To był...
Ten sam chłopak...
Ten, którego widziałam wtedy na spacerze. Właśnie stoi za mną i patrzy się na mnie.
- Racja - odpowiedziałam krótko, bo mnie tak zatkało, że ledwo to mogłam powiedzieć.
- Jackob jestem - podszedł do mnie i podał mi dłoń.
- Lily - uścisnęliśmy sobie dłonie. Usiadł koło mnie i razem ze mną patrzył na widok przed nami.
- Dlaczego palisz? - zapytał kiedy sięgnęłam ręką do kieszeni.
Kiedy on zauważył?
- Nie ważne. - nie mam zamiaru z nim rozmawiać o tym.
Spojrzał na mnie pocieszająco i przytulił ot tak.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mi o tym mówić.
Trochę minęło zanim przestaliśmy się przytulać. Nie wiem ile dokładnie ani w przybliżeniu. Rozmawialiśmy na różne tematy. Poprawił mi humor i ja mu też. Rozmawialiśmy całkiem długo do pewnego momentu. Nagle się zerwał z miejsca.
- Muszę już wracać. Jeśli chcesz się spotkać to jutro o tej samej porze i tutaj - powiedział, jakby przerażonym głosem (?). Nie wiem, ale nie był on taki jak podczas rozmowy. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
- Do zobaczenia, mam nadzieję, że jutro - powiedział szeptem do mojego ucha.
- Do zobaczenia, jutro - uśmiechnęłam się, a on również, ale nie tak jak wcześniej.
Może coś mu grozi?
Zaczął powoli odchodzić i ja też. Wracając zastanawiałam się czy coś mu grozi. Nawet nie poprosił o numer telefonu, czy o cokolwiek.
Do domu wróciłam około 18:30. Kurwa, skąd ja mam wziąć tą kasę na jutro? Japierdole, toć od rodziców nie mogę pożyczyć, bo od razu zapytają po co mi akurat na jutro i dlaczego aż tyle... Może uda mi się jakoś ominąć tego?
Nic nie jedząc poszłam od razu do swojego pokoju. Moi rodzice nawet nie spytali mnie czy chce coś do jedzenia. Ich to nie obchodzi. Weszłam na łóżko po czym poszłam spać.
Wstałam o 6:39. Tym razem obudził mnie budzik. Postanowiłam poleżeć jeszcze trochę w łóżku. O 7:17 wyszłam z łóżka na dół gdzie czekał na mnie Tony.
- Dobra, nie mam czasu. Jedziesz teraz ze mną, bo muszę pewną osobę odebrać spod jego domu i podwieźć do szkoły.
Otworzył drzwi i wyszedł, a ja za nim. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy. Kurwa, ile on jedzie?
Byliśmy pod domem Mark'a. Od razu wsiadł na siedzenie obok kierowcy, po czym ruszyliśmy. Patrzył się cały czas na mnie.
- Mam coś na twarzy?
- Nie.
No i przestał się patrzeć. W ciszy jechaliśmy do szkoły.
Kiedy już byliśmy na miejscu, starałam się spokojnie wyjść z auta i pójść do szkoły. Udało mi się. Chyba. Jak już byłam w szkole to pobiegłam ile sił w nogach do łazienki i wbiegłam do kabiny.
Jakieś trzy minuty później usłyszałam, że ktoś wchodzi.
- Wiem, że tu jesteś. Masz te dwieście złotych?
Nie odpowiedziałam.
- Kurwa, pytam się ciebie, więc masz odpowiedzieć! - krzyknęła, więc może ktoś to usłyszy.
CZYTASZ
Because I Love You
RandomMusiałam się przeprowadzić do innego miasta. W poprzedniej szkole mnie obrażali, poniżali i inne, a w tej jest podobnie. Do pewnego momentu. Wszystko się zmienia i obraca o 180 stopni. No dobra, może nie wszystko. Mimo wielu moich wad, kompleksów i...