Chapter I

171 8 3
                                    

Postanowiłam, że odwiedzę mojego synka.

Był czerwiec, dlatego ubrałam się w moją ulubioną spódnice w stokrotki. Kupiłam ją w sklepie 'Puszysta Pani'. To mój ulubiony sklep z odzieżą dla poważnych kobiet z klasą.

Tak więc, stałam już pod drzwiami domu mojego skarba i zapukałam. Na szczęście otworzył mi Kashmirek, a nie ta jego zasrana ladacznica.

Ja zawsze mu powtarzałam: Jak dorośniesz znajdziesz sobie miłą katolicką dziewczynę I weźmiesz ją za żonę. Mówiłam JAK DOROŚNIESZ, a mój Kashmirek w wieku 25 lat wyleciał z gniazdka. Przecież on był jeszcze dzieckiem... bezbronny i niedojrzały. Dalej jest! On jest ciągle dzieckiem! Powinien być przy matce, która otoczy go opieką. Zamiast tego, mieszka z jakimś pizdusiem o imieniu Ken. Jak ja tej metroseksualnej wywłowki nie znoszę. I to jeszcze facet z facetem! W głowie się to nie mieści! To chore! To niemoralne! To nie katolickie!

- Dzień dobry synku. - przywitałam się z moim dziubaskiem.

- Cześć mamo. - wyglądał na niezadowolonego z mojej wizyty.

- Coś nie tak? Boli cię brzuszek? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.

- Wiesz mamo jest trochę wcześnie...

- To już matka do syna przyjść nie może! - zawołałam oburzona jego reakcją.

- Mamo, muszę iść do pracy.

- A gdzie ty pracujesz dziecko?

Zdałam sobie sprawę z tego, że nawet nie wiem gdzie pracuje mój synek. Zawsze jak pytam, zbywa mnie. Tym razem się nie dam.

Kashmir był wyraźnie zmieszany i szukał odpowiedzi. Czyżby był bezrobotny? Nie, to niemożliwe. Prędzej mój okropny i leniwy zięć.

- Zaraz muszę wychodzić. To nie najlepszy moment na pogaduszki. - znowu próbował mnie zbyć.

- Kashmir odpowiedz mi! Ty ciągle mnie zbywasz. Jako matka, mam prawo wiedzieć.

- Jestem... kierownikiem... w Tesco.

- Jesteś kierownikiem? Wspaniale! Ale możesz być wyżej! Zapoznam cię z biskupem! On ci załatwi awans!

- A co ma biskup do mojej pracy w Tesco? - wtrącił mi się w zdanie.

- I teraz będę ci tłumaczyć, że w dzisiejszych czasach to tylko po znajomości się coś osiąga. - powiedziałam wchodząc do jego domu.

Kashmir chrząknął i przypomniał:

- Zaraz wychodzę.

Zachowywał się jakby nie chciał widzieć matki w swoim domu. Pewnie mój zięć coś mu nagadał!

Weszłam do kuchni i zobaczyłam tego pizdusia, mojego zięcia Kena... aż mnie zemdliło... Był tam też również jego brat ze swoją żoną. Ja nie mogę tego pojąć jak mój syneczek może się z kimś takim zadawać. Wiem jedno. Muszę się pozbyć mojego zięcia z życia Kashmirka.

Za chwilę przyszedł mój synek i pocałował tą szmatę Kena (myślałam, że się zrzygam).

- Mamo ja już wychodzę. A wy, do samochodu.

Dzieci od razu skierowały się do pojazdu. Kashmir obserwował mnie. Wyglądał, jakby chciał abym wyszła. Czy on matkę wygania?

- Chciałabym zamienić kilka słów z Kenem. - powiedziałam

Kashmir przytaknął i wyszedł.

Odczekałam chwilę i spojrzałam porozumiewawczo na brata mojego zięcia i jego żonę. Ja nie wiem co oni mają w głowie, ale zaczęli się śmiać po czym wstali. Trajsen podszedł do mojego zięcia i poklepał go po ramieniu.

Project MocherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz