej wyglądamy tak samo - pomyślałam

    Spojrzałam raz na ojca i matkę, wydawało się jakby wcale ich to nie stresowało, ani nie przejęło. Tak o po prostu po swojej śmierci przyjechali tu porozmawiać, nie wiem o czym, bo jeszcze nic nie powiedzieli.

- Słuchajcie - zaczął - chcieliśmy się z wami spotkać

- Aby wyjaśnić nasz wypadek - dokończyła - oczywiście ten w którym zginęliśmy planowanie

- No więc - w końcu się odezwałam, nie tylko w moich myślach

- Może się domyśliliście, może nie, zrobiliśmy to, ponieważ mieliśmy kilka przyczyn. Takie które czasami zagrażały naszemu życiu, więc musieliśmy zakończyć swoje biznesy, ale w dosyć poważny sposób, nie mogliśmy się tak po prostu odsunąć - powiedziała kobieta

- Mieliśmy długi, wszystko razem z matką zaplanowałem w taki sposób, aby każdy myślał, że nie żyjemy, padło na wypadek samochodowy, najbardziej prawdopodobny - dokończył za matkę - Po naszym wypadku miałaś trafić jak najdalej stąd - padło na Outer Banks, pomyśleliśmy, że chcesz zobaczyć się z bratem. Wam tak samo zagrażało niebezpieczeństwo.

- Zmieniliśmy pewne cechy wyglądu i nazwiska, teraz jesteśmy bezpieczni i możemy prowadzić inne biznesy - odparła

    To co powiedzieli było bardzo przewidywalne, tak myślałam, że coś im nie poszło z tymi interesami. W NY jest dosyć niebezpiecznie co do tego.

- Cheryl, wiemy, że nie byliśmy dobrymi rodzicami, ale wiedz, że robiliśmy to dla twojego dobra - powiedział ojciec - Chcieliśmy, abyś była dobrze wychowana i abyś umiała sobie radzić dobrze w życiu

Jego słowa w jakimś stopniu mnie uderzyły, może to dlatego, że przez to wróciły do mnie wspomnienia jakie razem z nimi miałam, nie byłam szczęśliwa ni trochę w tej rodzinie, stąd wszystko co pamiętałam było nieprzyjemne

- Wiem - wolałam w taki sposób odpowiedzieć, aby niepotrzebnie nawiązywać z nimi rozmowę -ale chyba jednak wolałam żyć z myślą, że tir się z wami stuknął

     Przez chwilę patrzyłam w brudną podłogę Twinky, ale zaraz na osoby siedzące przede mną. Zauważyłam, że przez chwilę byli zadziwieni moją wypowiedzią, ale zaraz wydawało mi się, że w ich oczach pojawiły się łzy

- To niemożliwe, musi mi się wydawać - zaprzeczyłam w myślach

- Jeśli chcesz zobaczyć się z ciotką Lidią to przyjedź pod ten adres, będzie na ciebie czekać - podała mi kartkę i wyszła

    W tej chwili świat stanął w miejscu. Czułam mocne ukłucie w sercu, aż zachciało mi się mocno płakać. Nie wierzyłam w to co powiedziała.

- Co ona powiedziała, ciotka Lidia? - ciężko wypowiadało mi się te słowa

    Wyszłam z samochodu, nogi miałam jak z waty, dosłownie zaczęły się pode mną uginać

- Przecież ona nie żyje - powiedziałam w stronę matki

Spojrzałam na nią, wydawała się ani trochę nie wzruszona, wydawało mi się, że powiedziała to specjalnie tylko po to, żeby w jakiś sposób mnie skrzywdzić, wiedziała jak bardzo byłam z nią zżyta i jak bardzo cierpiałam po jej stracie

- O co ci chodzi? Dlaczego kłamiesz? - znowu się do niej odezwałam

W tej chwili połączyłam wszystkie puzzle

- To dlatego nie byliśmy na jej pogrzebie, nie było żadnego pogrzebu. Tak samo upozorowaliście jej wypadek? Po co to wszystko zrobiliście? - emocje mi puściły i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić

- Dowiesz się w swoim czasie - wsiadła do auta zaraz po ojcu i kazała ruszać

    Mimowolnie usiadłam na trawie, nie mogłam ustać przez to co teraz działo się w mojej głowie, nie mogłam przetrawić tego co usłyszałam, moje serce właśnie pękało na kawałki. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy jak nigdy, nie mogłam sobie nawet tego wyobrazić, że ona dalej żyje

- Ona żyła przez tyle lat, a ja o tym nie wiedziałam, myślałam, że nie żyje, uwierzyłam im - mówiłam do siebie

- Nie wiedziałam, że żyje - patrzyłam na podchodzącego JJ

    Starał się w jakiś sposób mnie uspokoić, ale sama nie mogłam, chciałam, ale było to niemożliwe.

                                                                          ***

we broke the rule//JJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz