- Pobudka, Lily. - Powiedziała do mnie mama, a ja leniwym krokiem wyszłam z łóżka.
- Już wstałam.
Wychodzę z pokoju do salonu.
O kurwa. Rzadko kiedy wszyscy się spotykamy w domu żeby chociaż zjeść wspólne śniadanie, to teraz z tego co widzę to chyba nawet porozmawiamy.
- Coś się stało? - Zapytałam, ponieważ jakaś taka dziwna atmosfera się zrobiła. No w sumie można by było ciąć ją nożem.
Popatrzyli na siebie.
- No właśnie i tak i nie... - Ta chwila ciszy mnie denerwuje. Jeszcze chwila a oszaleje. - Wyprowadzamy się.
Co kurwa? Kiedy? Gdzie? Czemu? W połowie semestru? Co ze szkołą? A dobra, chuj z nią.
- Wyjeżdżamy za 4 godziny, więc proszę przygotujcie się. - Wcześniej do pokoju wszedł Tony, więc powiedziała w liczbie mnogiej.
- Dobra dobra. - Coś tam wymruczałam pod nosem i poszłam się spakować.
Minęło sporo czasu, nawet nie wiem ile, ale najważniejsze, że byłam spakowana. O ile czegoś nie zapomniałam.
- Gotowi? - Krzyknął z dołu ojciec. Pewnie już minęły te 4 godziny.
No i tak nie mam z kim się pożegnać więc... Nara Roswell, żegnam się z tobą jak rybka z wodą. A może i nie jak rybka z wodą? A nie ważne.
Zeszłam na dół a zaraz po mnie Tony. Kiedy już zeszliśmy na dół to rodzice na nas czekali.
- A nie mógłbym zostać? Nie chcę się żegnać z moimi przyjaciółmi - No i zaczęło się jego marudzenie. No tak. Przecież on jest popularny w tej szkole i inne. Kurwa, jakby tak zauważyć to jesteśmy z tej samej rodziny... A dobra nie będę dokańczać bo to jest jakiś koszmar.
- A niby jak ty chcesz tu zostać? Masz 17 lat więc i tak musisz wytrwać. Po 18 będziesz mógł się tu znowu wprowadzić. - I tak pewnie zrobi to od razu po swojej imprezie na 18. W sumie nigdy nic nie wiadomo.
- Toć te pół roku wytrwam sam a nie chce żegnać...
- To przywitasz ich znowu jak się tu wprowadzisz, ale jak będziesz pełnoletni. - Najwidoczniej miało to oznaczać koniec dyskusji bo nagle cisza się zrobiła. - Jedziemy.
Wsiedliśmy do samochodu no i ruszyliśmy, wcześniej pakując walizki do bagażnika. Wyciągnęłam słuchawki i se słuchałam muzyki ale i tak zasnęłam po paru minutach. Ja i te moje wieczne zmęczenie...
Obudził mnie Tony. Kurwa, ile ja spałam? Aha. Super. Już jest wieczór i nikt mi o tym nie chciał powiedzieć? Zajebiście.
- WooooW - No jeszcze czego. Willa? Serio? Zdaje mi się że nadal śpię. Tylko jak się obudzić?
- Nie śpicie jak coś. Nie wiedzieliśmy jak wam wcześniej powiedzieć, ale my ten dom mieliśmy cały czas. - Powiedział nasz ojciec. On żarty se robi? Pewnie adres pomylili. Tak, na pewno. Jestem tego pewna. Chyba.
- Ty se żarty robisz? - No nieźle, myśli podobnie jak ja. Brawo, Tony. A jest tylko o dwa lata starszy ode mnie.
- Nie robię se żartów. Dobra wychodzimy.
Wyszliśmy wszyscy. Kurwa, ile to ma tego no... Boże, jak ja dużo wiem. Metry sześcienne. Tak to się nazywało. To już chyba się w metrach nie liczy, tylko w hektarach, co nie? A nie wiem. Ale no, kurwa, duży ten dom. Poprawka: willa.
- Wybierzcie sobie pokoje i się tam wypakujcie. - Powiedziała nasza mama a my od razu pobiegliśmy na piętro gdzie tam jest tego trochę.
- Ja zajmuję ten ostatni na prawo! - Jak zawsze ten sam pokój wybiera. Nic się nie zmieniło od tej pory. Ja za to wybrałam przedostatni po lewej. No i weszłam do niego. O japierdole... Chyba wolę nie wiedzieć ile to ma metrów sześciennych. Opisywać jak to wygląda to nie będę, bo za dużo tego. Iść spać, czy się wypakować? Być albo nie być o to jest pytanie. Dobra, wypakuje walizkę i idę spać. Plan idealny.
CZYTASZ
Because I Love You
RandomMusiałam się przeprowadzić do innego miasta. W poprzedniej szkole mnie obrażali, poniżali i inne, a w tej jest podobnie. Do pewnego momentu. Wszystko się zmienia i obraca o 180 stopni. No dobra, może nie wszystko. Mimo wielu moich wad, kompleksów i...