Hirotsu Ryuurou i opiekuńczość

87 13 4
                                    

Był prostym człowiekiem. Nie wymagał od losu bogactw, sławy czy też popularności u płci przeciwnej. Odkąd był dzieckiem był wychowywany w wierzę i poczuciu odpowiedzialności. Był też jednym z najstarszych dzieci swoich rodziców więc musiał się często zajmować swoim młodszym rodzeństwem, ale i czasem pilnować by starsi o kilka wiosen dwójka braci nie lenili się kiedy zostawali wysyłani do pracy. To, że wykształcił w sobie poczucie niezwykłej empatii i moralności nikogo nie zdziwiło jednak na pewno nikt nie spodziewał się tego, że dołączy do nielegalnej organizacji. Zwłaszcza takiej jak portowa mafia. Stało się to gdy był dość młody, nawet bardzo. Chciał pomóc w ciężkiej sytuacji finansowej jego rodziców i mimo iż oferta, którą otrzymał brzmiała podejrzanie to ją przyjął. I w taki właśnie sposób trafił tam gdzie trafił. Trafił tam jeszcze za czasów kiedy organizacją rządziła żelazną ręką osoba o której nikt nic nie wiedział. Potem gdzieś w połowie pozycję bossa zajął tak zwany poprzedni szef, a na koniec pojawił się Mori Ougai. I pewnie nie wiele by go to zainteresowało, w końcu nie ważne kto rządził, on i tak pozostanie lojalny, to jego uwagę przykuło dziecko towarzyszące mężczyźnie. Miał wrażenie, że już wcześniej jego sylwetka migała mu na korytarzach, ale zawsze uważał, że nie jest to nic ważnego. Rok po przyjęciu przez byłego lekarza rządów został wysłany na misję z nastolatkiem, kolejny rok później nastąpił konflikt smoczej głowy oraz sprawa z Paulem Verlainem.

Zdołał się przez ten czas przekonać, że chłopak nie jest taki niewinny na jakiego wygląda jednak odczuwał dziwną potrzebę czuwania nad nim z ukrycia mimo iż doskonale wiedział, że szatyn zdaje sobie z tego sprawę. Czasami również pomagał Chuuyi w różnych rzeczach kiedy dołączył do nich po zdradzie ze strony Owiec. Mimo iż miał Ozaki, która pewnie mu wszystko powiedziała to tłumaczył mu większość kwestii tak jakby o tym nie wiedział. Zaglądał czasami pod jakimś pretekstem do gabinetu oraz niby to niechcący wspominał coś o czymś co wyrywało rudzielca z dziwnego transu pracy. Wiedział również, że nie od początku wszyscy w organizacji byli dla niego dobrzy, często posądzali go o brak lojalności co za bardzo brał do serca więc tym też się przy okazji zajął. Nic to nie znaczyło, a przynajmniej mógł komuś pomóc.

Yumeno Kyusaku chłopiec, który w wieku pięciu lat został wcielony do organizacji ze względu na potęgę jego zdolności też dostał chwilę uwagi. I to wcale nie tak, że mężczyzna specjalnie chodził do lochów by porozmawiać przez pięć minut z dzieckiem, które nigdy nie widziało nawet jego twarzy i tak miało pozostać. Po prostu nie chciał żeby oszalało przez co, że odwiedzane było tylko wtedy żeby wykonać misję, a później bez słowa znowu wrzucane do klatki niczym słowik złapany przez nierozumiejące jeszcze świata dziecko. To wcale nie tak, że jak tylko widział dziecko, które cierpiało w jakikolwiek sposób to się przywiązywał. Nie czuł potrzeby opieki.

Na koniec pozostali jeszcze jego współpracownicy - Akutagawa Gin oraz Tachihara Michizō i jego przełożeni - Higuchi Ichiyou oraz Akutagawa Ryuunosuke. Wszyscy byli o wiele młodsi od niego i mimo jego wielu starań by choć trochę ich okiełznać, zawsze kończyło się to tam gdzie się zaczęło. Nie dało się wyplenić z nich złych nawyków takich jak zabijanie jako system obrony czy do nadmiernego nadwyrężania się. Pamiętał jak rodzeństwo brunetów dopiero co zostali przyprowadzenie do Portówki. Starszy miał około czternastu lat za to jego siostra trzynastu. Pamiętał jak ślepo podążali za najmłodszym dyrektorem w historii, przynajmniej Ryuunosuke podążał. Jego młodsza siostra wiedziała najwyraźniej, że nie skończy się to dobrze i próbowała przekonać drugiego do zaprzestania jednak skończyło się to na niczym. Widząc jaki to miało finał czuł żal ogarniający jego serce przez co zapalał papierosa. Nie mógł nic zrobić, przynajmniej dopóki oni tej pomocy nie chcieli, a zamierzał uszanować ich przestrzeń osobistą. W końcu kim był żeby ją naruszać?

Z tego co mu było wiadomo celem blondynki w podjęciu pracy w nielegalnym środowisku była bieda, która ogarnęła jej rodzinę co wywoływało u niego poczucie melancholii. W przypadku  Tachihary nie wiedział praktycznie nic, ale mu to nie przeszkadzało. Często uczestniczył w ich wyjściach, luźnych spotkaniach w pokoju wspólnym jak zwykli go po jakimś czasie nazywać i nie raz chcąc nie chcąc robił z nimi coś głupiego czego później żałował. Gdyby miał przywołać kilka przykładów to w jego umyśle pojawiały się automatycznie trzy sceny. To jak pomagał brunetowi ślady morderstwa jednego z wyżej położonych ludzi o czym dowiedział się Mori (choć nie ponieśli konsekwencji, i tak miał zostać wyeliminowany), to jak wraz z innymi przywódcami oddziałów Czarnych Jaszczurek poszedł do herbaciarni i akurat wplątali się przez przypadek w jakieś sprawy gangów przez to, że Michizō o coś uczepił się ich przywódcy nieświadomy, że on nim jest oraz gdy powiedział Ichiyou gdzie aktualnie znajduje się Akutagawa. Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewał się, że naprawdę do niego poleci zapytać się go czy to prawda, że Dazai naprawdę go trenował. Pamiętał ten morderczy wzrok na sobie i nie chciał tego odczuwać znowu.

Tak właściwie to nie żałował, że dołączył do podziemia tylko tego, że zaczęło mu zależeć na ludziach, którzy nigdy nie mieli być z nim choć minimalnie blisko i miały ich łączyć tylko interesy zawodowe.

Bungou stray dogs One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz