2. Szkoła

2 0 0
                                    

Obudziłam się około 6.30, bo dzisiaj niestety do szkoły. Ludzie, czy można usunąć szkołę? Błagam was, zróbcie to za mnie.

- Wstawaj już. Nie ma lenistwa. - Zawołał mnie Tony. A może obudził? I chuj, trzeba wstać.

Wyszłam z łóżka no i poszłam na śniadanie. Były to naleśniki.

Kiedy zjadłam śniadanie to poszłam do szkoły. No może nie dosłownie poszłam, bo Tony mnie zawiózł. Ta, jeszcze nie ma osiemnastu lat a już jeździ.

Do szkoły dojechaliśmy w 20 minut.

- Wysiadaj już.

Patrzę na niego jak na idiotę. On nie wie, jak to jest nie mieć znajomych. Zawsze miał z kim porozmawiać i inne. A teraz każe mi ot tak wysiadać.

Wziął głęboki wdech.

- W razie czego możesz przyjść do nas. No i zadbam o to, żebyś nie miała tak jak w poprzedniej szkole.

Ja mam uwierzyć? Chyba mu się coś we łbie poprzestawiało. Ale nie wiedziałam, że on jednak o to zadba.

Tym razem nie wysiadaliśmy tak, żeby nikt nie widział, że jesteśmy rodzeństwem. Tylko normalnie.

Weszliśmy już do szkoły i poszliśmy po plan na dzisiaj i nie tylko.

Pojebało ich z tym planem. Trzy polskie w ciągu jednego dnia??? Ratujcie, błagam. Pierwsza matma.

Minęło jakieś 15 minut i przerwa się skończyła. Poszłam na lekcję.

- Dzień dobry. Nie wiem, czy już wiecie albo znacie, ale dołączyli do nas nowi uczniowie. - Pokazuje na nas. Kurwa, jak ja nie lubię być w centrum uwagi. - Przedstawcie się.

- Lily Tonyase.

- Tony Tonyase.

- Dobra, Lily usiądź z Katy. A ty Tony z Mark'iem.

No i usiedliśmy tak jak nam powiedział nauczyciel.

- Hej - Powiedziane to Katy, ale odpowiedzi nie odzyskałam.

Całą lekcję się do mnie nie odezwała. Ktoś we mnie rzucił jakąś karteczką, ale nie wiem o co chodziło, bo nauczyciel kazał wyrzucić to. Oczywiście tego nie zrobiłam.

Lekcja mijała dosyć długo, ale w końcu się skończyła. Wrzuciłam wszystko do plecaka, byle jak i wyszłam. Weszłam do łazienki a ktoś za mną.

- Dawaj hajs.

- Ale czemu? Co ja zrobiłam? Nawet się nie znamy...- Nie dała mi dokończyć, bo zakryła mi usta dłonią.

- Albo dzisiaj 100 albo jutro 250.

Patrzyłam na nią jakby przy mnie zamieniała się w kosmitę.

Po co ja mam jej dać tą kasę?

Wyszłam z łazienki bez słowa.

- Lepiej nie zapomnij, bo twój braciszek też będzie miał problemy. A i lepiej nikomu nie mów o tym co tu się działo.

Nie zareagowałam. Chodziłam korytarzem zamyślona aż na kogoś wpadłam.

Podniosłam wzrok i od razu tego pożałowałam. To był Marek a obok niego Tony.

- Lily... - odezwał się mój brat.

Ot tak po prostu mnie przytulił. Nie pytał o nic. Trwaliśmy w tym przytulaniu do końca przerwy, ale nikt z nas nie usłyszał dzwonka.

- Ej, już jest koniec przerwy.

No i wtedy przestał mnie przytulać.

- Do następnej - powiedzieli jednocześnie.

Because I Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz