21. Czyli odpisałeś na każde?

22 2 2
                                    

Patrzę na niego i nie dowierzam. Straciłam umiejętność mówienia. Żadne słowo nie opuszcza moich ust, po tym jak on się przywitał. Nie mogę odczytać nic z jego szarych oczu. Jest dla mnie kimś znajomym, a zarazem obcym.

— Wyrosłaś na bardzo ładną dziewczynę.

Mówi i robi krok w moim kierunku, lecz Josh automatycznie staje przede mną. Nie pozwala mu się zbliżyć do mnie.
Miles uśmiecha się.

— Mały Joshy. Nie sądziłem, że dalej trzymasz się z moją siostrą.

— Ktoś musiał cię zastąpić — Josh odpowiada ostro. Nie zamierza udawać miłego, nawet ze względu na ciotkę, która obserwuje nas.

— Dzieci, proszę, wejdźmy do środka. Josh, ty też. Twoich rodziców jeszcze nie ma.

Jest zimno, więc zgadzamy się na propozycję kobiety. W kuchni przy stole siedzi wujek i obserwuje wchodzącego do środka Milesa. Wstaje dopiero, gdy dostrzega mnie. Podchodzi i mocno ściska.

— Spokojnie, kruszynko.

Również zajmujemy miejsca przy stole. Lowell nie pozwala mojemu bratu siąść na przeciwko mnie, sam to robi. Obecność blondyna podtrzymuje mnie na duchu. Zastanawiam się, czy niełatwej byłoby udawać omdlenie i ominąć tę niekomfortową sytuację.
Siedzimy cicho, kiedy ciocia wstawia wodę na herbatę. Wsłuchuję się w brzęk wyjmowanym kubków oraz metalowego opakowania z ulubionymi ziołami Molly.

— Studiujesz dietetykę, prawda? — znowu to on odzywa się pierwszy.

Spoglądam na niego. Szok minął. Wzbiera się we mnie złość.

— Nagle taki ciekawski jesteś — prycham. — Można pomyśleć, że uderzyłeś się w głowę, zanim podjąłeś się przyjazdu tu.

Ciocia i wujek otwierają szeroko oczy. Chcą to jakoś skomentować, ale brakuje im słów. Josh uśmiecha się pod nosem.
Miles patrzy na mnie i również nie wie, co powiedzieć. BAM!
Postanawia zmienić temat.

— Mam przy sobie wszystkie pocztówki od ciebie.

— Nie obchodzi mnie to.

Przez pierwsze trzy lata wysyłałam mu pocztówki z każdego wyjazdu, na które jeździliśmy całą trójką. Prawda, wysłał nam swój adres, aby nasza kochana rodzina nadmiernie nie martwiła się o niego. Byłam dzieciakiem, który chciał odzyskać brata. Pocztówki mówiły mu o tym, a przynajmniej chciałam, żeby tak było.

— Moje z Hawaii i Bali podobały ci się?

Co?

Ściągam brwi. O co mu chodzi?

Widzi niezrozumienie malujące się na mojej twarzy.

— Jo, odpowiadałem na każdą pocztówkę — informuje, a ja nie dowierzam. — Wiem, że z lekkim opóźnieniem, bo były mi one przekazywane, lecz starałem się jak najszybciej...

— Nic od ciebie nie dostałam.

Teraz to on jest zaskoczony. Co tu się wyprawia?

Nagle słyszę szloch cioci Molly. Schowała twarz w dłoniach. Ten dzień robi się coraz bardziej porąbany.

— Ciociu...

— Boże kochany, wybacz mi — mówi cichutko, a mi automatycznie ściska się serce. Kobieta sięga do szuflady na przeciwko siebie i wyciąga mały stosik. — Myślałam, iż postępuję dobrze! Te pocztówki załamałyby ci serce jeszcze bardziej. Nie powinnam ich przed tobą ukrywać. Przepraszam, przepraszam kochanie!

Nie potrafię się na nią wściekać. Ma rację. Gdybym otrzymała te głupie obrazki z kilkoma słowami, byłabym jeszcze bardziej załamana.

— Czyli odpisałeś na każde? — pytam Milesa.

Przytakuje.

— Jasne, Jo. Kiedy przestałaś je wysyłać, od razu uznałem, że zmęczyło cię to.

Prawdopodobnie byłoby tak. Wstaję od stołu i podchodzę do siostry taty. Przytulam ją mocno. Chciała dobrze, a ja nie chcę, aby płakała przez to.

— Przyjechałeś tu w konkretnym celu? — Lowell odzywa się do niego.

— Nie przyjechałem po pieniądze — Miles spokojnie znosi oskarżenia. — Firmy rodziców zrzekłem się już dawno. Należy ona do Jo.

Właśnie. Firma budowlana McKee. Wspominałam o niej kiedyś? Nie? Rodzice mieli firmę budowlaną, która została przepisana na mnie i Milesa, jednak to prawda, on podpisał papiery wyłączające go z dziedziczenia jej. Do moich dwudziestych pierwszych urodzin wujek Aris jest zarządcą i kierownikiem.

Josh nie wygląda na przekonanego, ale nic więcej nie mówi. Trwa cisza, która niezmiernie mnie męczy.
Jestem zmęczona, nie mam siły na dalszą rozmowę z nim.

— Przyjechałem, żeby oznajmić wam, że żenię się.

Co?

On to właśnie powiedział?

— Oh! Miles, to wspaniale! — ciocia od razu obejmuje go. On nigdy nie miała do niego żalu. — Kiedy poznamy twoją wybrankę?

— Przyleci po jutrze. Zatrzymałem się w hotelu, więc przyjedziemy do was od razu po jej przylocie.

— Musicie spać tutaj! Nie przyjmuje odmowy!

Z ciocią Molly nie ma dyskusji, musi być tak, jak ona chce. Miles doskonale o tym wie.

— Gratulacje — mówimy na raz z wujkiem oraz Joshem.

— Zaniosę rzeczy na górę — informuję i podchodzę do bagażu.

Josh od razu pojawia się koło mnie i pomaga mi. Wchodzimy po schodach, kierując się do mojego pokoju. Na dzisiaj wystarczy mi wrażeń. Potrzebuje spokoju oraz zobaczenia się z Tamarą. Stawiamy torby oraz walizkę na dywanie. Kładę się na łóżku, a blondyn siada obok mnie. Cisza. Ta różni się od poprzedniej. Jest przyjemna, kojąca.
Dotyka moje włosy, odgarnianie z czoła. Przymykam oczy, wtedy czuję jego usta na policzku.

— Prześpij się — mówi, — starczy ci wrażeń.

Nie wiem, kiedy odpłynęłam.
Obudziłam się, gdy było już ciemno. Josha nie było obok.


Wiem, wiem. Rozdział miał być dawno temu, lecz obowiązki mnie zatrzymały i do tego ciężko mi się ten rozdział pisało. Buziaki.

COLLEGE - historia pogmatwana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz