Katherine
Dzień, w którym miałam się spotkać z Dylanem był deszczowy i pochmurny. Od rana niebo było szare i markotne, a wiatr nie tyle wiał, co zawodził jak ktoś, kto stracił swojego kochanka. Normalnie taka pogoda wprawiłaby mnie w posępny nastrój, ale wiedząc, że dziś spotkam się z Dylanem i wreszcie rozwiążę jak należy sprawę, którą ciągnę już rok... mimo wszystko byłam pogodna i nawet radosna.
Umówiliśmy się na godzinę dziesiątą, jako, że był poniedziałek i oboje mieliśmy zajęcia dopiero koło południa. Dawało nam to więc czas na spokojne posiedzenie razem i wyjaśnienie sobie tego, jak powinni cywilizowani ludzie. Kawiarnia, którą wybrałam, znajdowała się dość blisko uczelni, co miałam nadzieję ułatwi Dylanowi dotarcie do niej. Nie chciałam jeszcze, żeby się zgubił w Nantes, a było to dość łatwe, kiedy przebywało się w mieście od niedawna.
Nie zważając na iście europejską pogodę, postanowiłam założyć tego dnia spódniczkę w ciemnym, różowo-bordowym odcieniu, czarne półprzezroczyste rajstopy w mini różyczki, białą bluzkę na długi rękaw i na nią sweterkowy, luźny top bez rękawów w postaci siateczki, napewniej robiony na drutach. Do tego zwykłe codzienne botki, jakie nosiłam z nastaniem jesieni i czarny wiązany w pasie płaszcz. Byłam na miejscu pierwsza, choć zostało kilka minut do godziny dziesiątej, więc chwilę jeszcze zatrzymałam się pod daszkiem kawiarni i zaczekałam z telefonem w drżącej dłoni.
Z nieco szybciej bijącym sercem wypatrywałam jego twarzy wśród przechodniów i studentów, którzy przemierzali centrum Nantes w pośpiechu. Zapewne chcieli uciec od deszczu, a ja nie byłam już pewna, czy też nie chcę uciec i może jednak zostawić to wszystko tak, jak było... Nie, Kat, nie bądź głupim dzieckiem.
- Przepraszam. - usłyszałam nagle jednocześnie dzwoneczek drzwi i ktoś za mną wyszedł z lokalu.
Odsunęłam się krok w bok, posyłając kobiecie mojego wzrostu delikatny uśmiech.
Nareszcie pojawił się Dylan, wyglądając jak zawsze dobrze - miał na sobie zwykłe czarne jeansy, koszulkę tego samego koloru i granatową bluzę naszej uczelni, z podwiniętymi rękawami i narzuconym kapturem, który definitywnie już przesiąkł deszczem.
Brunet (wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do jego zmiany fryzury) dojrzał mnie na schodkach prowadzących do kawiarni i wskoczył na nie szybko, posyłając mi delikatny, niepewny uśmiech.
- Bonjour, belle mademoiselle. - rzucił, patrząc mi w oczy.
Odzwyczaiłam się od tego charakterystycznego dla niego gestu. Zawsze patrzył prosto w oczy, taksował ludzi tymi swoimi błękitnymi tęczówkami i nie bał się nikogo ani niczego.
Dopiero gdy kłamał, spuszczał wzrok.
- Nie zimno ci? - zmarszczyłam brwi, rozbawiona jego przywitaniem.
Dyl wzruszył ramionami i uniósł jeden kącik ust wyżej.
- Z cukru nie jestem, a jestem gorący, więc...
Szybko dałam mu kuksańca i ostrzegawcze spojrzenie. Roberts zaśmiał się i uniósł ręce w poddańczym geście.
- Okej, okej. - powiedział i otworzył drzwi do kawiarni, gestem dłoni puszczając mnie pierwszą.
CZYTASZ
Girlfriend | Cz. II Babysitter
RomanceRok po tym, jak Katherine przeprowadziła się do Nantes, a Dylan pozostał sam w Kalifornii, nasi bohaterowie wracają i ich ścieżki znów się łączą. Wspólna uczelnia, wspomnienia pamiętnego lata i wciąż iskra uczucia, jakie do siebie czują stają się ty...