Praktycznie wszystkie wspomnienia jakie posiadało* były już za czasów gdy Mori wziął go do portowej mafii. Nie pamiętało za bardzo gdzie znajdowało się wcześniej, czy miało jakiś przyjaciół lub opiekunów, ale wiedziało jedno, że jego lalka zawsze była przy jego boku. Dość szybko stała się ona też furtką dzięki, której mogło kontrolować swoją zdolnością. Nie musiało się przejmować, że nagle straci kontrolę zwłaszcza zanim Dazai nie odszedł. Jego umiejętność zdołała zapieczętować te jego co niezwykle pomogło na początkach, ale i później. Kiedy odszedł zostawiając go samego sobie nie było już ani trochę pod kontrolą. Żeby się jakoś zabezpieczyć zamknięto jego osobę w lochach skazując na samotność. Jedynym odgłosem towarzyszącym jemu w tym zalewającym się w jedno okresie były krople uderzające w posadzkę niezwykle głośno w tej martwej ciszy. Okazyjnie pojawiały się krzyki ludzi lub ktoś kto przychodził dać dziecku jedzenie postanowił się odezwać. Czasami był to też Mori, który nabrał nagłej chęci by go odwiedzić. Zdolność mężczyzny wtedy skakała dookoła Yumeno powtarzając tylko, że chce się z nim bawić. W tamtych nielicznych momentach był szczęśliwy z zabawy, którą stworzyli choć nie mogło używać swojej umiejętności nad czym bardzo ubolewało.
Czasami zapominało już jak to jest czuć słońce na skórze bądź wiatr we włosach, ale wiedziało jedno; że było to niesamowite uczucie. Dlatego też kiedy tylko nadarzyła się okazja by poczuć smak wolności skorzystało z tego niemalże natychmiast nie myśląc o konsekwencjach. Wszystko dzięki nieuważnemu jednakże też litościwemu strażnikowi. Jego uśmiech był pogodny, brązowe włosy poczochrane w dobrze wyglądający sposób, a czarne oczy miały przyjemne iskierki. Już na pierwszy rzut oka było widać jak dobrze mu z oczu patrzy, jak na sto procent dołączył do mafii niedawno.
Wyszedło na zewnątrz pierwszy raz od sprawy z Lovecraftem, a natężenie tego wszystkiego uderzyło w niego gwałtownie pod postacią euforii. Zaśmiało się szczerze i donośnie i nie zauważając na nic pobiegło przed siebie. Krew szumiała w żyłach, szczęście coraz bardziej wypływało na twarz. Starał się jednak bardziej unikać ludzi pamiętając, że nadal ma pomiędzy bandażami na rękach trzy lub cztery żyletki. Nie chciało na razie się z nikim bawić, po za tym w taki sposób mogło zostać szybciej odkryte czego nie chciało. Zadanie, które sobie wyznaczyło polegało na jak najlepszym skorzystaniu z okazji, poudawaniu przez chwilę, że jest normalny. Jakby przekleństwo od Boga nie ciążyło mu w postaci zdolności, której nigdy nie będzie w stanie się pozbyć nie ważne jakby chciał. Zachichotało pod nosem z pomysłu, który narodził się gdzieś na skraju wyobraźni. Obróciło się lekko spoglądając w bok i obserwując fontannę. Podszedło trochę bliżej i klękając na krawędzi wychyliło się do przodu.
Spoglądając w swoje odbicie skrzywiło się lekko po czym poprawiło niesforny kosmyk włosów wpadający w oczy po pochyleniu się. Tak jak przypuszczało na dnie było całkiem sporo monet. Wyciągnęło rękę do przodu i nie dbając o to, że moczy swoje ubranie zanurkowało dłonią w zbiorniku. Wystawiło nieświadomie język w akcie skupienia by zaraz potem udało się jego osobie wyłowić to co chciał. Poprawiło swój sposób siedzenia na nieco wygodniejszy po czym znów wykonało daną czynność choć teraz poszło to nieco sprawniej. Ludzie przechodzący obok patrzyli na niego z dezaprobatą, niektórzy chcieli nawet podejść jednak zostali powstrzymywani przez swoich towarzyszy. Może to nieco brudne ciuchy lub straszna lalka ich odstraszało jednak ono nie narzekało. Było wręcz zadowolone bo jakby doszło do konfrontacji to pewnie nie skończyłoby się to dobrze. Kiedy wyłowiło większość z brzegu z zaangażowaniem zaczęło przeliczać monety. Nie umiało za bardzo liczyć, nie interesowało go, a nawet jeśli nie sądziło żeby ktokolwiek zechciał go tego nauczyć.
Kiedy doszło do wniosku, że tyle wystarczy zebrało wszystko do kieszeni, a następnie z szerokim uśmiechem ruszyło dalej wypatrując swojego celu. Kojarzyło tą okolicę więc było pewne, że gdzieś powinna być budka z jedzeniem, a on był głodny. Kiedy dostrzegło ją w oczach pojawiły się iskierki na myśl o czymś słodkim. Bez namysłu chciało przebiec na drugą stronę kiedy poczuło mocne oraz gwałtowne szarpnięcie do tyłu. Zdezorientowany upadł na betonowe płytki, a tuż przed jego nosem przejechał samochód. Zamrugało zdezorientowane rozglądając się dookoła obserwując ludzi przy się jego sylwetce, a raczej osoby stojącej nad nim. Uniósło lekko głowę go góry, a jego oczom ukazała się blondynka z włosami związanymi w krótki kucyk. Miała również brązowe włosy, a na sobie coś w rodzaju garnituru. Usta opadły nieco tworząc literkę "o" po czym chciało szybko się ponieść i uciekać. Kobieta jednak trzymała mocno jego ubranie.
— Q — usłyszał jej głos, a na twarz wypłynął załamany wyraz — czy ty wiesz jakie to było niebezpieczne?
— Ja chciałom tylko naleśniki — jęknął zrozpaczony po czym położył się w geście kapitulacji na ziemi. Gapie zaczęli się już rozchodzić jednak nie zwracało na to uwagi.
— Niestety, ale musimy już wracać — odpowiedziała dość niepewnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest ono tylko dzieckiem jednak równocześnie zostało wychowane na maszynę do zabijania. Nie mogło sobie tak po prostu biegać po miejscach gdzie są ludzie.
— Proszęęęę — przeciągnął jednak widząc nieugiętą twarz starszej w jego oczach pojawiły się żelazne ogniki mimo przyjaznej miny. — Wiesz, ten upadek mnie bolał...
Na twarzy kobiety przez chwilę panowała dezorientacja, a gdy zrozumiała poczuła jak nieruchomieje w miejscu. Twarz pobladła, a na skroni pojawiły się kropelki potu. Nigdy jeszcze nie miała tejże wątpliwej przyjemności poczuć jak to jest "zagrać" z tym dzieckiem jednak wiedziała, że na pewno by była już stracona. Wzięła ciężki oddech po czym postarała się o uśmiech.
— A więc chcesz-
— Z jagodami! — Od razu twarz Q się rozpogodziła, a blondynka odetchnęła tylko z ulgą.
Tak więc przeszła na drugą stronę kiedy podążało za nią drugi. Spięta poprosiła o porcję, a gdy mężczyzna zapytał się czy coś jeszcze jej chwilowy towarzysz wspomniał coś o bitej śmietanie. Nie słuchała jednak za bardzo, po prostu niemalże mechanicznie zapłaciła za jedzenie po czym oddaliła się z Kyusaku na ubocze. Przyglądała mu się jak jadło przez chwilę tracąc czujność.
— A więc... — odezwało się ponownie — jak się nazywasz? — zadał pytanie, którego się nie spodziewała.
— H-higuchi Ichiyo — skarciła się w myślach za zająknięcie.
Przytaknęło tylko dokańczając jedzenie. Niedługo potem pojawił się Chuuya Nakahara wysłany przez szefa żeby wziął dziecko z powrotem do lochów. Kiedy Q oddalał się już w odpowiednią stronę obrócił się na chwilę z uśmiechem.
— Dziękuję za naleśnika! — I już jego więcej nie widziała.
***
*Uważam Q za osobę niebinarną. Niestety w języku polskim nie ma odpowiedników do them/they więc postanowiłam zrobić coś takiego... Przynajmniej tak widziałam w większości przypadków u osób niebinarnych, które nie używały zaimków odnoszących się do płci męskiej lub damskiej. Tak więc nie za bardzo umiem się tym posługiwać więc pewnie będzie większość źle, a jeśli tak to popraw mnie w komentarzu, a spróbuję zapamiętać to na przyszłość.
CZYTASZ
Bungou stray dogs One-shots
FanfictionGdzie Chuuya powstrzymuje się od picia alkoholu, Akutagawa od zabijania, Tachihara od podrywania przypadkowych osób, Higuchi od simpowania, a Mori od wydania połowy funduszu na sukienki. Czyli Portowa Mafia po nagraniach.