Dodatek

485 41 18
                                    

Od Autorów:

Hej Kochani, postanowiłyśmy opublikować jeden z usuniętych fragmentów, którego nijak nie umiałyśmy umieścić na osi wydarzeń. Pierwotnie to zdarzenie miało miejsce gdzieś koło 32 rozdziału, krótko po tym jak Jack dowiedział się o zaręczynach księżniczki Liliane.

***

Ciężko powiedzieć co obudziło Louisa. Szarpnięcie statku czy może zły sen? Nie wiedział, lecz został wybudzony gwałtownie. Niemalże od razu podniósł się do siadu, łapczywie biorąc duży haust powietrza. Ciężko oddychając, odgarnął ciemną grzywkę z czoła i rozejrzał się po zagraconej kajucie. Pomieszczenie oświetlała tylko jedna, ledwo tląca się świeca. Musiała minąć chwila nim jego oczy przyzwyczaiły się do półmroku. Wtedy zrozumiał, że był w pokoju sam. W jego głowie pojawiły się obrazy z minionej nocy, uderzając w niego bez ostrzeżenia. Czyżby naprawdę był zazdrosny? Zakrył dłońmi twarz, czując rosnące zażenowanie. Niemożliwe... Nigdy dotąd nie czuł nic podobnego. Przy Jacku natomiast nie potrafił panować nad emocjami. Były zbyt silne. Nie do poskromienia. Miały nad nim władzę. Bał się tego, bowiem wiedział, że uczucia sprawiały, że człowiek stawał się słaby. W świecie w którym żył nie było miejsca na sentymenty. Można było polegać tylko na sobie.

- Wszystko poszło nie tak - zawył do swoich dłoni, opadając ciężko z powrotem na poduszkę. Trwał tak przez dłuższą chwilę, do czasu gdy do jego uszu dotarły hałasy z góry. Statkiem znów szarpnęło, tym razem znacznie mocniej. Zaciekawiony wygrzebał się spod pościeli, chcąc sprawdzić co działo się tam na pokładzie. W pośpiechu okrył swoje nagie, nieco obolałe ciało i wręcz biegiem wyleciał z kapitańskiej kajuty.

Na okręcie panowało niemałe poruszenie, chociaż trzeba przyznać, że było na nim dziwnie pusto. Znaczna większość piratów znajdowała się na statku obok. Louis zrozumiał, że Jack go zaatakował.

- Co za... - furknął pod nosem i niewiele myśląc, złapał za wbitą w beczkę szablę. Pobiegł ku jednej z kładek, które łączyły oba statki, lecz zatrzymał się gwałtownie na jej brzegu. Miał się nie wtrącać... Zawahał się. Nie podobało mu się to, że piraci atakowali niewinnych ludzi, ale z drugiej strony co mu do tego? W dodatku wkroczenie do walki przeciw ludziom Jacka po raz kolejny podważyłoby władzę kapitana na statku. Czy naprawdę było to warte tego co mogłoby zdarzyć się potem? Brunet głównie był nastawiony na ratowanie własnego tyłka, więc odpuścił. Chociaż ten jeden raz.

Krytycznie przyjrzał się temu, co działo się na okręcie obok, po czym ignorując krzyki, płacze i stukot stali - wycofał się. Podszedł do wejścia pod podkład i oparł się tam plecami o ścianę. Czekał. Czekał na koniec walk i rzezi.

Miał wrażenie, że trwało to wieczność. W końcu jednak piraci zaczęli wracać na statek z łupami, szerokimi uśmiechami oraz śladami po walce. Nie zwracał na nich uwagi, odezwawszy się dopiero, gdy jego oczom ukazał się sam kapitan. Cóż, szczerze mówiąc wiedział, że w końcu przed nim stanie, wszak po walce zwykł schodzić pod pokład by przebrać koszulę i obmyć twarz wodą.

- Zabawa przednia - rzucił sarkastycznie Lou, przyglądając się mężczyźnie krytycznym wzrokiem. Był spocony i ubrudzony krwią, zapewne nie swoją. - Atakowanie bezbronnych jest taaaakie ekscytujące - dodał, wlepiając oczy w złote tęczówki. Jack w pierwszej chwili uśmiechnął się do niego, lecz gdy tylko dotarł do niego sens wypowiedzianych przez chłopaka słów, skrzywił się nieznacznie.

- Znowu zaczynasz?

- Zależy co masz na myśli.

- Dobrze wiesz co.

Echo Oceanu (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz