Katherine
Obudził mnie czyjś ruch i chłód, jaki odczuły moje nogi. Mruknęłam coś niewyraźnie niezadowolona z tego faktu i sięgnęłam po omacku w bok, starając się zatrzymać tego kogoś, kto zabierał mi właśnie cieplutką kołdrę. Pogoda - minus życia we Francji, bo w Kalifornii nadal byłoby przyjemnie ciepło i wakacyjnie. Kiedy poczułam obok siebie brak osoby, która była w tym miejscu przez całą noc, otworzyłam niemrawo oczy. Musiałam je od razu przymrużyć z powodu jasności, jaka panowała w pokoju.
- Mógłbyś przemalować ściany swojego pokoju... - westchnęłam zaspana i z łokciem nad oczami spojrzałam na siedzącego do mnie tyłem Paula.
Jego nagi tors odwrócił się, a za nim podążyła głowa, na której wykwitł zadziorny uśmiech. Odpowiedziałam mu tym samym i podniosłam się na łokciach. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach perfum Vandame'a, jakim przesiąkła jego duża, elegancka koszula, którą nosiłam - słodki, egzotyczny i kwiatowy, a jednocześnie odrobinę gorzki. Blondyn nachylił się w moją stronę i pocałował mnie - najpierw czule w czoło, potem delikatnie w obie skronie, przelotnie w czubek nosa i namiętnie w usta. Oddałam się jego pocałunkowi, czując przyjemne ciepło w środku i przygryzłam lekko jego dolną wargę.
- Je t'aime... - wyszeptał Paul, a ja lekko drgnęłam.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam z uśmiechem, opierając swoje czoło o jego.
- Jakie mamy plany na dzisiaj? - zapytał Vandame, odsuwając się ode mnie i podniósł się z łóżka całkowicie.
Zastanowiłam się, ponownie kładąc się na miękkich poduszkach i rozciągając ramiona. Była sobota, dzień po urodzinach Amelie, które wypadły świetnie (nie licząc nieobecności taty). Poznałam kilku nowych wariatów z otoczenia mojej siostry i musiałam przyznać, że każdy był sympatyczny i dość wyjątkowy. Cieszyłam się również, że zaproszeni zostali mój chłopak i najlepsza przyjaciółka. Belle nie byłaby Belle, gdyby nie wzięła tego, jako okazję do zaprezentowania swoich kreacji, które świetnie leżały i na niej, i na mnie. Idealnie też pasowały do naszych, nieco zróżnicowanych charakterów, co było dla mnie jak czary. Albo tajny składnik zupy z tajnym składnikiem. W każdym razie nie wiedziałam jak ona to robi, że jej kombinezon i moja sukienka wyglądały tak obłędnie.
Po uroczystej kolacji Amelie postanowiła pójść za namową przyjaciół i pojechali do mieszkania jednego z nich, żeby jeszcze poświętować, mama wróciła do domu, podobnie jak Isabelle. Ja zaś uległam bursztynowym tęczówkom i pociągającemu uśmiechowi i pojechałam z Paulem do jego mieszkania. Nie doszło do niczego konkretnego, ot obejrzeliśmy film, ja dostałam jego koszulę i poszliśmy wspólnie spać.
Po Dylanie i tym, co powiedział, że czeka z pierwszym razem do ślubu, coś mi nie pozwalało na to, żeby oddać się w pełni jakiemuś chłopakowi - w tym przypadku Paulowi. Pogodziłam się z tym, co się stało rok temu; między mną, a Dylanem nie było obecnie nic, ale był nadal dla mnie ważny, więc chciałam, żebyśmy zostali chociaż dobrymi znajomymi. Z tym Belle miała rację, powinnam z nim szczerze porozmawiać, wyjaśnić wszystko i spróbować być znajomymi. Chyba, że jego będzie boleć ta znajomość, wtedy zrozumiem to i dam spokój. Bałam się trochę tej konfrontacji z przeszłością, ale jeśli chciałam teraz żyć z czystym sumieniem, to musiałam się jej podjąć pomimo strachu.
I zamierzałam to zrobić w poniedziałek, kiedy będziemy mieli najbliższe zajęcia.
- To jak? Wpadłaś na jakiś genialny pomysł? - zapytał uśmiechnięty Paul.
Stał przy białej komodzie i wyjmował z niej białą, luźną koszulkę z małym czarnym serduszkiem po lewej stronie klatki piersiowej. Założył ją po chwili, a ja z zadowoleniem obserwowałam jak jego łopatki i mięśnie ramion się napinają i poruszają. Do tego miał szare dresy, w których spał i musiałam przyznać, że w takim wydaniu wyglądał najlepiej.
CZYTASZ
Girlfriend | Cz. II Babysitter
RomansaRok po tym, jak Katherine przeprowadziła się do Nantes, a Dylan pozostał sam w Kalifornii, nasi bohaterowie wracają i ich ścieżki znów się łączą. Wspólna uczelnia, wspomnienia pamiętnego lata i wciąż iskra uczucia, jakie do siebie czują stają się ty...