10 ᖇęᑕᗴ ᗝᗪᑭᗩᗪᗩᒎą

90 8 7
                                    

Zadaniem Tomioki było znalezienie Shinobu, jednak pole bitwy było ogromne, wielkości małej wioski. Z powodu dużej ilości bożków, którymi opiekuje się Kochou zwykły pałac przestał im wystarczać i powoli zostawały dobudowywane coraz to nowsze i coraz to mniejsze pałacyki, które po pewnym czasie zaczęły przypominać małe domki.
Nad budynkami ciągle unosił się ogromny, gęsty dym, przez którego Giyuu nie był w stanie zobaczyć walczącej Bogini. Przez chwilę nawet myślał, że została już pokonana i chciał wrócić pomagać Sabito w ewakuowaniu tych, którzy jeszcze zostali.
Zobaczył jednak smugę światła, przedostają się zza chmur i był pewny, że to był miecz Shinobu.

Gdy dotarł na miejsce, zobaczył ranną dziewczynę, nadal dzielnie walczącą. Od razu było widać, że nie była w stanie poruszać lewą ręką zbyt dobrze, mimo to nadal zabijała w mgnieniu oka demona odciągając je od bożków, które nie mogły się wydostać z gruzów.
- Zajmij się moimi podopiecznymi, ja sobie poradę, te tutaj nie mają niebezpiecznych zdolności. Zjadły jeszcze za mało ludzi!- krzyknęła od razu zauważając Giyuu.
Ten tylko skinął głową i posłusznie pomagał wydostawać się zasypanym bożkom.
Wiele z nich było w stanie uciec o własnych nogach, innych musiał przenieść jak najdalej od miejsca walk.
Wszystkich rannych przenosili na polanę, okrytą drzewami wisterii, tam były bezpieczne, a przynajmniej bezpieczniejsze niż wcześniej.

Po kilku minutach walk dołączył Tanjiro, Nezuko, Zenitsu i Inosuke dzięki czemu Tomioka i Sabito mogli zająć się wybijaniem demonów, których z każdą chwilą było coraz więcej.
Inne filary jeszcze się nie pojawiły.
Z momentu na moment Kochou wyglądała coraz gorzej, jednak odmawiała pomocy w jej części. Sabito wysłała by ochraniał wschodnią część, a Giyuu zachodnią.

Tomioka nie chciał oddalać się od Sabito, chmury nadal nie ustały, więc ktoś dzisiaj umrze.
Po jego stronie było spokojnie, głównie niższej klasy demony, jakby świeżo przemienione. Robiły podstawowe błędy, potrafił zabić całą ich hordę na jednym zamachu mieczem.
Jednak to, co działo się po wschodniej stronie bardzo go martwiło. Dym był tam większy niż w reszcie części, jakby coś się tam paliło a grzmoty celowały zdecydowanie bardziej w tamtą stronę.
Serce Giyuu biło jak szalone, że strachu. Nie był się w stanie skupił, ciągnę odwracał się w tamtą stronę. Prawie spowodował śmierć jednego z rannych zakopanego głęboko pod gruzami.
Na jego część wkroczył Zenitsu, był przerażony ale to nie interesowało Boga, który zostawił go tam samego i zaczął biec w stronę Wschodniej części, na zachodzie i tak się nie działo.

Gdy wkroczył od razu poczuł, że powietrze jest tu cięższe, zobaczył rozpoczynające się gdzie nie gdzie małe pożary mogące potem połączyć się w jeden ogromny i mnóstwo pozostałości, poróżnych umiejętnościach demonów, które prawdopodobnie nie zostały jeszcze zabite.
Mimo, że Sabito był oddalony tylko o kilka kroków, Filar nie był w stanie nigdzie go ujrzeć. Czyżby on...?
Nie, Giyuu nie może teraz o tym myśleć. On gdzieś jest na pewno. Musi być.

Zobaczył to, kawałki szaty Sabito, poplamione krwią bogów.
- Jeszcze ciepła- pomyślał.
Nagle zobaczył coś, co go przeraziło jeszcze bardziej.
Ręka Sabito leżała pod jego nogami, była ucięta gdzieś w trzy czwarte długości. Ciepła, jeszcze lała się krew. Jednak brak pozostałości po reszczie ciała.
Czy to jest wszystko, co po nim zostało?

~~~

Jak coś informuję, że zbliżamy się do końca książki\⁠(⁠◎⁠o⁠◎⁠)⁠/ Gdyż miała mieć ona jedynie 11 rozdziałów.
Jeżeli ktoś jest ciekawy dlaczego akurat tak zapraszam do mojej książki
"Losowanie Zasady, koło i tym podobne!!!"
Gdzie tłumaczę, jak i dlaczego powstały moje książki (⁠ ⁠ꈍ⁠ᴗ⁠ꈍ⁠)
Do zobaczenia za tydzień ~

the story about two gods | Sabito x GiyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz